Gordon-Levitt zupełnie nie sprawdził się w roli reżysera i scenarzysty. Postać, którą zagrał, też wypada blado. Inne postaci-w większości bardzo słabo. Scarlet-najwyżej poprawnie. Ojciec głównego bohatera-to samo. Moore-dość dobrze ale bez szału. Najbardziej podobała mi sie postać matki głównego bohatera, zagrana całkiem nieźle. reszta leży i kwiczy. Tyle o warsztacie aktorów.

A co do treści... Przeglądajac forum natknąłem się na skrajne opinie. Od zachwytu "głębokim przekazem" po obrzydzenie wywołane, o ile dobrze zrozumiałem, zamiłowaniem głównego bohatera do masturbacji przy wtórze internetowego porno. Ja nie widzę w tym filmie niczego co by mnie zachwyciło albo zdegustowało. Film jest nudny a ów "głęboki przekaz" to dla mnie stek banałów.

Nieznośna banalność tej historii nie wynika jednak z doboru tematu czy też tematow. Dla przykładu-obraz seksualności współczesnego, młodego mężczyzny. Don Jon znajduje całkowite spełnienie w masturbacji z internetowym porno w tle. Częste seksualne przygody na jedną noc są natomias źródłem nieustannych rozczarowań. Dlaczego zatem z uporem maniaka tkwi w tym dręczącym schemacie? A te wszystkie kobiety, które dają się zaciągnąć do wyra? Co nimi powoduje? Na te i wiele innych pytań, ktore można było w filmie postawić, otrzymuje widz odpowiedź w postaci mdłego, lukrowego monologu o tym, że, w pewnym uproszczeniu, facet musi sobie znaleźć odpowiednią kobietę i to załatwia sprawę. Ręce opadają.

Podsumowując, potencjał drzemiący w filmie roztrwoniono wrzucając do jednego wora kilka tematów potraktowanych płytko i powierzchownie. Słaby scenariusz i reżyseria oraz przeciętne aktorstwo dopełniają dzieła zniszczenia. Zdecydowanie odradzam.