To wygląda jak film sponsorowany przez angielski dwór. Rozumiem, że obowiązuje pewna etykieta, ale walka o to, kto może podać parze królewskiej kolację jest żenująca. To, co sprawdza się jako serial (gdzie przedstawiane historie miały jakąś głębię), niekoniecznie nadaje się na film kinowy. Fabuła jest prozaiczna, wręcz głupiutka, intrygi żenująco proste. Jedynie Maggie Smith jest warta obejrzenia. Rozczarowanie.
Nie rozumiem zarzutów o zachwyt nad monarchią. Przecież dokładnie taki stosunek do monarchów miało wtedy społeczeństwo. Fellowes bardzo wiernie oddaje realia. Zresztą w serialu było już sporo krytyki i obiektywnego pokazywania całego systemu, wiec nic dziwnego, że tym razem położył nacisk na te bardziej "pozytywne" i bajkowe elementy.
Oczywiście, że fabuła jest prozaiczna, jaka miała być niby inna? Ten film nie ma (i nie funkcjonuje) jako oddzielna opowieść tylko to po prostu kolejny odcinek serialu dla fanów żeby spędzili te dwie godziny z aktorami.