Tyle mogę powiedzieć o tym filmie. Jest to kolejny obraz Almodovara, który mnie zniewolił swoją mocą. Po prostu każdy element jest tutaj na swoim miejscu, wszystko jest wyważone nawet zastanawiam się czy nie dać dziesiątki, ale na razie się powstrzymam. Spośród dotychczas przeze mnie obejrzanych filmów tego reżysera, chyba tylko "Wszystko o mojej matce" zrobiło na mnie większe wrażenie. "Drżące ciało" ma fantastycznie dopieszczony klamrowy scenariusz, i co ciekawe jest wyjątkowo konwencjonalny, jak na Pedra - może dlatego, że powstał na podstawie powieści. Bardzo dojrzały film wybitnego reżysera.
Co rozumiesz przez "wyjątkowo konwencjonalny, jak na Pedra" ? Tzn. gdzie tutaj ta konwencja? I czy inne jego dokonania są jej z kolei pozbawione? Almodovar od lat kręci to samo - barwne filmy, których niesamowite w swojej śmiałości, prostocie i przenikliwości spostrzeżenia dotyczące różnych aspektów ludzkiej seksualności są ograniczane przez warstwę fabularną. Almodramy (jak ktoś to gdzieś ujął) w swoim nieprawdopodobieństwie ocierają się o południowoamerykańskie opery mydlane... Tutaj element ten sięga chyba zenitu. Tak więc o co chodzi z tą konwencjonalnością czy też niekonwencjonalnością jego innych filmów?