Muszę się niestety pod tym podpisać... Dragon Ball nie nadaje się na ekranizacje z żywymi aktorami. Goku będzie grał jakiś pajac z nażelowanymi włosami... Czy wszystko musi iść pod komerchę? Pachnie mi tu ekranizacją w stylu filmów Uwe Bolla.
Nie no bez przesady. Uwe Bolla nikt nie pobije :D hehe A tak poważnie to czemu wszyscy wychodzą z takiego założenia że film na podstawie Mangi (nie mylić z anime) musi być od razi wierna adaptacją?
No właśnie, bo czy np. taki Batman albo Spiderman były wiernymi adaptacjami? Otóż nie były, w filmie mieliśmy bohaterów i niektóre wątki znane z kart komiksów ale fabuła była wymyślana od podstaw. I to nie ważne że amerykańskie komiksy to nie to samo co japońskie. I to jest komiksem i to, i Mroczny Rycerz jest adaptacją i Dragonball.
OK, ale Dragonball o jedna, ciągła fabuła. Batman był rysowany przez wielu, zupełnie różne historie, mniej lub bardziej ambitne(taki azyl arkham to nijak ma się do większości drukowanej w tm-semicu) i przede wszystkim było tego więcej. Tak samo Spiderman, Hulk czy nawet w mniejszym stopniu Hellblazer. W takim sosie łatwo coś zmienić i nikt nie będzie psioczył, że jakiś wątek czy postać są poprowadzone inaczej, bo w komiksach też było wiele wariantów. A Dragonball to jakby interpretacja gotowego, jedynego scenariusza. Nie jest tak uniwersalny, można by to przyrównać do sfilmowania książki fantasy z ilustracjami autora ;>