Widząc po raz pierwszy trailer, plakaty, zdjęcia z planu itp. poczułam się jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek, ale teraz po nim ochłonęłam i stwierdzam, że wierni i oburzeni fani anime (ja i cała reszta, której pomysł ekranizacji, a już na pewno ekranizacji made in USA się nie podoba) nie powinni się martwic i absolutnie nie powinni myśleć o tym filmie jako o "ekranizacji" bo się rozczarują. Amerykanie pożyczyli nazwę, postacie i zrobili z tego coś całkiem innego, jak mają w zwyczaju przy podobnych produkcjach, tandetnego, ale film może okazać się na swój sposób ciekawy jeśli tylko nie będzie się na niego patrzeć przez pryzmat anime. Osobiście wolałabym żeby ten film nigdy nie powstał. Ten jak i wiele innych ekranizacji książek, anime czy gier (panicznie boję się ekranizacji Tekkena i mam nadzieje, że jednak do tego nie dojdzie >_<).