Dragonball: Ewolucja

Dragonball Evolution
2009
3,2 32 tys. ocen
3,2 10 1 32429
2,1 12 krytyków
Dragonball: Ewolucja
powrót do forum filmu Dragonball: Ewolucja

Najgorsze jest to,ze z idealnego filmu animowanego staraja sie zrobic jakies chu... filmy fabularne...nie bylo tragedii,a jedynie zawod i odechcenie ogladania w polowie...

ocenił(a) film na 2
SteveSiedem

Oooo nie, mój drogi. Najgorsze jest to, że TAKI reżyser łapie się za takie marne filmy. Ja poważnie zacząłem googlować czy James Wong to na pewno ta osoba, o której myślę, ale nie, nie pomyliłem się. Człowiek, który dotknął swoją magiczną ręką dużej części scen walki w najlepszych filmach akcji nagle robi film, który... nie ma pozytywnych opinii. Aż muszę to obejrzeć sam, bo nie wierzę, żeby to takie dziadostwo było. Przecież każdy film Wonga (w większości gra z resztą Jet Li), to mordoklepanina, ale całkiem fajne, nie wymagające skupienia, można spokojnie grać w międzyczasie na PSP i czasem rzucić okiem na fantastyczne sceny walki. Jak obejrze dziś, bądź jutro dorzucę tu ocenę.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 2
Matin

Po obejrzeniu miałem nie komentować nawet, ale nie mogę się powstrzymać. Gdybym włączył film po czołówce, w której widać napis Dragon Ball: Evolution, to przez cały film myślałbym "Goku, Bulma, Picolo? Hmmmm, gdzieś to już było...". I faktycznie, poza smoczymi kulami, postaciami i tytułem film niczym nie nawiązuje do anime. Jeśli ktoś się spodziewa kul energii efektownie rozpierdyczających góry, przemian w pana z żółtymi włosami, zabawnego bajkowego świata z zawsze błekitnym niebem i białymi chmurkami, potężnej energii rzucającej wszystkim wokół, czarnowłosego superbohatera latającego niczym supermen, fantastycznego humoru, z którego słynie anime, czy po prostu bajki z dzieciństwa w fabularnej wersji, to się grubo przeliczy. Nie zawaham się stwierdzić, że gdyby nie scenariusz zapożyczony z anime, to byłby to najbardziej denny film, jaki widziałem. Sceny walki fajne, ale:
- stanowczo za mało fajne, jak na James'a Wong'a
- stanowczo mniej fajne, niż owej fajności spodziewałbym się po fabularnej ekranizacji Dragon Ball'a
Wiedziałem, że będzie kiepsko, ale spodziewałem się tandetnej mordoklepaniny nawiązującej do pierwowzoru (jak Mortal Kombat, to idealny przykład), co otrzymałem, jako widz, to tandetną mordoklepaninę nie nawiązującą do pierwowzoru.

Moja ocena: 2/10, zawyżona z 1/10 (przecież nic nie poradzę na to, że uwielbiam azjatki)

I teraz to, co dla mnie charakterystyczne, czyli odrobina cynizmu na koniec:
To, co podobało mnie się najmniej:
- rola galaktycznego superwojownika odgrywana przez jakiegoś niemrawego hobbita (nie mam pojęcia dlaczego, ale wciąż kojarzy mnie się z Peppin'em z Władcy Pierścieni)
To, co podobało mnie się najbardziej:
- hmmmm... yyyy.... eee... tego, no.... ach, właśnie: Jamie Chung

użytkownik usunięty
Matin

Co do ch... tu się wyrabia? Chciałbym wiedzieć dlaczego to coś ma ocenę 3,8
Mam nadzieję, że niedługo jak tu zajrzę, to ocena spadnie co najmniej do 2,9
Zbesztać to gówno jak tylko się da!

Miałem bardzo podobne odczucia wchodząc tutaj, ocena 3,8 dla tego filmu to ooo wieelee za dużo, jeszcze zachęci jakiegoś biednego nieświadomego fana DB do zobaczenia tego syfu. Widziałem to z rok temu i kompletnie nic nie pamiętam, mój mózg się zbuntował i wyparł ten film :)