dzięki życzliwości Filmweb.pl miałem przyjemnośc (nieprzyjemnosc) obejrzec Dragonball zaledwie wczoraj. pomijajac zmiany w filmie w stosunku do oryginalu w postaci mangi (czy chocby anime), ktore przynajmniej moim zdaniem w kazdym przypadku wyszly filmowi na zle (a o ktorych nie warto wspominac gdyz mowimy o filmie nie o mandze), nie mozna powiedziec o tejze produkcji neistety nawet jednego dobrego slowa. kicz i tandeta na kazdym kroku. nuda i zenada. charakteryzacja niczym z kina klasy B, marni aktorzy. zero dramaturgii, nierobiace kompletnie zadnego wrazenia efekty specjalne. wszystko to, sklada sie na obraz bardziej przypominajacy smietnikowe grafiti niz dobre kino akcji. jest to jednak niczym przy fakcie, ze finalowa walka w produkcji ktora slynela ze spektakularnych scen walki sprowadza sie do jednego ciosu. jest to jedne z najgorszych filmow jaki ogladalem. jedynym pocieszeniem jest slowo ewolucja w tytule, moze choc niektorym da do zrozumienia ze to nie dragonball, ktorego kochaja a marna mistyfikacja. tyle jesli chodzi o opinie czlowieka, ktory nigdy fanem db nie byl i ocenial jedynie sam film. pora na opinie milosnika Goku i ferajny. sprowadza sie ona wlasciwie do jednego zdania. nienawidze Jamesa Wonga, nie chce nigdy juz ogladac zadnego jego filmu ani slyszec jego nazwiska. dragonball byl dla mnie jednym z najlepszych wspomnien z dziecinstwa. jest mi przykro, ze niektorzy w ogole go nie szanuja.