Film jest nakręcony przez ten sam pokrój ludzi którzy robili filmy i plakaty propagandowe
dla stalina, hitlera, jaruzelskiego. Już starożytni wiedzieli że nowy porządek najlepiej się
buduje na gruzach starego podobnie jest z ideami i patologicznymi wręcz poglądami. To
też wykorzystali twórcy 'ducha epoki' od samego początku korzystając z półprawd,
potencjalnej niewiedzy widza i fascynacji spiskową teorią dziejów by przemycić ich
'prawdę' która jest tak samo budowana jak 'prawda' o wyższości rasy białej, braku
ludzkich odruchów u Żydów, o złym stanie gospodarki wynikającym z działań
Solidarności itp. Najgorszą cechą tego pożal się Boże 'dokumentu historycznego' jak go
szanowna redakcja nieszczęśliwie nazwała jest to że wszystkie tezy stawiane w filmie są
przedstawiane jako bezwzględna prawda. Nie mam nic przeciwko ich teorią co do WTC i
wybuchu wojen. Niech robią filmy na ten temat ale nie tak. Bo ten film jednoznacznie
ukierunkowuje widza. Rozdział o chrześcijaństwie jest wręcz obrzydliwy. Trzeba nie mieć
mózgu żeby uwierzyć w ich teorię. Musieli podważyć autentyczność największych
antycznych historyków by dowieść że mówią 'prawdę'. W zasadzie musieli podważyć
wszystko. Najgorsze są te kretyńskie komentarze że 'film zmusza do myślenia' ! Od kiedy
to kłamstwo zmusza do myślenia!? Do myślenia zmusza widza zadawanie mu pytań a
nie ordynarne kłamstwa i manipulacja faktami. DE nie pozostawia widzowi żadnych
pytań. Jest to chory monolog idioty. Biednego idioty który postanowił że nazwie białe
czarnym i że jak wystarczająco dobrze to 'uargumentuje' to ludzie to kupią. Żal mi tych
biedaków którym szkoda czasu by wziąć książkę z fizyki doświadczalnej do ręki, którym
historia prawdziwych historyków jest za trudna do czytania, a edukacja jest nic nie warta,
bo to właśnie tacy ludzie ciągną na szczyt patologie jak ta. To nie jest dokument, to nie
jest film historyczny. Jeśli jesteś wyznawcą filmu nie krępuj się, pisz, dyskutujmy.
Ciekawe jakiego pokroju są ludzie zajmujący się telewizyjną czy kościelną propagandą
"Rozdział o chrześcijaństwie jest wręcz obrzydliwy. Trzeba nie mieć
mózgu żeby uwierzyć w ich teorię"
Nie mam dostatecznej wiedzy historycznej-religioznawczej żeby odnieść się do przytaczanych tam identycznych elementów chrześcijaństwa z wcześniejszymi religiami (12 uczniów proroka, matka dziewica, jego zmartwychwstanie itd), więc jestem wobec tego neutralny, "poważność" chrześcijaństwa można podważyć w o wiele prostszy sposób unaoczniając sprzeczności takie jak "osoba boska" czy "wolna wola człowieka". Zapraszam do merytorycznej dyskusji jeśli się nie boisz
Obawiam się że nie rozumiem Twojego podejścia. Mówisz że czegoś nie wiesz. Ok. Ale tym samym piszesz że zdobycie tej wiedzy jest niemożliwe... Nie jest możliwe przeczytanie mitologii egipskiej? Albo jej fragmentów? Nie jest możliwe przeczytanie mitologii rzymskiej, greckiej?
Pisałem to kilka stron wcześniej: nie mam nic przeciwko temu gdy ktoś nie akceptuje wiary chrześcijańskiej i ją krytykuje. Trudno. Ale propagowanie swoich poglądów i ich agitacja przy pomocy najnormalniejszych w świecie kłamstw uważam za działanie podłe. Jeśli jesteś zainteresowany moją argumentacją to poniżej wklejam część mojej argumentacji odnośnie części pierwszej filmu. Jeśli Cię to jednak nie interesuję to proszę o rozwinięcie swojej myśli z postu powyżej o sprzeczności w określeniu "wolna wola człowieka" i "osoba boska".
Całość wypowiedzi, zaczyna się od rachitycznego argumentu że Jezus podobnie jak milion innych półbogów urodził się 25.XII... Od tego zaczyna się i ciągnie przez jakieś 20min... 25.XII został ustanowiony świętem zamiast Sol invictus świętami bożego narodzenia przez Konstantyna Wielkiego w 356r. którego celem było uspokojenie nastrojów społecznych gdy w Rzymie przybywało chrześcijan... Chrześcijanie nie respektowali tego święta przez prawie 150 lat. Dopiero formalnie stworzony, pożal się Boże, kościół katolicki stwierdził że to nie jest zły pomysł ( o zgrozo!). Jednak ten 'argument' jest punktem zaczepienia. Film w żaden sposób nie wspomina że data 25.XII jest tradycją nie mającą nic wspólnego z informacjami zawartymi w Biblii. Jezus urodził się w ciepłym miesiącu w sezonie suchym, co wyklucza deszczowy grudzień. Historycznie rzecz ujmując pierwsze "rocznice" urodzin obchodzono w kwietniu, ale tak na prawdę do formalnego zawiązania się KK nie było jednej daty którą chrześcijanie uznawali za dzień narodzin Jezusa bo była ona po prostu nieistotna. To jego śmierć jest centralnym punktem wiary a nie jego narodziny. Autor "argumentu" jest albo idiotą, albo analfabetą.
Potem Horus... No tu to faktycznie musiałem poczytać ale nie trzeba było długo szukać. Otóż imiona Horusa zupełnie inaczej się tłumaczy, jego matka nie miała na imię Miriam, historia jego narodzin w żaden sposób nie przypomina narodzin Jezusa, a jego życie tym bardziej. Polecam lekturę "Bogowie Egiptu", "Mitologia Egiptu" itp książki gdzie można ze szczegółami poznać życiorys mitycznego boga i jego dzieje. Nie ma nic co można nazwać podobieństwem. Poza tym w napisach końcowych autor filmu przyznaje się do tego że to nie jest jego teoria ale takiego jednego (teoria ta uznana za błędną dawno dawno temu) którego imienia już nie pamiętam ale jak zechcesz chętnie je odszukam.
Potem Dionizos który nawet nie jest bogiem solarnym...Żenada. Wziąłem jedno z imion z tej ciągnącej się listy "chrystusów" i sprawdziłem je. Już nawet nie pamiętam które. To było imię jakiegoś grackiego boga trawy czy coś w tym rodzaju w każdym bądź razie nie miało ono nic wspólnego z tematem który omawiali. Jeśli więc ktoś robi film i wciska taką ciemnotę to to jest po prostu draństwo a nie dokument.
Idźmy dalej z konkretami: Nawet Żydzi dla których Józef Flawiusz był mało wygodnym reprezentantem kasty kapłańskiej, nie podważają jego zapisów . Jego "Wojny Żydowskie" to najcenniejsze źródło historyczne. Jednak twórcy sądzą inaczej. Pytanie tylko czy można od tak sobie odrzucić jakieś źródło jako niewiarygodne? Nie. Bo w takim razie możemy powiedzieć że Maxwell, Einsten, Dirac też nie zasługują na miano fizyków bo, bo ,bo ,boooo. Bo NIE. Flawiuszowi zarzuca się głównie błędy ilościowe, jednak jakościowych w zasadzie nie ma.
Na prawdę ich nie widzisz? Boska oznacza coś nieograniczonego, osoba coś ograniczonego. Jak człowiek stworzony przez wszechwiedzącego Boga może mieć wolną wole, a nie jej złudzenie? Nie mam za bardzo czasu na studiowanie religii ale wydaje mi się że uczepiłeś się jednej rzeczy pomijając całą reszte
Wydaje mi się że nie znasz definicji słowa "osoba".
Osoba to istota np. człowiek, o pewnych cechach i uzdolnieniach, które stanowią o jego osobowości. Definicji tego słowa jest wiele, ja za najtrafniejszą uważam "osoba to istota świadoma swojego istnienia".
W kontekście osoby nie ma mowy o ograniczeniu lub jego związaniu z postacią człowieka. Jest to pojęcie metafizyczne. Bóg więc jak najbardziej może być osobą.
Jaki sens krytyki rzeczy znanych ze słyszenia, nie poznając ich dogłębnie. Jak możesz mówić "Nie mam za bardzo czasu na studiowanie religii ale wydaje mi się że uczepiłeś się jednej rzeczy pomijając całą resztę" kiedy sam przyznajesz że nie za bardzo wiesz co Ci nie pasuje skoro nie znasz podmiotu swojej niechęci? Nie znam wielu religii... Z zamiłowania badam nurty chrześcijańskie lub pseudo-chrześcijańskie. Ale wiem bardzo mało o Islamie, Buddyzmie. Pomimo że nie zgadzam się z tym co bardzo powierzchownie poznałem w tych religiach nie będę prowadził ich otwartej krytyki. Nie dlatego że nie do końca jestem przekonany czy mój Bóg jest Tym Jedynym, ale z tego prostego powodu że wiedza a nie uczucia są podstawą dobrej, merytorycznej dyskusji. Narażałbym się na szyderstwa... Coś jak w przypadku "masy hamowania"... Nie jestem wszystkowiedzącym i przyznaję że ten zwrot mógł być użyty nieco na wyrost, bo faktycznie masa hamująca jest bardziej adekwatna w przypadku WTC. Jest to wynik powierzchownej wiedzy o tym konkretnym zjawisku. Teraz bez względu na poprawność reszty moich argumentów z powodu takiej ignorancji sam wepchnąłem palce między drzwi.
"Osoba to istota np. człowiek, o pewnych cechach i uzdolnieniach, które stanowią o jego osobowości. Definicji tego słowa jest wiele, ja za najtrafniejszą uważam "osoba to istota świadoma swojego istnienia". W kontekście osoby nie ma mowy o ograniczeniu lub jego związaniu z postacią człowieka. Jest to pojęcie metafizyczne. Bóg więc jak najbardziej może być osobą."
Ty mówisz o wiązaniu pojęcia osoby z postacią człowieka. O graniczeniach osoby świadczą nadane jej przez świat zewnętrzny cechy. Osoba jest czymś całkowicie wykreowanym przez świat którego jest zaledwie małą częścią. Bóg w którego wierzysz nie może istnieć, bo jest istotą samoistną, ma cechy choć nie wywodzi się z żadnego świata - to on stworzył wszechrzecz - wszystko co istnieje, a nie na odwrót. To jest największy absurd religii teistycznych takich jak judaizm, chrześcijaństwo czy islam
"Jaki sens krytyki rzeczy znanych ze słyszenia, nie poznając ich dogłębnie. Jak możesz mówić "Nie mam za bardzo czasu na studiowanie religii ale wydaje mi się że uczepiłeś się jednej rzeczy pomijając całą resztę" kiedy sam przyznajesz że nie za bardzo wiesz co Ci nie pasuje skoro nie znasz podmiotu swojej niechęci?"
Przez długi czas byłem katolikiem który modlił się do mitycznej postaci
"Ale wiem bardzo mało o Islamie, Buddyzmie"
Buddyzm bywa klasyfikowany jako religia tylko przez autorów katolickich opracowań
"O graniczeniach osoby świadczą nadane jej przez świat zewnętrzny cechy" What? A niby jak?
Możemy wypisać kilka cech takich pojęć jak przestrzeń czy prosta, a czy to oznacza że są one skończone w kategoriach w których uważa się je za nieskończone? Nawet jeśli uznamy że Bóg jest jedynie koncepcją, ideą to to co piszesz nie ma sensu. Bo w matematyce mamy kilka przykładów matematycznych tworów które w jakijś dziedzinie są nieskończone pomimo tego że w tej samej dziedzinie posiadają określone cechy.
Ja nie jestem katolikiem, ani świadkiem jehowy, jestem chrześcijaninem który wierzy w Boga Bilii.
Byddyzm na siłę uznaje się za nie-religię, tak samo jak ateizm. Jednak każdy system wartości ściśle związany z jakąś ideą jest religią.
Znam masę, całą rzeszę katolików którzy chodzą do kościoła co niedzielę i święta przez całe swoje życie a nie wiedzą prawie nic o Bogu w które niby "wierzą" więc to że chodziłeś do kościoła i się modliłeś nie jest żadnym wyznacznikiem wiedzy.
Odnośnie zwrotu "Bóg w którego wierzysz nie może istnieć, bo jest istotą samoistną". No takiej bzdury to jeszcze nie słyszałem. Jak fakt że coś jest w zupełności suwerenne uniemożliwia mu istnienie? Nie widzę sprzeczności.
"What? A niby jak?"
Mówimy o cechach Boga które stanowią podstawe wiary chrześcijańskiej, takich jak np. jego wola z której wynikają jego czyny, której to woli nie może posiadać nie będąc częścią jakiegoś świata który powodowałby podejmowanie przez niego decyzji, a ty gdzie zjeżdżasz z tematem? Tak wyglądała każda twoja argumentacja którą miałem przyjemność czytać. Granicą tych twoich mydlin zdążających do nieskończoności jest oczywiście liczba twoich argumentów, wiesz już o jaką funkcje chodzi
"Byddyzm na siłę uznaje się za nie-religię, tak samo jak ateizm. Jednak każdy system wartości ściśle związany z jakąś ideą jest religią."
To jest troche skrzywione myślenie. Buddyzm jest systemem filozoficznym, a ateizm jest nieprzyjmowaniem teizmu. Buddyzm jest filozofią ateistyczną. Ani jedno ani drugie nie jest religią
"Odnośnie zwrotu "Bóg w którego wierzysz nie może istnieć, bo jest istotą samoistną". No takiej bzdury to jeszcze nie słyszałem. Jak fakt że coś jest w zupełności suwerenne uniemożliwia mu istnienie? Nie widzę sprzeczności. "
Piękny unik w twoim wykonaniu. To że istota nie może być samoistna (nie chodzi o istote bytu) nie znaczy że coś takiego jak wszechrzecz nie może być
1. Cechy Boga nie stanowią podstawy wiary chrześcijańskiej. O podstawach stanowi Jego istnienie, Jego wola. Jego cechy są wynikiem obserwacji zachodzących zjawisk.
2. Nie robię uniku. Niby gdzie? W którą stronę? Czy Ty nie rozumiesz słowa "suwerenność"? Suwerenność ogólnie rzecz ujmując to niezależność. Skoro Bóg jest niezależny to znaczy że twoje zdanie "Bóg w którego wierzysz nie może istnieć, bo jest istotą samoistną, ma cechy choć nie wywodzi się z żadnego świata " nie ma sensu, bo zakładasz w nim, że Bóg musi skądś pochodzić jednocześnie zakładając że jest istotą samoistną. Albo zakładasz jedno albo drugie. Stawiając oba założenia nie wykazujesz nielogiczności istnienia Boga ale nieznajomości dogmatów. Bóg, skoro jest suwerenny, to o jego cechach nie stanowi żaden świat, a o początku w ogóle nie ma co mówić skoro nie jest ograniczony czasem, ale jest jego panem.
Religią jest system wierzeń. U ateistów system ten jest prosty jak drut i bardzo prymitywny: nie ma Boga. Ale czym to się różni od systemu w który jest Bóg? Czym? Podmiotem wiary. Ateiści wierzą że to w co inni wierzą nie istnieje, choć nie są w stanie tego dowieść: podoba mi się co Dennis Sciama o tym mówił: "istnienie Boga jest logiczne i nie ma naukowych powodów bym w niego nie wierzył, ale ja po prostu nie chcę i nie będę w niego wierzyć" (jest to parafraza rozmowy, której treść usłyszałem na jednym z wykładów prof. Marka Abramowicza). Przyznał on tym samym że ateizm jest kwestią takiego samego wyboru jak wiara.
" To że istota nie może być samoistna (nie chodzi o istote bytu) nie znaczy że coś takiego jak wszechrzecz nie może być." Czy Ty aby sobie nie przeczysz? Chyba że jako "wszechrzecz" rozumiesz np. wszechświat. Choć teoria wielkiego wybuchu która zakłada samoistne powstanie wszechświata jest równie dedukcyjna co teoria kreacjonizmu. I choćby nie wiem jak bardzo byś się napinał to mówienie o samoistnym powstaniu materii jest równie naukowe co mówienie o tym że materię stworzył Bóg.
"1. Cechy Boga nie stanowią podstawy wiary chrześcijańskiej. O podstawach stanowi Jego istnienie, Jego wola. Jego cechy są wynikiem obserwacji zachodzących zjawisk."
Cechy boga chrześcijańskiego o których mowa to podstawa tej religii, bez wiary w nie nie byłoby jej. Istnienie boga chrześcijańskiego to teza stawiana przez tę religie. Dla kogoś wierzącego to oczywiście coś czego się nie weryfikuje - dogmat który się przyjmuje. Nic nie wskazuje na to że taki twór istnieje, przeciwnie, jest on sprzeczny wewnętrznie:
Niektóre założenia definiujące Boga:
- jest istotą
- jest nieograniczony
- ma wole
- jest wszechwiedzący
"nie ma sensu"
To są poprzedniki negacji twierdzenia o jego istnieniu ściśle rzecz ujmując, a tak w ogóle to nawet przedszkolak by wyłapał sens wypowiedzi...
"Religią jest system wierzeń. U ateistów system ten jest prosty jak drut i bardzo prymitywny: nie ma Boga. Ale czym to się różni od systemu w który jest Bóg? Czym? Podmiotem wiary. Ateiści wierzą że to w co inni wierzą nie istnieje, choć nie są w stanie tego dowieść"
Nie ma żadnego wspólnego systemu wierzeń ateistów, ateistą jest każdy kto nie przyjmuje teizmu, jesteś troche stereotypowy
"ateizm jest kwestią takiego samego wyboru jak wiara."
Nieprawda. Ateistą rodzi się każdy, wierzącym zostajesz pod wpływem indoktrynacji religijnej
Patrzysz strasznie wąsko. Kto ci powiedział że to co rozumiemy jako ciąg przyczynowo-skutkowy ma początek i koniec?
Nie wiem jakie książki czytasz albo jakiego radia słuchasz ale chyba nie za dobrze to robisz... To istnienie Boga jest podstawą wiary a nie jego cechy! Nie rozumiem co tu tłumaczyć? Cechy Boga można poznawać lub je wydedukować na podstawie tejże wiary, a nie na odwrót. Przecież cechy musi mieć ktoś/coś. Nie ma cech samych w sobie...
"Nic nie wskazuje na to że taki twór istnieje, przeciwnie, jest on sprzeczny wewnętrznie(...)" A co wskazuje że taki twór NIE istnieje? Twoja dedukcja odnośnie cech? Która jest błędna i której jak do tej pory nie potrafisz obronić? Bo jak dotąd nie wykazałeś żadnej sprzeczności tylko powtarzasz jakieś dziwne dyrdymały. Gdzie, pytam, gdzie w zestawie tych Twoich "cech" jest sprzeczność? Jak coś jest istotą to nie może być wszechwiedzący? Czy może jak coś jest nieograniczone to nie może być istotą? A może jak ma wolę to nie może być nieograniczony? Tak? Niech stworzy kamień którego nie podniesie. Tak, to jest ta Twoja sprzeczność? Zdanie które jest z gruntu nielogiczne? To tak jakby brać dosłownie "wiem że nic nie wiem", bo jakby wziąć je dosłownie to raczej nikt by Sokratesa nie podziwiał tylko by się z niego śmiał. Jak istota duchowa, absolutna może być sprowadzana do pojęcia siły fizycznej? To jest skrajny brak zrozumienia jej cech.
Nie mam nic przeciwko jeśli nie wierzysz, ale nie mów o czym o czym mało wiesz. Załóżmy że ja znam Zenka. Ja go znam tylko z rozmów telefonicznych i kilku prezentów które od niego dostałem. Ale gadam z nim już z 20 lat i wiem dość dużo o nim. Teraz przychodzisz Ty i mówisz mi że Zenek nie istnieje. Ok. Ale mówiąc podajesz jako argument cechy Zenka, cechy które w żaden sposób nie pokrywają się z tym co ja o nim wiem ani co o nim jest napisane w podręczniku "O Zenku". To jak ja mam brać na poważnie Twoje argumenty. Aby obalić jakąkolwiek teorię trzeba ją znać na wylot, a do tego znać 10 innych, również na wylot. Ty znasz jedną. Swoją. Ateistyczną. I to mi nie przeszkadza. Ale Twój poziom wiedzy o Bogu chrześcijan jest żenująco niski i masz bardzo mało informacji... Prawda jest taka że najpierw musisz założyć że Bóg istnieje, poznać jego wszelkie cechy, wszystko co jest związane z wiarą w Niego, a dopiero potem możesz szukać w tym luk logicznych.
"Nie ma żadnego wspólnego systemu wierzeń ateistów, ateistą jest każdy kto nie przyjmuje teizmu, jesteś troche stereotypowy" Czy Ty w ogóle czytasz to co piszesz? bo to zdanie przeczy same sobie. Bo skoro nie mają wspólnego systemu wierzeń to dlaczego " ateistą jest każdy kto nie przyjmuje teizmu"... Widzisz, komuniści nie wierzą w Boga. Wierzą w socjotechnikę, machlojki, władzę, ale to jest ich system wierzeń. Ateistów system jest prymitywny jak ich wyznanie, ale JEST. Bo nie można nie wierzyć, można jedynie wierzyć w coś innego: intelekt. szkiełko i oko, nie uznawać teizmu.
"Ateistą rodzi się każdy, wierzącym zostajesz pod wpływem indoktrynacji religijnej". Nie ma skrawka na ziemi, żadnego plemienia, żadnego narodu w którym nie występuje Bóg. To raczej przeczy Twojej tezie bo 4 tys. lat temu jak dwa kraje nie wiedziały o swoim istnieniu i nie było między nimi wymiany informacji, to oba miały swoje bóstwa, swój system wierzeń. Tak, tak, dla Ciebie to świetny przykład że religia to opium dla mas. Ale udowodnij że tak jest. Bo jak to możliwe że wszyscy wpadli na ten sam "pomysł" by manipulować ludźmi? To jest dopiero wiara żeby w to wierzyć...
Nie ma dowodu na nie-istnienie Boga. Nie ma.
Nie ma tez dowodu na to ze wsrod nas nie mieszkaja kosmici. Domagac sie dowodu na nieistnienie irracjonalnego wymyslu, paradne.
Jeśli coś jest tak bezsensownie irracjonalne to powinno być masa, cały pęk niezbitych i definitywnych dowodów na to że Boga na pewno nie ma. Podstawą logiki są założenia. To że Ty wychodzisz z innych założeń nie oznacza że te założenia są właściwe i prawdziwe.
Nie. Wy lubicie sformułowania jak "mityczne", "irracjonalne" "głupie", "nielogiczne". Ale gdyby tak na prawda było to środowiska naukowe nie byłyby podzielone w tej kwestii. Bo o znaczna większość Noblistów z różnych dziedzin nauki uważa istnienie Boga za logiczne, lub po prostu w niego wierzą. Jesteś umysłem większym niż Monod? Planck? Sciama? Jak to jest jest że wśród naukowców wiara nie jest traktowana tak jak przez Was - wszystkowiedzących humanistów? Zresztą to nie istotne. Wiara w Boga nie jest nielogiczna.
A! No tak. Wiarygodne źródło obiektywnych opinii i sprawdzonych faktów. Jak mógłbym zapomnieć o tej jakże jaskrawej latarni w mroku informacyjnego chaosu... Ciekawe że nie zacytowałeś kawałka w którym mówią że według sondy przeprowadzonej przez Nature 60% naukowców jest niewierząca (dane zebrane na przełomie 2005-2006r)... Ciekawe. Te dane są równie wiarygodne co sondaże typu "90% dentystów poleca Colgate" albo tym podobne bzdury.
W sferze politycznej i historycznej jak najbardziej nie. Artykuły dot. nauki piszą tam ludzie którzy w przeciwieństwie do ciebie mają tytuły naukowe. Teraz czekam aż podważysz i usuniesz stamtąd te niewiarygodne dane
Mówi to pan fizyk (jak się przedstawia na tym portalu filmowym) który nawet nie ukończył studiów i leczy tutaj swoje kompleksy. Bóg to metafora, a nie FAKTYCZNIE ISTNIEJĄCA NADPRZYRODZONA ISTOTA, ale ty masz taki zabobon w głowie że tego nie pojmiesz
No. Dobrze wiedzieć że wiesz wszystko... Nawet zakładając że wiesz połowę wszystkiego (tak, tak, wiem, wiem, ale załóżmy) to czy jest możliwe żeby Bóg istniał w tej drugiej połowie? Z resztą ten Twój ateizm metafizyczny zakłada że nie da się do końca poznać otaczającego nas świata. Ciekawe tylko że jednocześnie twierdzi że na pewno nie istnieje Bóg... Hmmm.
Widzisz. Ja nigdzie nie napisałem że wiara w boga jest tematem naukowym. Uważam że nauka nie przeczy jego istnieniu, ale pewnie Ty masz na to jakiś domowej roboty aksjomat który obali cokolwiek, ktokolwiek powie.
Szkoda tylko że zamiast się zreflektować to brniesz jak świnia w gnój obrzucając kupą kogo popadnie zamiast przyznać że się myliłeś/użyłeś niefortunnego sformułowania/nie znasz definicji słowa "naukowy".
Bóg dla mnie istnieje, tak samo jak istnieje Kriszna, Allah, Odyn, Papa Smerf, Światowid i każdy inny tego typu twór - w tej części wszechrzeczy. Wiesz już dlaczego? Mój ateizm metafizyczny? Cały czas na tym portalu filmowym starasz się wskazać na istnienie boga chrześcijańskiego sypiąc naukowymi pojęciami które wcale na jego istnienie nie wskazują.
O artykułach dot. nauki wspomniałem tak ogólnie, panie naukowy, bo opluwasz autorów artykułów na wikipedii a ona nie zawsze kłamie. Każdy by załapał tylko nie ty
" bo opluwasz autorów artykułów na wikipedii a ona nie zawsze kłamie. Każdy by załapał tylko nie ty" Czy Ty się dobrze czujesz? A gdzie ja kiedykolwiek wypowiedziałem się o autorach artykułów na WiKi? Czym innym jest treść która podlega, ba! Powinna podlegać krytyce. No ale jak czytanie ze zrozumieniem sprawia Ci taką trudność... Choć czekaj.. Czekaj... A! No tak. Ja zapomniałem że rozmawiam z wróżką która wie wszystko nawet o tym się nie wydarzyło.
Weź i kup sobie lustro bo mam wrażenie że dawno do niego nie zaglądałeś... A Tyś mnie pouczał o postawach życiowych. No to tak jakby mi Jaruzelski tłumaczył dlaczego przemoc jest zła.
Tobie sprawia trudność czytanie ze zrozumieniem własnych wypowiedzi... Zachęcam cie do krytyki tejże treści, ale nie tutaj, tylko tam na wikipedii. Skoro w odróżnieniu od autorów tego artykułu, wiesz jak wygląda sprawa wiary w głupie zabobony w środowiskach naukowych, to możesz wiele od siebie dodać, na swoją własną korzyść. Czekam na poprawienie zamieszczonych tam danych. Chce zobaczyć te bardziej wiarygodne, poparte nie twoją fantazją tylko rzetelnym sondażem
No pewnie. Brnij dalej. Widzę że WiKi to twoja dziewczyna. Spoko: zawsze słucha, nie krytykuje, a na pewno nie zadaje pytań. Ty jednak po prostu lubisz sobie pogadać, ale nie masz za wiele do powiedzenia. Cieszę się niezmiernie że nie masz już czasu.
Chyba zgubiliśmy tutaj wątek. W co ja brnę - to po pierwsze, po drugie przeczytaj sobie swoje wypowiedzi raz jeszcze
Zacytuj mnie lepiej... "Opluwać" jest silnym, negatywnym określeniem na sposób w jaki jedna osoba odnosi się do drugiej. Ja staram się nie używać inwektyw, co najwyżej jestem kąśliwy.
Pękiem niezbitych i i definitywnych dowodów na to że Boga na pewno nie ma, jest fakt, że nie ma ani jednego dowodu na to, że Bog istnieje.
Bog istnieje poki zyje czlowiek, ktory w niego wierzy, a dowodem na to, że tak jest, jest historia bedaca skladowiskiem martwych bogow. Czy przez to, że jakis noblista wierzy w Boga, mamy do czynienia z dowodem na jego istnienie, czy tylko z dowodem na to, że ten noblista w niego wierzy?
Oczywiście zgoda, jeśli idzie o spieranie się w kwestii wierzący-niewierzący noblista. Jest to jedynie potwierdzenie tego że zarówno wiara jak i niewiara jest wyborem.
Jednak odnośnie historii: nie zgadzam się. Czy to możliwe że na przestrzeni tylu tysięcy lat, ludzie rozproszeni po ziemi i do nie dawna nie mający ze sobą żadnego kontaktu, aby wszyscy mieli tą samą cechę, a raczej potrzebę pochodzącą z intelektu? Wg. mnie świadczy to o istnieniu duchowej części każdego z nas i to ta część chce wierzyć. To że religia została później wykorzystywana jako narzędzie władzy jest zupełnie inną sprawą, ale to jest fakt, że na przestrzeni całej naszej historii człowiek chciał wierzyć. Nie obraź się, ale często wydaje mi się żę ateiści czują się wyjątkowi, mają pewnego rodzaju poczucie wyższości bo są inny: nie wierzą w Boga/siłę wyższą.
Odpowiedziales sobie sam. Istnieje nasza duchowosc (w sensie neurologicznej konstrukcji mozgu) i ona chce wierzyc. Od genetycznych roznic osobniczych i wychowania zalezy sila tej potrzeby wiary. Takze od indywidualnych przezyc, ktore te ceche moga wzmacniac. Trudne przezycia gdy tracimy kontrole nad swoim zyciem na przyklad. Systemy wierzen byly zawsze uwarunkowane kulturowo. Gdyby istnial Bog, ktory dal nam dusze/duchowosc (w dodatku taki ktory ma wole nam sie objawiac) to musialby istniec jeden wzorzec myslenia o nim.
Nie obraz sie, ale czesto wydaje mi sie, ze wierzacy czuja sie wyjatkowi, mają pewnego rodzaju poczucie wyższości, że otrzymali dar wiary ;)
Wiara w Boga jest kwestią najpierw osobistych przeżyć, a dopiero potem intelektu.
Odnośnie dowodów na istnienie Boga to oczywiście nie ma takich bo wtedy nie byłaby to wiara (mówię o swerze intelektu, bo przeżycia osobiste są dowodem dla osoby które przez nie przeszła.) ALE! Ale jest taka masa pytań pozostawionych bez odpowiedzi że konkluzja w postaci istnienia Boga nie jest w cale niczym nielogicznym/głupim. Nie jesteśmy w średniowieczu i jesteśmy w stanie lepiej przewidzieć co będzie/nie będzie możliwe do poznania dla naukowców. Kwestia pochodzenia informacji, pochodzenia materii, natury czasu, istnienia masy... To są fundamenty naszego świata o których nie wiemy nic i nie zanosi się że kiedykolwiek dowiemy się skąd ani dlaczego istnieją. Przyrównywanie tego do sytuacji gdzie jakieś plemię wiązało trzęsienie ziemi z jakimś bogiem jest głupotą bo nasz poziom wiedzy jest nieporównywalnie na wyższym poziomie i mamy duży wyższy poziom świadomości otaczającego nas świata.
"Wiara w Boga jest kwestią najpierw osobistych przeżyć, a dopiero potem intelektu."
To nieprawda. Uczysz sie od niemowlectwa od swojego otoczenia o Bogu. Gdyby oderwac cie od tego otoczenia, nie mialbys o nim pojecia. Mozliwe ze osobiste przezycia (zwlaszcza sprawy ktorych bys nie mogl pojac) sklanialyby cie do wrażenia, że istnieje ponadnaturalne, ale daleko stad byloby do wiary w Boga. Religia i pojecie Boga jest konstrukcja intelektualna wzniesioną nad tym wrażeniem przez pokolenia ludzkosci, od prostych konstrukcji, że drzewo czy zwierze ma ducha przez politeistyczne, że kazda sfera otaczajacego nas swiata ma odpowiedzialne bostwo, do teistycznego przekonania o jednej uniwersalnej istocie. Rzeczywiscie wiazalo sie to m. in. z przyrostem wiedzy, co to jest np. blyskawica, pozostale fundamenty tez albo kiedys zrozumiemy, albo tylko skonstatujemy, ze konstrukcja naszego myslenia nie pozwala nam im pojac. Nie bedzie to mialo nic wspolnego z Bogiem, tylko z tym, że genetycznie zostalismy uksztaltowani do rozumienia swiata na podstawowym poziomie fizykalnym. Bo tak jak niepotrzebna nam byla ostrosc wzroku widzaca bakterie, tak i niepotrzebny mozg "widzacy" nature czasu.
Przeżycia to kwestia edukacji a doświadczenia. Nie ma innej "konstrukcji intelektualnej" która funkcjonowałaby w każdym społeczeństwie/grupie. Są różne zasady moralne, różne ustrojstwa społeczne ale Bóg i chęć poznania świata niematerialnego jest wszędzie. Nie ma innej takiej idei, która pochodziłaby z wewnątrz.
Wnioskowanie kiepsko ci idzie, poza tym dopiero co poznałeś to pojęcie. Już zrobiłeś z niego nową etykietkę do obklejania ludzi o innych, niezaściankowych poglądach?
"niezacieśnionych poglądach". To dobre. Rozumiem że jesteś sam w stanie określić się jako osoba światła, otwarta itd... Czy może Twoja wychowawczyni tak mówiła o Tobie? Pozwól by inni to oceniali.
Wiem że wyglądam dla Ciebie jak internetowy szczur. Serio. Ale bardzo ciekawi mnie Twoje źródło wiedzy o mnie. Skąd mnie znasz?
Jutro Jacek, spadam. Znam cie bo ja tak na prawde istnieje tylko w twojej głowie... Jestem projekcją resztek twojego rozsądku. Tak na prawde walisz spamy sam do siebie, a ludzie mają beke. Na razie