Przytoczę pewną sytuację z podstawówki, z trzeciej lub czwartej klasy, nie pamiętam dokładnie. Otóż "pani od religii" nakazała nam pisać na ostatniej stronie zeszytu wszelkie pytania jakie do niej mieliśmy, ale ona nie miała czasu na nie odpowiadać. Wkrótce w moim zeszycie znalazło się pewne pytanie: "Co było pierwsze, Bóg czy dinozaury?". Kiedyś fascynowałem się dinozaurami. Książki, filmy, dawniej zabawki. Sami rozumiecie. Dziwiłem się dlaczego co niedziela (no może nie każda, nikt nie jest idealny ;-]) musiałem słuchać wykładów gościa, który reprezentuje pogląd zaprzeczający ich istnienia. Po sprawdzeniu zeszytu przez w/w osobę dorobiłem się wielkiego znaku zapytania na ów stronie. Gdy zapytałem się dlaczego tak się stało, otrzymałem bardzo prostą i satysfakcjonującą (zdaniem nauczycielki, weźcie również pod uwagę mój ówczesny wiek ) odpowiedź, będącą zarazem pytaniem: "W co wierzysz?".
Nie odpowiedziałem. Dziś mogę napisać, że tamta sytuacja była częścią fundamentu na jakim stawiam swój dzisiejszy ateizm. Jak można wierzyć w coś mającego tyle niedopowiedzeń (powyższe to tylko taki przykład)? Nie chcę w tym miejscu nikogo urazić, ale po prostu ja nie mogę.
Oglądając początek "Zeitgeist" nie bulwersowałem się, raczej uśmiechałem pod nosem. Rozbawiło mnie szczególnie zdjęcie dinozaurów, pytających się o drogę na arkę (dlatego też przytoczyłem powyższą historię).
I tak na koniec. Czuję wyrozumiałość do Komorowskiego za te wszystkie jego słowne wpadki. Biorąc pod uwagę to co wyprawiał Bush, nasz prezydent nie dorasta mu do pięt.
Podsumowując, w erze Disney Channel takie filmy jak "Zeitgeist" to rewelacja. Ale to oczywiście tylko moje zdanie.
Hahahhahha! Faktycznie! W dzieciństwie uwielbiałem dinozaury i też się nad tym zastanawiałem (wszak pochodzę z katolickiej rodziny) Widocznie nie tylko mnie nurtowało to pytanie. Pozdro.