PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33170}
7,3 2 893
oceny
7,3 10 1 2893
Dwie Joasie
powrót do forum filmu Dwie Joasie

Wspaniała komedia z gwiazdorską obsadą, jakby to teraz określono, choć ja wolę powiedzieć, że z WSPANIAŁĄ obsadą bo co to znaczy "gwiazda"? To tylko osoba ciągle goszcząca w plotkarskich mediach, zaś ówcześni aktorzy nie chcieli być gwiazdami w takim znaczeniu, bawiąc ciągle na balach, robiąc wokół siebie niemało hałasu częstymi skandalami, ale świetnie grając w teatrach i kinie.

Obsada jest tu zaś imponująca:
Brodniewicz- tak jak jego fraku, idealnie skrojony do roli przystojnego, wziętego adwokata (w tym fraku wygląda tu że ach!). Tu zaś dodatkowo zaskakuje komediowymi umiejętnościami

Smosarska- jak zwykle piękna, subtelna dama, tu o dwóch twarzach tak, że również i przezabawna

Ina Benita- stworzona do takich ról, ujmująco wyniosła kobietka, takie połączenie Dietrich, Monroei Bardot, świadoma swoich wdzięków, które dumnie prezentuje w tej cudownej srebrnej cekinowej cyt. :"sukni FF prosto z Paryża, rozumiecie? takie, takie cekiny, cekiny, a potem obcisła, obcisła, obcisła, obcisła" której jej zazdroszczę :)

Znicz i Fijewski- świetni jak zwykle w rolach komediowych, pierwszy jako poważny stary urzędnik a a drugi jako jego przeciwieństwo, młody figlarny chłopak na posyłki

Grabowski- jako typowy zabawny paryski fircyk, właściciel domu mód

Zelwerowicz-zabawnie bezlitosny, rządny zemsty acz niedoszły rogacz

Do tego jeszcze dochodzą Loda Niemirzanka w epizodzie, niezły Wojciech Ruszkowski jako przyjaciel gł. bohatera i Lucyna Szczepańska jako przyjaciółka tytułowej bohaterki z iście słowiczym głosem (w realu wspaniała przedwojenna śpiewaczka) szkoda, że w tym filmie nie mamy możliwości więcej jej posłuchać.

Tak więc i sama obsada i to jak wszyscy aktorzy zagrali swoje role jest już niezwykłe a dodać jeszcze trzeba parę słów o scenariuszu, który jest tak skonstruowany, że widz się nie nudzi ani przez moment za to niemal cały czas z twarzy nie znika uśmiech jak przecież być powinno na udanej komedii. Wszystkie te nieporozumienia, seria pomyłek sprawiają, że jest to jeden z najlepszych filmów tego gatunku wyprodukowanych w tamtych latach.

użytkownik usunięty
777temida

Scenariusz jest rzeczywiście przemyślany, aktorzy grają bardzo dobrze - lecz film jako komedia sprawdza się dziś średnio, stanowi raczej portret swoich czasów. Portret niestety niezbyt pochlebny.
Amant-pan mecenas może i wygląda, jakby zlazł prosto z kart magazynu mód, ale w gruncie rzeczy to kawał dupka. Jak on traktuje tę Joasię? Jest wobec niej opryskliwy, nieuprzejmy, chwilami wręcz chamski. Dziewczyna ubrana nieatrakcyjnie, w okularach, nie zasługuje jego zdaniem na nic lepszego. Nie różni się w tym niczym od swojego kumpla - przygłupa z oślim śmiechem. I tak jest przez cały film. Dopiero kiedy wreszcie się połapał, że Joasia-brzydula jest Joasią-pięknością, zamienił się w samą słodycz (rzyg).
Smosarska znowu, jak w "Lucynie..." gra dziewczynę, która chce przełamać stereotyp kobiety, i znowu zapomina o tym kompletnie, gdy tylko się zakochuje. Jako Lucyna bez problemu rezygnuje (prawdopodobnie) z ambicji zawodowych; tutaj, choć z początku wali z liścia każdego obleśnego typa, który startuje do niej z łapami, ulega czarowi amanta-dupka i zasady biorą w łeb.
Ina Benita zwróciła moją uwagę przede wszystkim bardzo ładnym, dźwięcznym głosem, co słychać nawet mimo fatalnego ówczesnego udźwiękowienia. Choć przypadła jej rola idiotki, bardzo przyjemnie się ją oglądało. Na uznanie zasługuje zwłaszcza scena odprucia tyłu kiecki na balu - chyba niewiele aktorskich piękności zdobyłoby się na zrobienie z siebie postaci komicznej, stojącej w samych majtasach na środku sali, podczas gdy wszyscy leją ze śmiechu. Kobitka śliczna i z poczuciem humoru.
Ale prawdziwą sympatię wzbudził we mnie Michał Znicz, czyli pan Hilary. Dobroduszny, skromny, od początku życzliwy i uprzejmy wobec Joasi. Znicz ma zresztą w sobie coś takiego, że ogromnie go lubię w każdym filmie. Zazwyczaj gra nieśmiałego "poczciwca", którego inni wykorzystują i z którego drwią - niesłusznie. Nie inaczej jest i tutaj; od początku trzymałam stronę pana Hilarego i bardzo przykra była dla mnie scena, kiedy Rostalski zmył mu głowę za minimalne spóźnienie. Bardzo sympatyczna była też postać Antosia-Fijewskiego.
Wszystkie te postacie poruszają się w świecie, w którym przyjęte są określone zasady gry między płciami. Zasady tej gry można skrócić następująco: jesteś ładna i pracujesz - musisz pozwolić szefowi na macanki, laluniu; jesteś brzydka i pracujesz - ciesz się, że w ogóle pracujesz, pokrako. W dzisiejszych czasach wygląda to o tyle lepiej, że seksistowskie uwagi ze strony szefów-amantów od siedmiu boleści są trochę ryzykowne, bo nigdy nie wiadomo, czy nie skończy się to pozwem i procesem, który na pewno by przegrali. Pod tym względem - plus dla dzisiejszych czasów.

"Zasady tej gry można skrócić następująco: jesteś ładna i pracujesz - musisz pozwolić szefowi na macanki, laluniu; jesteś brzydka i pracujesz - ciesz się, że w ogóle pracujesz, pokrako."
:D dobre... Naprawdę się uśmiałam!
ehhh, niestety ta druga część zdania jest do dziś aktualna:(

ocenił(a) film na 5

Niestety zgadzam się z Quay w 100%. Przez wyżej wymienione rzeczy film bardziej mnie irytował niż bawił.

ocenił(a) film na 8
kinomanka95

Film piętnuje obie płci. Zarówno uprzedmiotowianie kobiet i babiarstwo facetów, a zarazem naiwność i wykorzystywanie sex appealu przez kobiety (casting na sekretarkę!). Przecież nikt Smosarskiej nie kazał zakochiwać się w rzekomym bad boyu i chadzie (współczesne pojęcia) w osobie mecenasa. Najwidoczniej nie przeszkadzało jej bycie tą "drugą". Jednocześnie sam mecenas wydaje się być podatny na manipulacje skoro wszedł w jakikolwiek związek ze żmijowatą Benitą:) Ostatecznie to tylko komedyjka, ale, rzekłbym, ponadczasowa i uniwersalna.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones