Młoda Andrea, śniąc o karierze aktorskiej, zaniedbuje męża i kilkuletnie dziecko. Okazja do spełnienia marzeń nadarza się, gdy odrzucony przez środowisko filmowe reżyser Chris Neville proponuje jej rolę w swoim "zupełnie nowym filmie". Ma plan, aby ta produkcja przywróciła go do łask, więc nie bacząc na konsekwencje wciąga Andreę, a pózniej jej męża w niebezpieczną grę...
Film Cohena łączy w sobie elementy thrillera, komediodramatu oraz satyry na hollywoodzki półświatek, w którym każdy myśli tylko o sobie. Mniej więcej do połowy film ogląda się dobrze, obserwujemy ciekawie zaaranżowane morderstwo i zacieranie jego śladów, a następnie poszukiwanie zabójcy, który to... współpracuje z policją. Niestety później akcja rozmywa się wśród plastikowo-satynowej scenografii, psujących się taśm i marnego aktorstwa. Film w filmie, jaki przyjdzie nam oglądać to po prostu za dużo. Nie można za to odmówić "Efektom specjalnym" całkiem udanego i niewymuszonego humoru, nie czepiałbym się też specjalnie dialogów. "Twierdzisz że seks to nie aktorstwo? Spytaj o to pół miliona amerykańskich żon!" Czyż ta riposta Andrei na zarzut męża, że jej kariera wiedzie przez łóżko i równie dobrze mogłaby grać w pornosach nie jest świetna? Chris Neville także nie szczędzi kobietom komplementów: "Kto projektował twoją głowę? Carlo Rambaldi?" Ja się i ubawiłem i nieco wynudziłem. Także ocena na pół - 5/10