Na swoje szczęście, czy nieszczęście zanim obejrzałam film Hirschbiegel'a, czytałam o eksperymencie Zimbardo, co zmieniło całkowicie moje nastawienie do tego obrazu.
Jak wyglądał prawdziwy eksperyment?
Spośród studentów, którzy odpowiedzieli na ogłoszenie wybrano 24 mężczyzn uznanych za najbardziej "stabilnych" fizycznie i psychicznie. Podzielono ich losowo na dwie grupy strażników i więźniów, niezbyt szczegółowo informując ich o tym co ich czeka. Więźniowie dowiedzieli się, że mają zostać w domach gotowi do rozpoczęcia eksperymentu. We współpracy z Policją wszyscy badani, którym przypadła rola więźniów zostali niespodziewanie "aresztowani" w miejscach swego zamieszkania. Oficer policji poinformował ich, że ciąży na nich podejrzenie włamania i rabunku z bronią w ręku, poinformował o przysługujących im prawach, skuł kajdankami, dokonał dokładnej rewizji osobistej i zawiózł na posterunek policji. Tam grupa ta przeszła przez standardowe procedury pobierania odcisków palców, zakładania kartoteki, potem umieszczono ich w celi przejściowej. Każdemu więźniowi przewiązano oczy, po czym jeden z eksperymentatorów przewiózł go do udawanego więzienia. Podczas całej procedury aresztowania, policjanci nie zrezygnowali z formalnego podejścia, unikając odpowiedzi na temat związku aresztowania z badaniami.
Po przyjeździe do eksperymentalnego więzienia każdy więzień został rozebrany i spryskany odkażającym preparatem i przez chwile pozostawiony nago przed celą. Po wręczeniu mu uniformu - luźna źle dopasowana "suknia" z numerem identyfikacyjnym, pod którą nie można było nosić bielizny, wokół kostek umocowano lekki łańcuch i zamek, na stopach gumowe sandały, a włosy zakrywały nylonowe pończochy, z których wykonano rodzaj czepka - zrobiono więźniom zdjęcia i umieszczono w celach nakazując ciszę.
Po sześciu dniach przerwano eksperyment, gdyż pięciu więźniów wpadło w stan skrajnej depresji emocjonalnej, któremu towarzyszyły wybuchy płaczu, gniewu i głębokie doznania lękowe.
Więźniowie najprawdopodobniej nie zostali poinformowani o możliwości rezygnacji w trakcie toczącego się eksperymentu, Każdego kto próbował się wydostać strażnicy zatrzymywali siłą. Więźniowie mieli wrażenie, że tylko za pomocą ułaskawienia mogą zdobyć pozwolenie na opuszczenie więzienia. Byli do tego stopnia zastraszeni i niepewni swojej sytuacji (tego czy są w prawdziwym więzieniu czy to tylko badania), że gdy podczas rozprawy apelacyjnej poinformowano ich, że sprawa ich ewentualnego ułaskawienia musi zostać rozpatrzona przez członków obsługi, nie protestowali i posłusznie wrócili do cel.
Jeśli chodzi zaś o strażników, to Ci byli znacznie lepiej poinformowani. Swoje obowiązki wykonywali bardzo gorliwie i byli zawiedzeni szybkim końcem eksperymentu. Wśród strażników dało się wyodrębnić trzy grupy - 1. zachowująca się przyjaźnie wobec więźniów, 2. strażnicy surowi, ale uczciwi (postępujący wg. ustalonych reguł) i trzecia grupa - strażnicy nadużywający władzy ( wymyślający własne sposoby nękania i okrucieństwa).
Nie można nie zauważyć przerysowania i sztuczności filmu Hirschbiegela, szczególnie jeśli chodzi o zachowanie strażników. Pomysł zlecenia eksperymentu przez wojsko tez nie przypadł mi do gustu.
Szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego scenarzysta tak uprościł całą sprawę, do złych strażników i dobrych więźniów. Wiem, że dzięki temu film silniej oddziałuje na widza, ale mi się to nie podoba.