ma coś z szalonych debiutów lat 80-tych raimiego, coenów, jacksona, i 90-tych tarantino, kevina smitha itd. ironia, pasja, świeżość, taka profesjonalna amatorka
no różnie z tym bywało, ale Desperado to chyba rimejk bardziej niż kontynuacja, czy nie?
nie byłbym aż tak krytyczny w kwestii banderasa, ja bardzo sobie cenię jego prapoczątki - te u almodovara - oraz te końcowe wyczyny - też u almodovara. w międzyczasie, owszem, było trochę wpadek, ba! cała lawina nietrafionych produkcji głównie hollywoodzkich, ale rola wędrownego grajka jak z dowolnej kreskówki texa avery'ego z pewnością do nich nie należy.. zresztą, ja nie jestem bezstronny, ja się - przyznaję - swego czasu to i nawet kochałem w młodym i przepoconym banderasie - zaś i w samej salmie nawet jeszcze bardziej! - zatem straciłem obiektywną trajektorię oblepiania tego sądem i nic na to nie poradzę..
z kolei samo Desperado, jak dla mnie, to jedna z lepszych produkcji rodrigueza, jeśli miałbym się tutaj do czegoś przyczepić to bardziej do jego drugiej części, ta woła o pomstę do nieba - tu podobały mi się wyłącznie piękne i jakby żywcem z dowolnej dolarowej produkcji sergio leone wyciągnięte brudne i przepocone, zakurzone, przeorane i zabrużdżone męskie pyski - no, ale cóż ma wyjść jeśli się robi film tuż po zakończeniu trylogii Mali Agenci innego jeśli nie - nie dajmy się zwieść! - nieoficjalna czwarta odsłona tej głupiutkiej serii..