Świetne kino akcji! Zdjęcia, muzyka pierwsza klasa. Bardzo dobra obsada. Statham stały i niezmienny po raz kolejny w roli płatnego zabójcy. Owen nieźle wypadł w roli ex-comando z wąsikiem. De Niro siakiś taki wyliniały, no dziad po prostu. Ma 68 lat, a w filmie wyglądał na 80 z hakiem. Nie tak być powinno! Ale zagrał bardzo dobrze. Nawet wprowadził 'nieco' humoru do filmu. A tego było jak na lekarstwo. Ot dwie scenki, w których można się uśmiechnąć. Strahovski śliczniutka, było na czym oko zawiesić.
Fabuła to jedna ze słabszych stron 'Elity zabójców'. Jak to jest oparte na faktach, to ja jestem święty mikołaj. Ale tutaj akurat się nie zawiodłem. Krzykliwy tytuł + Statham w roli głównej i wiadomo było, co się święci.
Akcja, akcja i jeszcze raz akcja! I tak też było. Całe szczęście zachowano również jako taki poziom realizmu. Efekty zostały dopracowane, a sceny przemyślane. Film nie raził głupotą. Pełen za to był widowiskowych, emocjonujących pościgów oraz scen walki. Śmierć w filmie poniosło kilka istotnych postaci i każda zginęła w sposób ciekawy, niegłupi a miejscami dość wstrząsający (podczas oglądania twarz mimowolnie układała się w grymas wyrażający niewypowiedziane 'ajjj, to musiało boleć') .
Akcja filmu toczy się w różnych miejscach. Mamy Londyn, Paryż, jest i Bliski Wschód. Są lasy, pustynie i miejskie dżungle, tym samym brak w filmie monotonii, która często bywa nużąca.
Każdy, kto idąc na "Elitę zabójców" oczekiwał maksymalnej dawki akcji, nie powinien z kina wyjść niezadowolony. A tekst 'oparte na faktach' spokojnie można włożyć między bajki. 8/10