bardzo chciałem przyjemnie spędzić 100 minut w kinie oglądając film akcji, którego fabuła podobno została oparta na prawdziwych wydarzeniach.
Zawiodłem się bardzo. Niestety, ale kilka znanych nazwisk i trochę umiejętnie nakręconego mordobicia mnie nie satysfakcjonuje.
Bardzo głupi scenariusz ( podobno oparty na faktach, aż boje się przeczytać książkę, która rzekomo była pierwowzorem, choć czasem scenarzyści bardzo swobodnie traktują pierwowzór literacki). Historia opowiedziana w filmie nijak ma się do realiów epoki.
Decyzję podejmowane przez bohaterów są totalnie bezsensowne. Hunter, wielki specjalista od mokrej roboty daje się podejść jak dziecko przy próbie wykonanie arcykretyńskiego zlecenia.
Głęboko wątpię czy nawet gdyby jego wierny przyjaciel zdecydowałby się mu pomóc podjąłby się wykonania tak idiotycznej misji. Z jego perspektywy o wiele bardziej sensowne byłoby skompletowanie małej grupy szturmowej i odbicie zakładnika. Tak przynajmniej postąpiłby człowiek mający troszkę oleju w głowie i znający zasadę, że z porywaczami-terrorystami nie wchodzi się w żadne kretyńskie układy.
Mordowanie żołnierzy SAS ( oczywiście teraz taki "trynd" panuje , że SAS, Navy Seals i wszelkiej maści oddziały amerykańskie i brytyjskie w kółko dokonują jakiś operacji gdzie wyżynają bezbronną ludność cywilną dla petrodolaru, a za wszystkjim stoi jakieś nieformalne stowarzyszenie ludzi z pogranicza polityki-biznesu-wojska, które knuje globalne spiski, takie filmy powstają na okrągło, ostatnio choćby "greenzone", "international" czy trylogia "Bourne'a", która nijak ma się do pierwowzoru literackiego, ale skutecznie podtrzymuje mit o rzekomym wykorzystywaniu i prowadzeniu testów na żołnierzach, oj ciut długa dygresja ), to wyrównywanie rachunków, sprawiedliwy odwet i już. Żadna tam dezercja czy zdrada. Nie ważne, że jakiś szejk głodzi swój naród, organizuje sobie naloty dywanowe na niepokorne wioski, wspiera eksport rewolucji rękami i nogami i szczerze i oddanie nienawidzi Ameryki i całego zachodniego świata.
To jest nieistotne. Zresztą reżyser nawet nie pokusił się zbytnio o jakiekolwiek nakreślenie realiów tamtej epoki.
Wracając do filmu. Dialogi? Denne, pełne nadęcia, głupie. Robert De Niro ma najlepsze czasy za sobą. Jason Statham ma zawsze ten sam nienaturalny grymas twarzy, na dodatek, jak dla mnie jest to aktor totalnie pozbawiony charyzmy, czegokolwiek charakterystycznego, co pozwoliłoby mu się stać prawdziwym herosem kina akcji. Scena z ciężarówką też niczego sobie. Ja naprawdę lubię jak reżyser czasem puszcza "oko" w stronę widza serwując coś nieco naciąganego, ale zlitujmy się. Tak precyzyjne zaaranżowanie wypadku, zsynchronizowanie wszystkiego w czasie, a do tego przewidzenie reakcji kierowcy jest niesłychanie mało prawdopodobne.
I kilka drobnych detali, które mnie drażniły. Akcja filmu to początek lat 80tych. Każdy kto choć trochę pamięta kino sensacyjne, szpiegowskie z tamtego okresu wie, że bohaterowie tamtych filmów chociażby nieco inaczej się ubierali. W jednej z końcowych scen bohater grany przez Clive'a Owena jedzie już nie nowym Volgsvagenem Jettą podczas gdy ten model (VW JEtta II ) po raz pierwszy wyprodukowano w 1984 roku. I te okulary, które co prawda były stylizowane na tamten okres, ale ich namolne eksponowanie i noszenie w praktycznie każdej sytuacji było irytujące. Scena na dworcu, w której RObert De Niro w magiczny sposób strzela z pistoletu, a kula w nieprawdopodobny wręcz sposób trafia gościa w nogę, zahacza jak dla mnie o podkręcanie kuli z niedoścignionego wręcz wzoru filmu absurdalnego "Wanted".
I naprawdę nie miałbym nic przeciwko temu wszystkiemu gdyby nie jeden szczegół. Film podobno opiera się na prawdziwych wrażeniach, a więc ma ambicje przedstawienia czegoś więcej aniżeli jedynie sprawnie zmontowanych sekwencji pościgów, strzelanin i mordobić. Dlatego też mój odbiór tego filmu jest tak negatywny.
Zgadzam się, słabizna opór. W połowie byłem już zażenowany a w 3/4 miałem ochotę wyjść z kina. De Niro faktycznie powinien już sobie odpuścić i ocalić resztkę dawnej, niepodważalnej sławy.... Statham jak to Statham, Owen spoko.... tak jak napisałeś dialogi to lipa, sceny akcji lipa... 3/10
osobiści enie uważam żeby dialogi były głupie czy nadęte a kilka z nich nawet było autentycznie zabawnych. CO do realiów lat '80 - nie odnotowałem tego. Motyw z de niro ktory dal sie zlapac jak dziecko tez mi niezbyt podszedl, ale w sumie szybko o nim zapomnialem i dalem sie wciagnac w fabule filmu. Uwazam ze film zrealizowany bardzo sprawnie, bez przesady, zadęcia i efekciarstwa (choc akurat zabrakło mi nieco kreatywnego montażu). A strzał de niro był fajny :D
"Tak precyzyjne zaaranżowanie wypadku, zsynchronizowanie wszystkiego w czasie, a do tego przewidzenie reakcji kierowcy jest niesłychanie mało prawdopodobne." masz na mysli scene w ktorej ciezarowka jest zdalnie sterowana?
zgadza się. Tak precyzyjne zaaranżowanie wypadku jest niezwykle mało prawdopodobne ( chociażby ze względu na praktycznie niemożliwą do przewidzenia reakcje kierowcy, który przecież był byłym oficerem SAS oraz osób postronnych znajdujących się w tamtej chwili na jezdni). Jeszcze raz zaznaczam, że film ten odbieram jako próbę przedstawienia historii, która rzekomo miała miejsce. Rozumiem, że dla potrzeb kina zawsze trzeba wszystko ubarwić, ale wszystko ma swoje granice. Uważam również, że nie należy poważnie traktować "speców od mokrej roboty", którzy dobierają taką metodę wykonania egzekucji.
I po raz kolejny nachodzi mniei jedna myśl. Skoro główny bohater udając się do Sułtana za pierwszym razem w celu odwiedzin przyjaciela niemalże dokonał jego odbicia w pojedynkę, to naprawdę nie prościej byłoby skompletować grupę szturmową, która potrafiłaby wykonać takie zadanie błyskawicznie??? Decyzja bohatera o podjęciu się tego zadania przekreśla całkowicie możliwość poważnego potraktowania opowiedzianej historii.
zgadzam się absolutnie, film był żenująco słaby, a już pierwsza akcja w której statham powala przeciwnika kubkiem z wodą ( u sułtana xd) po prostu mnie zniszczyła i do tego dochodzą arcy żałosne dialogi(albo tłumaczenie złe) cyt. Lubią go moje dzieci, żona wszyscy go lubią. Lubią go dzikie zwierzęta. (wtf?). Film nie zasługuje wydania na niego więcej niż 5 zł...