Lepsze były choćby: "Ostrożnie, pożądanie", "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni", "Persepolis", "Obsługiwałem angielskiego króla", czy nawet nasze dzieło: "Pora umierać". Bo jeśli coś jest "najlepsze" z filmów nieanglojęzycznych -to rozumiem, że ze wszystkich, tych niezgłoszonych do udziału w Oscarowym konkursie też. :P Co nie umniejsza faktu, że wygrana z "Katyniem" w pełni zasłużona. UWAGA! BĘDĄ SPOILERY. :P "Fałszerze" to niebanalny film o holokauście, wątek sensacyjny (fałszowanie funtów i dolarów na olbrzymią skalę) wprowadza moralne zawirowania. Bo jak, zdawałoby się, można ocenić zachowanie Żydów, którzy w obozie koncentracyjnym pomagają nazistom w prowadzeniu wojny (fałszując DLA NICH pieniądze) za lepsze warunki mieszkaniowe i pewność przeżycia, tym samym przyczyniając się jednak do przedłużania wojny, a tym samym holokaustu (a więc śmierci innych Żydów). Fakt, że wojna kończy się, nim plan zostaje w pełni wprowadzony w życie niewiele tu zmienia. Kiedy działali -nie wiedzieli jeszcze przecież, jak szybko wojna się skończy. Ruzowitzky pokazuje jednak, że wydawanie sądów nie jest nigdy proste. Produkowanie pieniędzy (a więc pomaganie Niemcom) to także pomaganie sobie nawzajem -w gronie tej garstki Żydów, którą wybrano do zadania. To walka o życie o mniejszym zasięgu. Salomon Sorowitsch to nie tylko człowiek nieczuły na historię i egoista. Pomaga przecież Koli, chroni Burgera, dolary produkuje w ostatniej chwili, by uratować pięciu Żydów, którzy mają zostać rozstrzelani za opóźnienia w produkcji. A na końcu wyzbywa się pieniędzy, które zdobył w trakcie wojny ostentacyjnie przegrywając je w Monte Carlo. Skłania ten film do myślenia. Czego o "Katyniu" powiedzieć nie sposób. Dlatego też daję 8/10 (realizacji i aktorstwu też nie da się wiele zarzucić).