A znasz jakąś "nieśmieszną" komedię? Masło maślane...

Tu bym się akurat spierał, masłem maślanym szybciej określę "cofanie do tyłu" czy też "fakt autentyczny" niż Twój przykład.
Chyba mi nie powiesz, że w swym romansie z X muzą nie natrafiłaś na coś co kala dobre imię kategorii "komedia".
Niestety, przepis na śmieszną komedię jest znany tylko nielicznym ;)

Nie wnikamy chyba szczegółowo w to czy jakaś tam komedia była udana, czy nie. Chodzi o to, że wyznacznikiem gatunkowym komedii jest komizm. Komedia ma być śmieszna! A że czasami komuś coś nie wychodzi (chociaż i tego nie można stwierdzić, bo ludzie mają różne poczucie humoru) no to cóż zdarza się. Śmieszna=komiczna, idąc tym tokiem myślenia dramatyczny dramat. Dla mnie to ewidentne masło maślane. Dobra komedia, udana komedia- ok.

.. "Komedia ma być śmieszna!... " ?!
Jeżeli za każdym razem słowo komedia kojarzysz ze "śmiesznością" i komizmem a nie powiedzmy żenadą, (która ostatnio w
rodzimych produkcjach staje się nagminna) to ja więcej pytań nie mam.

Skojarzenia to sprawa dowolna, nie wnikam co Tobie się z czym kojarzy. O indywidualizmie nie będziemy dyskutować. A gatunkowo- tak komedia, ma być śmieszna, a przynajmniej powinna i ze śmiesznością i komizmem ma się kojarzyć. Jeżeli jakaś komedia jest "śmieszna" czyli krótko mówiąc JEST KOMEDIĄ to jest to dobra komedia, udana komedia (aczkolwiek to kwestia gustu). To jedno z tych maseł maślanych, na które przymyka się oko.

W końcu obejrzałem ...no cóż ...miałki, wtórne, rozgotowane... i choć komedią się zowie WCALE NIE ŚMIESZNE ;)

Mnie się film podobał, coś innego niż hollywoodzka papka. Nie był może śmieszny, że boki zrywać, ale przyjemny i lekki.