To pojęcie dość ogólne, ale jeśli za autora tej kuchni weźmiemy np Ferrana Adrie i Hestona Blumenthala to trudno uznać ten kierunek za tani, czy prosty do przeniesienia pod strzechy restauracji, pytanie na ile opis filmu zgodny jest z fabułą, ale kuchnia molekularna sama w sobie nie jest ani tania, ani prosta w przygotowaniu i stawia restauracji niezwykle wysoko poprzeczkę, co ciekawe najlepsze restauracje rzadko kiedy bywają sukcesem komercyjnym jeśli chodzi o zysk z samego lokalu.
Wiadomo film fabularny - komedia, nie ma sensu robić porównania z dokumentem El Bulli - kuchnia to sztuka, ale i tak się wybiorę zwłaszcza, że nie ma alternatywy.
Zjawisko kuchni molekularnej istnieje, wbrew temu co piszę autor recenzji, nie wiem czy warto się z niego wyśmiewać, choćby metoda sous-vide w bogatszych krajach trafia pod strzechy i ma mocne naukowe uzasadnienie, potrawy nie tracą wartości odżywczych podczas gotowania i zachowują swój naturalny smak, minus to czas gotowania od kilkunastu godzin wzwyż. W USA mamy np bardziej dostępne specjalne garnki do takiego gotowania dla amatorów.