Mam ogromny kłopot z oceną tego filmu. Mimo kunsztu samego Herzoga i uwielbianego przeze mnie
Kinsky'ego, opowiedziana w filmie historia nie dotknęła mnie. Czułam się oddzielona od niej zimnym
szklanym ekranem, film był dla mnie trudny w odbiorze, widocznie nie jest to "moja" estetyka, ale
może Wy macie argumenty, które przekonają mnie do wyższej oceny? Albo może macie diagnozę,
dlaczego ten film do mnie nie przemówił - skoro cenię inne dzieła Herzoga?...
O widzisz, a do mnie akurat średnio przemówiła sama forma tego filmu - trochę jednak zbyt teatralna gra Cardinale i gościa grającego Don Aquilino, do tego mówienie po angielsku z tym śmiesznym akcentem trochę nie pasowało, natomiast samo zestawienie opery i egzotyki amazońskiej dżungli, zderzenie kultury z naturą w tym najdzikszym, nie poznanym przez człowieka i nieco magicznym wymiarze, wypadło znakomicie. Do tego uwielbiam takie historie - o ludziach z pasją, która może wydawać się absurdalna, dążących z wręcz makiawelistyczną bezwzględnością do ich realizacji. O dziwo Fitzgerald tym się różnił od większości tego typu bohaterów, że właściwie w żadnej chwili nie wzbudził we mnie tej odrazy, że jednak trochę przegina - cały czas pozostawał postacią nieskazitelną, a jego upór i pomysł na przeniesienie statku budził tylko i wyłącznie podziw. Pozostałe postacie również były świetnie rozpisane - od Cholo i Huerequeque po biednego dozorcę stacji kolejowej, który przez 6 lat czekał na Fitzgeralda.