Fur to ostatni film jaki było mi dane zobaczyć przed maturą. Postać Diane Arbus przed zobaczeniem filmu nie była mi kompletnie znana, stąd oglądałem z zaciekawieniem historie Diane (czyt. "dajan a właściwie dijan")
Pierwsze 3 min. to szok :D Dalszy ciąg filmu oglądało się bardzo przyjemnie, lecz bez szoku. Film mógłby być trochę ciekawszy, od pierwszej sceny z panem o psiej twarzy akcja zwalnia i zaczyna się romannns z końcówką, która niczym nie zaskakuje. Na szczęście filmowi nie można odmówić świetnego klimatu, smutnego klimatu, który wzmacnia miła grająca przez większość filmu muzyka. Po filmie mam wrażenie, że był grany jeden utwór przez cały film o_O choć to oczywiście nieprawda ;) Zdjęcia też godne pochwały, szczególnie podczas pobytu nad morzem.
Mówiąc o aktorach, muszę pochwalić wiecznie piękną, cudowną, olśniewającą, intrygującą panią o najpiękniejszym spojrzeniu jakie było mi kiedykolwiek ujrzeć - Nicole Kidman. To właśnie ona nadaje ten spokojny klimat. Pan Robert Downey Jr. niewiele mógł pokazać, i tak też zrobił, dla filmu był jak włosy w kanalizacji.
Sądzę, że Fur można porównać do "Miss Potter" choć jest mroczniejszy i bez tylu uśmiechów. Tak więc powtórzę po raz czwarty chyba, film ze świetnym klimatem, jednak "bez erekcji" 7/10
Żałuję, że nie mogłem zobaczyć filmu w kinie. Czekam na wersję DVD