ale cudów nie ma. całość jest jak to miasteczko - nieco nudne, oflaczałe i czeka się na ten moment kuliminacyjny (choć można się go spodziewać to ja jeszcze liczyłam, że będzie inny). Plus to Amber Tamblyn i oczywiście Colin Firth mówiący z amerykańskim akcentem jak prawdziwy południowiec. Orlando Bloom daleko za nimi (czy on dobrze gra tylko postacie rodem z średniowiecza? bo jeśli chodzi o czasy aktualne trochę się gubi.). Mam nadzieję, że może ktoś wyniesie nieco więcej z tego filmu niż ja.