Fabuła iście w "gogolowskim stylu". Ale w odróżnieniu od wielkiego pisarza twórcy filmu nieco przedobrzyli.
Być może założyli, że doprowadzenie akcji do granic farsy mocniej podkreśli powagę finału. "Miejscowy głupek" okazał się wcale nie taki głupi.
Jak dla mnie sekwencji mszy i pogrzebu mogłoby nie być.
Obniżyłem swoją notę właśnie za ten brak finezji.
Zgadzam się. Właściwie to bez całej sekwencji: kolacja - msza - pogrzeb, film traci sens, przestaje być farsą i staje się zwykłym komedio-dramatem.
Masz rację, bardzo "gogolowskie". Dodam, że w jakimś tam małym stopniu kojarzy mi się z Zabić Sekala, ale tak tylko troszkę, jeśli chodzi o zagadnienie ludzkiej obłudy.