Witam wszystkich. Po obejrzeniu filmu i przeczytaniu niektórych wypowiedzi muszę stwierdzić że nie należę do osób które zachwyciły ten film. Obraz John'a Hillcoat'a owszem jest dobrze nakręcony. Co do samej historii ogólnie nie mam zastrzeżeń. Pozostaje mi jednak niedosyt co do scenariusza, który po macoszemu potraktował bohaterów. Przyznam brakowało mi w postaciach emocji. Świetnie zagrał Guy Pearce, który wyróżnia się ze wszystkich. Jego postać jest butna, zmanierowana, z przylizanymi włosami dla której liczy się własny interes. Tom Hardy zagrał dobrze podobnie jak w trzeciej części Batmana, gdzie posługuje się głównie mową ciała. Jednak w tym wypadku nie przekonał mnie do swej postaci. Shia, który miał znaczącą rolę zagrał przeciętnie. Pozostali aktorzy byli tylko tłem z Gary Oldmanem na czele. Szkoda.
Główni bohaterowie, którzy są kimś na wzór gangsterów (przemytników) z założenia przedstawieni są za ludzi, których to prawo czyni złoczyńców. Wcale to nie wzbudza u mnie współczucia. Co do sensu tego prawa sprawa jest dyskusyjna:) Film określiłbym jako szorstki - choć nie traktowałby tego za minus. Końcowa scena strzelaniny na moście jest dziwna, wręcz jakby nie realna. Mam mieszane uczucia co do filmu. Nie zachwycił mnie.