PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=687846}

Gdybym tylko tu był

Wish I Was Here
6,4 13 727
ocen
6,4 10 1 13727
5,7 6
ocen krytyków
Gdybym tylko tu był
powrót do forum filmu Gdybym tylko tu był

Powrót do Garden State w nowym obliczu, taka refleksja naszła mnie po obejrzeniu nowego filmu autorstwa Zachary`ego Braffa i nie mam namyśli nawiązań fabularnych co samą konstrukcję tegoż obrazu. Słowa te określam jako spory komplement, bo rzadko, który film potrafi skłonić widza do refleksji nad swoją egzystencją, wszelkimi poczynaniami jakich dokonujemy oraz ich konsekwencjami.

Aidan Bloom odgrywany przez Braffa to niespełniony i co najważniejsze bezrobotny aktor w średnim wieku, pochodzenia żydowskiego. Na samym początku dowiadujemy się, iż w jego wypadku „głową rodziny” okazuję się być żona głównego bohatera Sarah ( Kate Hudson), która została niejako obarczona obowiązkiem zapewniania swej rodzinie bytu materialnego. Ich dwójka dzieci: nastolatka Grace i sześcioletni Tucker uczęszczają do prywatnej szkoły, opłacanej przez ojca Aidan`a Gabe`a ( w tej roli Mandy Patikson). Problemy w życiu naszego bohatera urealniają się w momencie nawrotu choroby jego taty, który nie może już opłacać wychowania wnucząt, ponieważ potrzebuje pieniędzy na eksperymentalną metodę leczenia raka komórkami macierzystymi. Po drodze poznajemy jeszcze brata Aidan`a, który jest idealnym przykładem niesamowicie inteligentnego, lecz wyalienowanego nerda, nie potrafiącego poradzić sobie z życiem i wylewającego swe rozgoryczenie na forach internetowych, czego dokonuję w swej zaciemnionej przyczepie, usadowionej dla kontrastu nad brzegiem morza, skąpanego w promieniach słońca.
Brak pracy, dramatyczna informacja o zdrowiu rodziciela, niespełniona pogoń za marzeniami i niemożność znalezienia jakiegoś pozytywnego rozwiązania swych problemów mogłyby stanowić doskonałą drogę do ukazania przygnębiającego dramatu, lecz kto pamięta pierwsze dzieło młodego reżysera ten wie, że nie sztuką jest ukazać cierpienie, ale szansę jakie stwarza życie i to właśnie pokazuję Braff.
Co jednak bardzo ważne „Gdybym tylko tu był” nie stara się wyciskać na siłę łez, nie sili się do zalewanie widza wiadrami patosu i nie razi sztucznością. To jasne, że nie każdy w swoim życiu ma możliwość, chęć, czy też umiejętność wypowiadania mądrych sentencji, wyjawiania myśli i uczuć bez poczucia zażenowania, co dostajemy w wykonaniu bohaterów obrazu, lecz podkreślę raz jeszcze, iż w żadnym momencie nie wydawało mi się to pozbawione sensu, czy stereotypowe co cechuje wiele pseudo-ambitnych dramatów filmowych. Dialogi tutaj zawarte naprawdę potrafią skłonić widza do pewnych przemyśleń, jest to ogromna zaleta, cechująca niestety tak niewiele pozycji współczesnej kinematografii. Chwilami „Gdybym tylko tu był” epatuję humorem, jaki wielu może określić jako slapstickowy, jednak osobiście odnoszę się do tego jako błędnego myślenia, ponieważ nie jest on przerysowany, a raczej wywołujący szczery i nieskrępowany uśmiech na twarzy, dając jednocześnie poczucie „możliwej prawdy” z wynikających wydarzeń.
Główni aktorzy przedstawienia nie są na pewno postaciami wybielonymi i są pełni prawdziwych ludzkich wad. Aidan to z jednej strony dobry i kochający ojciec oraz wspaniały mąż dla swej żony, lecz jest on również egoistą, który walczy o swoje marzenia i zamiast szukać pracy aby odciążyć odrobinę Sarah z presji jaką jest obarczona, on jeździ desperacko na kolejne przesłuchania, które niestety są skazane na niepowodzenie. Ojciec Gabe choć szczerze kochający swych synów jest jednak postacią skrytą, zamkniętą ze swymi uczuciami, a na zawnątrz stanowiącą częstokroć obraz szorstkości, czym daję znać w swym wypowiadanym żalu wobec syna geniusza, który nie osiągnął nic z tego co miał nadzieję, iż zbuduję i drugim, który nie potrafi według niego zaopiekować się własną rodziną jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Te dwie postacie to tylko przykłady z panteonu niesamowicie ciekawych osobowości jakimi raczy nas reżyser, w tym filmie nikt nie jest jednowymiarowy.
W tym momencie należy podkreślić jeszcze gościnne występy Jima Parsonsa, czy Donalda Faisona, którzy wywiązują się ze swej roli doskonale.
Nie zatracając się w samych superlatywach film w opinii niektórych widzów może okazać się być prowadzonym w zbyt ślamazarnym tempie, tj. częste wydarzenia są w nim dla przykładu niejako zamknięte klamrą za pomocą bardzo dobrze dobranej ścieżki dźwiękowej, są to jednak przestoje w akcji i choć dla mnie osobiście stanowią one swoisty moment dla refleksji to nie każdemu muszą przypaść do gustu.
Nowe dzieło Braffa to pewnego rodzaju odbicie jego „Powrotu do Garden State” .
To film, który znów wywołuje emocje, szczere i prawdziwe tak obce obecnemu Hollywood. Jest to obraz, który po napisach końcowych pozostają na długo w pamięci i choć nie odważe się powiedzieć, iż mamy do czynienia z filmem lepszym niż poprzednie dzieło reżysera to jednak na pewno nie jest on czymś gorszym.

Zach Braff dziękuje za to, że mogłem tu być...

ocenił(a) film na 3
ronin987

Jeśli wyraz (w tym wypadku imię) anglojęzyczny jest zakończony spółgłoską, to odmieniając go przez polskie przypadki nie wstawiamy apostrofu...

ronin987

Nikt tego nie czyta. Nie pisz już więcej, a jak znowu będziesz coś chciał napisać to weź sobie do serca uwagę >oczywazki<

ocenił(a) film na 8
ronin987

Ja Przeczytałam. Słodko - gorzki film, który wywołał zarówno śmiech, jak i łzy. Podnosi na duchu, zmuszając jednocześnie widzą do refleksji. Każdy ma inną wrażliwość, jednak opiniami osób, które film przewinęły lub oglądały przez palce nie warto się przejmować. Zach znowu pokazał że potrafi kręcić bardzo dobre filmy. Na + zarówno historia, aktorstwo, muzyka jak i zdjęcia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones