Mnie jakoś porwał, za mało w tym wszystkim było ekspresji. Oglądałem, ale nie czułem go.
Nie wiem co masz na myśli pisząc "ekspresję" ale rzeczywiście film ogląda się jakby suchą prezentację rodzącego się uczucia. Tylko może właśnie o to chodziło? Jakby szkic, pozbawiony jakichkolwiek rozpraszających uwagę uroczych scen krajobrazowych (bo rzeczywiście ta plaża w Montevideo to nic specjlanego), mało dialogów wśród których nie znajdziesz żadnych górnolotnych myśli lub sentencji co ogranicza nam domniemania "co myśli bohater", bez wpadającej w ucho muzyki nastrajającej nasze postrzeganie postaci, dużo scen w mroku, ciemnych, jakby umyślnie skupionych na ludziach i ich monotonnym życiu..........może właśnie taki był zamiar, by nic nie rozpraszało widza w obserwowaniu tego jednego konkretnego zachowania człowieka na pograniczu pragnienia miłości i obsesyjnego - niczym stalker - śledzenia jej uosobienia. I może dlatego w tym wszystkim człowiek śmiał się z paru scen, zrobionych z finezją niemieckiej komedii :-)
Ja myślę, że film może zostawić spory niedosyt, bo praktycznie każdy widz był na miejscu bohatera i nie widzi w jego zachowaniu nic nowego dla siebie...........a pewnie by chciał.
Panie Biniez i wy ludzie kina- nie idźcie tą drogą. Ten film nie jest minimalistyczny, on jest po prostu zerem. Nie jestem w stanie wyjaśnić ani fenomenu tego typu kina ani tym bardziej tego filmu. Moim głównym zarzutem jest nuda, nuda przerażająca i wiejąca. Przeżyłam koszmar. Film nie buduje w moim odczuciu żadnego klimatu, główny bohater nie budzi żadnych emocji. Nie ma interesujących dialogów (nawet przy minimalistycznym założeniu, to co pojawiało się w filmie nie było ani zabawne ani przejmujące), pięknych zdjęć czy porywającej muzyki. Nie ma nic. Reżyser miał jakiś pomysł na ten film, jednak na jednej myśli wózek- film nie pojedzie. Zabrakło finezji, polotu, intencji nie w kontekście przesłania, ale zakończenia. Jeśli ten film cokolwiek we mnie pozostawił to tylko złość, że tak strasznie się wynudziłam (a dodam, że nie jestem fanką "akcji" w kinie).
Mam zupełnie odmienne odczucia - film bardzo mi się spodobał, zachwycił portretowaniem zwykłego życia, codziennych, pozornie nieistotnych drobiazgów, które jednak dużo mówią o człowieku...Poza tym, świetnie oddaje to, że praca ochroniarza w supermarkecie jest po prostu śmiertelnie nudna! Ja natomiast nie nudziłam się ani trochę:)
A za przykład nudnego filmu na podobny temat ( obserwowanie z daleka ukochanej osoby) uważam "Cztery noce z Anną"... Antypolecam!