Oczekiwałem po nim wiele, otrzymałem jeszcze więcej.

Rita Hayworth stworzyła naprawdę niezwykłą kreację; o wiele lepszą niż np. w o rok późniejszej "Damie z Szanghaju". Była po prostu bosko przekonująca i niezwykle autentyczna; wierzcie mi, kiedyś miałem (nie)przyjemność uczestniczenia w czymś podobnym – autentyzm bliski 100% (sprawiło to, że na "Gildę" czaiłem się około miesiąca, aby mieć odwagę ją obejrzeć, co i tak odbywało się w stanie permanentnego skurczu żołądka).
Niezwykłe ujęcia i rozkład światła z „Gildy” tworzą prawdziwe arcydzieło w klasie film-noir. Niebanalna akcja, zmienne tempo i wspaniała oprawa muzyczna (Put the blame on mame boys…) sprawiły, że padłem na kolana.

Moja ocena: 10/10, czytaj: pozycja obowiązkowa.
Nie dałem 11/10 z powodu zakończenia ;-)