Wyobraźcie to sobie: Joaquin Phoenix jako Comodus i River Phoenix jako Maximus. Pojedynek aktorski dwóch genialnych braci dałby widowisko, które stało by się filmem historycznym wszech czasów obok takich klasyków jak "Ben Hur" czy "Kleopatra".
River Phoenix jako genialny aktor? River Phoenix jako Gladiator? (...) River Phoenix był dobrym aktorem tylko dlatego, że się zaćpał w młodym wieku. Wszystko mnie dzisiaj denerwuje.
Myślę że jakby żył to mógłby "ukraść" rolę nie tylko Crowe'owi w Gladiatorze, ale w ogóle światowe kino wyglądałoby inaczej. Niestety słabość do prochów go zgubiła, ja sam uważam że gdyby żył, mógłby zagrać np.
- W Titanicu - Jacka Dawsona, zamiast Leonarda Di Caprio,
- W Matrixie - Neo, zamiast Keanu Reevesa,
- W Avatarze - Jake'a Sully zamiast Sama Worthingtona,
- W Piratach z Karaibów - Jacka Sparrowa, zamiast Johnny'ego Deppa
W tym samym co my wszyscy, tylko pozwoliłem sobie na rozmyślania "co by było gdyby". Akurat River Phoenix ze względu na przedwczesną śmierć nie miał czasu na rozwinięcie skrzydeł. Moim zdaniem najlepiej zagrał w "Wybrzeżu Moskitów". Wiem że za jego najbardziej udany występ uważa się film "Moje własne Idaho" - być może, ale nie oglądałem bo to nie moje klimaty.
Jeszcze dodam, że moim zdaniem River mógłby nieźle pasować do roli Legolasa we "Władcy Pierścieni".