Muszę przyznać, że zawiodłem się Maximusie gdy ten pocałował Lucille. Przez cały film do tego momentu był dla mnie wzorem męstwa, człowieka kierującego się zasadami do końca, który w sercu ma jedyną kobiete nawet gdy ta już nie żyję. Który po zwycięskiej bitwie, ogromniej chwale, po propozycji zostania cesarzem, jedynym czego pragnie to wrócić do domu - swojej ukochanej i syna. A tu pokazała się słabość. Rysa na osobowości bohatera. I to głęboka. Odczułem to jakby zdradził swoją zamordowaną żonę. Końcowa scena gdy po śmierci "wracał do domu" wydała mi się nie do końca szczera, niepełna. A wszystko przez ten pocałunek...
wydaje mi się że ta scena miała na celu "uczłowieczyć" Maximusa, być takim lekkim odchyłem od prawości którą prezentował cały film i dodać trochę realizmu do jego postaci. z tego co wiem to dzielili między sobą uczucie w przeszłości, a stara miłość nie rdzewieje...
Świat ma więcej barw niż kolorofon. Mógł chcieć ją zwyczajnie wesprzeć, a pocałunek to nie zdrada. Czasem najbardziej pokrzywdzeni martwią się o czyjeś dobro. Z drugiej strony było tam zbyt wiele seksualności, ale jeśli dajmy na to, (odpukać) zginęła Twoja kobieta, którą kochałeś, to do końca życia masz być singlem? Ja raj traktuję bardziej symbolicznie, jako nagrodę, za bycie prawym.
Dokładnie, nawet mężczyźni całują się na powitanie albo pożegnanie, więc ten pocałunek może być takim symbolicznym pożegnaniem się ze światem, by móc wreszcie dołączyć ze spokojem do najbliższych (idea wielkiego Rzymu - Lucilla - sama w sobie dla Maximusa to szeroko pojęta rodzina). Maximus to prawdziwy wzór cnót - męstwa i wiary, wręcz archetyp dla późniejszych, średniowiecznych przykładów rycerzy oddanych w pełni swoim ideałom, choć jako bohater antyczny - tragiczny - został uwikłany w intrygę, która przyniesie mu mnóstwo cierpienia.