PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1248}
7,2 13 278
ocen
7,2 10 1 13278
7,6 7
ocen krytyków
Glengarry Glen Ross
powrót do forum filmu Glengarry Glen Ross
ocenił(a) film na 10
Poprawiacz_napisowy

We wszystkich tłumaczeniach, łącznie z oficjalnym, próbowano nieudolnie tłumaczyć to słowo, podczas gdy w branży używa się po prostu określenia leady. Mnie to na tyle zirytowało (to, jak i inne błędy), że opracowałem własne napisy - można je pobrać tutaj: opensubtitles. org/pl/subtitles/6032770/glengarry-glen-ross-pl (usuńcie spację przed org)
Jeśli ktoś chce, może je dalej poprawiać, są to jedyne napisy które zdarzyło mi się zrobić, więc pewnie przydałaby się korekta. Dialogi w filmie są często żywcem przeniesione ze sztuki Mameta i niełatwe do tłumaczenia. Odgrywają przy tym tak ważną rolę, że jakość ich tłumaczenia przekłada się wprost na odbiór całego dzieła.

macellarius

"Dialogi w filmie są często żywcem przeniesione ze sztuki Mameta i niełatwe do tłumaczenia. Odgrywają przy tym tak ważną rolę, że jakość ich tłumaczenia przekłada się wprost na odbiór całego dzieła."

Otóż to! Cały ten film opiera się na dialogach, wymianie słów. To słowa są głównymi rekwizytami, a nie na przykład rewolwery, pieniądze czy cokolwiek innego. Wszyscy tam za pomocą słów tworzą rzeczywistość i manipulują innymi. Najlepsza jest ta scena pod koniec, gdy skołowany James Lingk (ten, co go przysłała żona) wychodzi i jednocześnie przeprasza Ricka, że go zawiódł.

A jeśli chodzi o leady, to ja bym jednak tłumaczył - na przykład jako "oferty" albo "zlecenia".

ocenił(a) film na 10
Poprawiacz_napisowy

Obstaję przy swoim. Tłumacz nie może tworzyć alternatywnej rzeczywistości. Słowo lead (pl.wikipedia.org/wiki/Lead_sprzeda%C5%BCowy) jest już głęboko zakorzenione w żargonie branży handlowej (tak jak dealer/diler). Jak już mówiliśmy, język odgrywa ważną rolę, w tym przypadku wzmacnia przedstawienie bohaterów jako zamkniętej grupy z własnym językiem i zwyczajami. Rozumiem, że za tłumaczeniem przemawia obawa, że ktoś nie zrozumie czym ten lead jest, ale już po chwili wychodzi to z kontekstu. Podobnie zresztą może być z amerykańskim widzem, który niekoniecznie musiał się spotkać z leadem w tym znaczeniu

Mam taką tezę, że słaba ocena GGR na FW (IMDB 7,9, RT 88/94) wynika właśnie ze skaszanionego polskiego tłumaczenia. Szkoda, że nie istnieje polski przekład sztuki, ciekawe jak wybrnąłby z tego tłumacz literacki.

macellarius

Mnie się z kolei nie podoba niepotrzebne zaśmiecanie języka polskiego amerykańskim żargonem. Czym się "dealer" różni od handlarza? Tak samo "lead" jest rodzajem oferty kupna. W filmie amerykańskim "lead" brzmi naturalnie i Amerykanina nie razi, ale po polsku brzmi to pretensjonalnie, jakby rozmawiało ze sobą paru nawiedzonych "diamentów" z jakiegoś MLM.

ocenił(a) film na 10
Poprawiacz_napisowy

Rolą tłumacza nie jest manifestowanie swoich poglądów na kondycję języka potocznego. Jeśli musisz wymyślać nieużywane przez nikogo określenie na jakiś desygnat, to coś jest nie tak. Gdyby ktoś postanowił nakręcić w Polsce film o sprzedawcach kredytów, używałby słowa lead. Gdyby kręcił film o napadzie na dilera samochodowego, złodzieje w scenariuszu nie rozmawialiby o skoku na handlarza. Gdyby był to film o pokerze, gracze nie zwracaliby się do rozdającego, tylko do dilera.

macellarius

Może obracamy się w innym środowisku, ale do mnie jeszcze żaden Polak nie powiedział słowa "lead". Zawsze słyszałem "dostałem ofertę", "dałem ofertę" albo coś podobnego. Słowo "dealer" słyszałem, ale albo od pretensjonalnego handlarza albo ironicznie. Być może polscy handlarze nieruchomościami na oferty mówią "leady" i dla nich jest to już nawet naturalne, ale zakładam, że to nie oni składają się na widownię tego filmu.

ocenił(a) film na 10
Poprawiacz_napisowy

Oczywiście, że nie powiedział, bo to jest żargon. Tak samo w USA nie jest to wcale określenie potoczne (proszę bardzo, dowód: thehairpin. com/2012/08/notes-from-an-all-female-glengarry-glen-ross-viewing-party/). Słowo to nie oznacza oferty, tylko dane osobowo-kontaktowe potencjalnego klienta, który zgodził się na ich przetwarzanie. W GGR większość z nich stanowiły osoby przysyłające wycięte z gazet zgłoszenia, w których wyrażały zainteresowanie "superinwestycją" w nieruchomości. Drugie podobne słowo to "sit" (spotkanie z klientem). Tu przyznaję, że nie wiem, czy istnieje polski odpowiednik w branży, więc przetłumaczyłem dosłownie, co oczywiście odbiera trochę uroku dialogowi.

Jeśli dealer brzmi dla ciebie pretensjonalnie, to dlatego, że ustawiłeś się w obozie "niepotrzebne zaśmiecanie języka polskiego amerykańskim żargonem". Określenie "dealer" funkcjonuje już dekady i nie jest widzimisię pretensjonalnego handlowca, tylko formalnym określeniem stosunków łączących przedsiębiorcę z producentem. I zapewne tak mają wpisane w umowie handlowej.

Wracając do sedna, jeśli scenarzysta wymyślił sobie żargon, to ma być żargon, a nie spłycona wersja dla antycypowanej "widowni filmu".

A jeśli dalej się nie zgadzasz, to pozostając w konwencji, that's my message to ya: f-you and you can kiss my.. ;]

macellarius

To nie jest kwestia zgody, tylko kwestia lepszego zrozumienia wzajemnych racji.

Ty wolisz zostawienie oryginalnego żargonu amerykańskiego. Ja uważam, że Amerykanin z amerykańskim żargonem dużo łatwiej złapie kontakt niż Polak. W rezultacie jeśli zostawisz żargon, to to, co w oryginale było tylko specyficznie branżowe, w przekładzie stanie się już dziwaczne i trudno zrozumiałe. Niestety, przekładając dialogi nie masz szans na wprowadzenie infodumpa (specjalnie dla Ciebie użyłem tego żargonowego określenia :-) )

Zainteresowanie jakąś inwestycją, to właśnie oferta kupna. Są oferty marne - właśnie takie kupony z gazet, czy dziś oferty zostawione na stronie internetowej. Ale są też oferty łatwe do sfinalizowania, szczególnie wtedy, gdy ma się na sprzedaż coś atrakcyjnego (jak tytułowe Glengarry). Ale to wszystko oferty: lepsze, gorsze, konkretne, mgliste...

Jeśli chodzi o "dealera" to językoznawcy twierdzą, że okres jego największej popularności już dawno minął. To było wtedy, gdy prawie każdy mały sklepik nazywał się minimarketem.

"Dealer miał szczyt popularności w 1. połowie lat 90., od tej pory jego frekwencja (mierzona w korpusie w stosunku do łącznej objętości tekstów z danego roku) spada."
http://sjp.pwn.pl/slowniki/dealer.html

Nie wiem, na jakiej zasadzie uważasz "dealera" za formalne określenie. W "Kodeksie spółek handlowych" słowo "dealer" w ogóle się nie pojawia.

ocenił(a) film na 10
Poprawiacz_napisowy

Żargon to żargon, w świecie korporacji nie ma granic. Dziwaczne jest dla mnie dopiero zmienianie stylistyki utworu. Widz nie musi łatwo łapać kontaktu, niech się wysili, a w efekcie kontakt ten będzie pełniejszy. Oglądałem GGR z wieloma osobami i jakiekolwiek polskie tłumaczenie "leads" budziło totalne niezrozumienie, bo naprowadzało na niewłaściwy trop (lead;), a do tego miało pokraczne "brzmienie". No i w prawdziwym świecie te spolszczone określenia nie istnieją, co dla mnie wystarczy, by je zdyskwalifikować bez dalszych rozważań.

Co do dealera, to coś wybiórczo cytujesz. Akapit niżej:
"Diler natomiast zaczął swoją karierę w połowie lat 90., miał szczyt popularności około roku 2000, potem nieznaczny spadek, a obecnie znowu ma frekwencję wysoką."

Przez formalne określenie rozumiem to, co napisałem - użycie tego słowa w umowach. KSH odnosi się do stosunków w spółkach, jeśli już, należałoby szukać odniesień w kc, ten jednak zawiera tylko ramowy opis najpopularniejszych umów, które jak wiadomo są dowolnie kształtowane przez strony. Ale to już kolejny temat i kolejny żargon.

ocenił(a) film na 6
macellarius

A może po prostu zamiast kombinować z dziwacznymi "tropami" czy nawet spolszczonymi "leadami" użyć polskie słowo: kontakty? O ile w filmie nie było używane wymiennie z "leads", to w praktyce sprzedażowej zdecydowanie jest - zarówno w krajach anglojęzycznych jak i w polsce (o ile nie częściej "dostałem dobre kontakty (na potencjalnych klientów) od Marka" brzmi naturalniej niż "dostałem dobre leady od Marka").

bart8472

Oczywiście, kontakty są dużo lepsze. Niechby nawet były czasem takie bardziej kolokwialne "namiary". "Mam namiary na świetnych klientów".

Poprawiacz_napisowy

To jeszcze pikuś. Moim zdaniem, są branże, środowiska gdzie słownictwo angielskie jakby naturalnie wchodzi w życie bo nie miało swoich żadnych polskich odpowiedników. Np. branże nowych technologii, informatyka (smarfon, email itp.) czy kultura hiphop (flow, vibe itd.).

Ale jak Twój szef mówi Ci że masz być dla kogoś backupem, to rodzi się we mnie bunt że ja dla nikogo żadnym backupem nie będę!!! Mogę być wsparciem dla tej osoby, mogę być jej pomocnikiem, asystentem...Czy polski język jest uboższy/gorszy od angielskiego? Nie sądzę.

RealKalps

"Ale jak Twój szef mówi Ci że masz być dla kogoś backupem"

A tam tak było, bo już nie pamiętam?

Poprawiacz_napisowy

Nie, tak nie było w tym filmie. Tak mi powiedział kiedyś mój szef :-)

ocenił(a) film na 5
Poprawiacz_napisowy

Właśnie oglądam GGR na TVP Kultura, gdzie pada termin "namiary", który brzmi naturalnie, zrozumiale, a jednocześnie ma zabarwienie kolokwialne. To dobry wybór. Nie wiem, kto tłumaczył, bo nazwisko jeszcze nie padło :)

pacheau_vaughn_fw

Też mi wcześniej przyszły do głowy "namiary". To się po prostu da normalnie po polsku powiedzieć: "masz namiary na klienta?" Ale w zasadzie wszystko jest lepsze niż te "tropy".

ocenił(a) film na 5
Poprawiacz_napisowy

Właśnie film się skończył, tłumaczył Andrzej Chajewski.

Tak, te "tropy" to w ogóle fałszywy trop.

ocenił(a) film na 10
Poprawiacz_napisowy

leady to ewidentnie "namiary".

ocenił(a) film na 9
Poprawiacz_napisowy

Ja z innej beczki: w filmie pada chyba więcej przekleństw niż choćby w Pulp Fiction, ale najbardziej rozwaliło mnie słowo: Fiutojan. Po prostu tarzałem się ze śmiechu, brawo dla tłumacza za ten twór, zresztą całe zdanie jest petardą. Co do wad, to drażniły mnie spolszczenia imion, w dodatku ze zdrobnieniami.

Pyrogenus

Ale to było w napisach, czy w wersji z lektorem?

ocenił(a) film na 9
Poprawiacz_napisowy

Ja miałem w napisach, właśnie w tej wersji z "tropami". Fiutojan otworzył usta i obciągnął mi Cadillaca ;)

ocenił(a) film na 9
Poprawiacz_napisowy

Ja trafiłam na kretyńskie napisy, gdzie sławne polskie słowo pisano notorycznie 'chój'. Nie wspominając o trylionie innych błędów ortograficznych. Sama znam angielski, ale ze względu na rodzinę poszukałam. Mimo wszystko uważam, że mnóstwo rzeczy opiera się tutaj na niuansach intonacji mówiącego i lektor zadusiłby sporo smaczków...

ocenił(a) film na 9
TangoAndWaltz

Z wywiadów wynika, że Pacino interesuje się twórczością Mameta jako taką i nie jest to jedyny utwór przez niego rozkminiany...

ocenił(a) film na 9
TangoAndWaltz

[Kropka. Coś za dużo wielokropków poszło.]

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones