W filmie zaczyna się coś dziać w zasadzie po godzinie.
Zastanawiam się czy gość na telefon zabił główną bohaterkę a reszta to zmyłka reżysera. Billy z wyglądu to wypisz wymaluj Berkovitz i do tego w trakacie rozmowy rzuca tekstem o rynsztoku. Nowa książka głównej bohaterki nosi tytul praktycznie taki sam jak jedna z płyt Slayer'a (z ang. morderca, zabójca).
Ewentualnie Berkovitz w trakcie szczerej rozmowy dochodzi do wniosku, że nie warto zabijać głównej bohaterki. Może ze współczucia itp, i końcówka dzieje się "naprawdę"?
bohaterka przeżyła i wyszła z depresji , katharsis było wyjście ratować murzyna, tak czasem jest że jedna trauma likwiduje drugą
Też tak sądzę, próba ratowania życia drugiego czlowieka była przyczyną opuszczenia przez nią bezpiecznego schronienia i skonfrontowania się z własnymi lękami. Przeżyła ją, dzięki czemu znalazła ukojenie i mogła wrócić do normalnego życia. Mogło też być tak, iż te najgorsze lęki pojawiły się u niej w domu pod postacią seryjnego mordercy, który po rozmowie z nią zrezygnował z jej zabicia. Może czuła to podświadomie, dlatego uznała, iż nastąpił już czas opuszczenia domostwa, ponieważ przebywanie w nim i tak nie gwarantuje tego, iż nic jej się nie stanie. Nadal była w minimalnym, ale jednak, stopniu uzależniona od drugiego człowieka. Ktoś musiał jej dostarczyć jedzenie i zaspokoić potrzebę obcowania z drugim człowiekiem.
Ona nie chciała go ratować, myślała, że to chłopak, który miał zanieść książkę do wydawnictwa. Wybiegła, bo chodziło tylko i wyłącznie o nią.
A ja myślę, że to paranoja bohaterki, która każe jej w każdym zbiegu okoliczności dopatrywać się zagrożenia. Słowa o rynsztoku co prawda pochodzą od mordercy, ale zostały podane przez radio, więc de facto każdy mógł je usłyszeć i powtórzyć.