Nie jest to fabuła, na którą ciężko wpaść, ale jednak zamysł bardzo nietuzinkowy. Być może nie jestem obiektywna, bo kocham zwierzęta. Po seansie dałam filmowi 8, ale skoro do teraz wciąż o "Good boy" myślę, to wskoczyło na 9. Bardzo poruszający obraz. Jest wiele, nomen omen, smaczków, które ten film podbiły w mojej ocenie. Indy milczący, aż do kulminacyjnego momentu, kiedy wręcz zdziera gardło lub odtrącające zachowanie umierającego już Todda względem ukochanego przecież psa.
Nie mogę jednak wykminić, rozpisania scen, kiedy Indy łapie się w pułapkę na lisy, a potem nagle jest przy domu i Todd przywiązuje go do budy. Ktoś ma jakiś pomysł?