Przecież film kwestionuje jedynie METODY pewnych działań, a nie samą zasadność ich podejmowania. Osoby, które nie odnoszą się bezpośrednio do tych właśnie aspektów filmu, tylko krzyczą o "lewackiej agitce", potwornościach stalinizmu itd., zachowują się jak McCarthy podczas swojej żałosnej repliki, w której nie odniósł się merytorycznie do żadnego podniesionego przez Murrowa zarzutu, tylko klepał bezsensowne banały w nadziei, że odwróci to uwagę ludzi od meritum. Mamy zresztą doskonałą próbkę używanych przez niego technik manipulacji, gdy wspomina m.in. o dedykacji poświęconej Murrowowi przez pisarza-socjalistę. To chytre zagranie - rzucić kilka faktów pozornie istotnych dla sprawy, ale pominąć te, które naprawdę mają znaczenie w tym szczególnych przypadku, a więc np. moytwację, dla której dedykacja w ogóle się pojawiła. Dokładnie tą samą zasadą kierował się i w innych sytuacjach. Oskarżał na podstawie poszlak. I nieważne czy działał w słusznej sprawie czy nie. Właśnie dlatego, że nigdy nie mamy pewności, iż sprawa, w której działamy rzeczywiście jest słuszna, trzeba przestrzegać najwyższych standardów przy osądzaniu ludzi o poglądach przeciwnych. I nie ma znaczenia czy u steru jest socjalista czy kapitalista. Przyzwoitym człowiekiem wypada być zawsze.
Zdecydowanie popieram Twoje zdanie. Film nie jest negacją jakiejkolwiek ideologii. Jest on za to wyrazem sprzeciwu, dla ślepego rozliczania ludzi, bez zasadnego podejrzenia, nie mówiąc już o weryfikacji tych podejrzeń. Czasami działania McCarth`ego przypominały metody Stalina w stylu "Dajcie mi człowieka, a paragraf znajdzie się dla niego raz-dwa".
również popieram, bo tak samo odebrałem przesłanie filmu.
te same techniki manipulacji dostrzec można np. w "polemice" prasowej między Gazetą Wyborczą, a Waldemarem Łysiakiem (bo w zasadzie pisarz się głównie bronił) - tzn. nieważne gdzie leży prawda, liczy się aby dokopać przeciwnikowi i zmanipulować opinię publiczną, tak aby przyznała rację jedynej "słusznej" stronie