Siłą filmu "Gran Torino" jest postać Walta Kowalskiego, z którą nie
sposób się nie zidentyfikować. Nie mam na myśli wcale rasistowskich
akcentów, których w filmie nie brakuje, ale fakt, że z czasem człowiek
nabiera dystansu do tego co go otacza i co jest w stanie zaobserwować.
Najczęściej wnioski, które wysnuje z tych obserwacji przyozdabia krótkim
aczkolwiek treściwym komentarzem. Komentarze te właśnie sprawiają, że
film jest wielowymiarowy i (z braku lepszego określenia) życiowy.
"Życiowość" filmu przejawia się w tym ,że mimo iż porusza on takie
kwestie jak: rasizm, wielokulturowość, przestępczość, wojna oraz inne
znane nam z życia codziennego jak i telewizji, to w niemal każdym
momencie pojawia się element humorystyczny. Nic nie jest tylko czarne
albo tylko białe, dzięki czemu ciężko jest "Gran Torino" zaszufladkować.
[UWAGA SPOILER!] W filmie u Walta można zaobserwować przemianę, która
dokonuje się po dokładniejszym poznaniu sąsiadów będących Hmongami
(grupa etniczna wywodząca się z Azji Południowo-Wschodniej). Osobiście
nie do końca podobało mi się, że ta przemiana zaszła w głównym bohaterze
tak szybko. Przez kilkadziesiąt lat był zagorzałym rasistą natomiast po
kilku perypetiach z wyżej wspomnianymi ludźmi jest gotów oddać życie
żeby ochronić kilkoro z nich (teoretycznie była to forma pokuty za
bestialskie traktowanie przedstawicieli "żółtej" rasy podczas wojny w
Wietnamie). Zdaję sobie sprawę, że było to potraktowane ograniczeniami
czasowymi, a akcja filmu nie ogranicza się do 1 tygodnia, ale mimo
wszystko przemiana ta przebiega bardzo szybko.
Na zakończenie, scena czytania testamentu była świetna i w wielkim
stopniu daje obraz tego jakim filmem jest "Gran Torino". Oto cytat "And
I'd like to leave my 1972 Gran Torino to...my friend... Thao Vang Lor.
On the condition that you don't chop-top the roof like one of those
beaners, don't paint any idiotic flames on it like some white trash
hillbilly, and don't put a big, gay spoiler on the rear end like you see
on all the other zipperheads' cars. It just looks like hell. If you can
refrain from doing any of that... it's yours."
W mojej opinii przemiana wcale nie nastąpiła tak szybko, bo od wielu rzeczy Walta dzielił pretekst, którego oczekiwał, ale której w ogóle się nie spodziewał (ewentualnie ze strony rodziny, ale przecież tu był przekonany, że popełnione przez niego błędy wychowawcze wykluczają cokolwiek).
Poza tym, odczytany testament, który tu przytaczasz, pozwala wierzyć, że przemiana przemianą, ale "poprawności politycznej" w Walcie szukać nie ma sensu (i dobrze :-)).
Pozdrawiam.
Co do poprawności politycznej to, tak jak mówisz, nie chce ona
towarzyszy Waltowi do samego końca. Miałem na myśli przemianę tylko w
odniesieniu do tej grupki ludzi mieszkającej obok.
A propos wielokulturowosci.. Zauwazmy tez, ze nawet Kowalski - zagorzaly patriota i rasista - jest nazywany Polakiem. Mozemy sie tylko domyslac, czy jest synem, czy wnukiem imigrantow. Prawda jest taka, ze narod amerykanski nie istnieje jako taki.
Prawo do tamtej ziemii maja tylko Indianie.
Dlatego dla mnie jest to troche przewrotne - osoba, ktora nie akceptuje przybyszy z innych krajow sama jest potomkiem takich.
Ot i caly rasizm Amerykanow.
Sprostowanie do opinii: "[...](teoretycznie była to forma pokuty za
bestialskie traktowanie przedstawicieli "żółtej" rasy podczas wojny w
Wietnamie)[...]".
Oczywiście nie chodziło o wojnę w Wietnamie tylko o wojnę w Korei,
pomyłka.
Poprawka do komentarza:
Co do poprawności politycznej to, tak jak mówisz, towarzyszy Waltowi do
samego końca. Miałem na myśli przemianę tylko w
odniesieniu do tej grupki ludzi mieszkającej obok.
Ehh...Szkoda, że nie ma możliwości edycji komentarzy (albo ja nie mogę
takowej dostrzec).