7,9 347 tys. ocen
7,9 10 1 346715
7,8 60 krytyków
Gwiezdne wojny: Część IV - Nowa nadzieja
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część IV - Nowa nadzieja

Jak na tamte czasy, to efekty specjalne- rewelacja. Swoją drogą wyglądają przynajmniej NATURALNIE, w przeciwieństwie do wypicusiowanych współczesnych.

Fabuła mogłaby być lepsza, bo SW mają ciekawy temat, tylko spieprzony scenariuszem... W sensie to taka nieskomplikowana, przewidywalna bajeczka troszkę.

Podsumowując:
plus za efekty specjalne (podejrzewam, ze w tamtych latach dość rewolucyjne), temat i Harrisona Forda <3

minus za kiepskie dialogi i za mało urozmaiconą fabułę jak dla mnie... Chociaż w drętwocie i tak nic nie przebija Mrocznego Widma.

ocenił(a) film na 9
szklaneskrzydla

Zgadzam się w 100%-ach. Tylko ja z racji tego że stara trylogia to moje ulubione filmy z Star Wars trochę przymykam oko na słabe dialogi i średnią fabułę.

ocenił(a) film na 10
ringos

Czy dialogi są słabe ? Lepsze na tle dialogów z mdłego wątku miłosnego Anakina i Padme. Moim zdaniem największym atutem Nowej Nadziei nie są efekty specjalne lecz gra aktorska szczególnie Alec Guiness i jego słynna kwestia z odpowiedzią na pytanie Luke'a jak zginął jego Ojciec (akurat z Nowej Nadziei to moja ulubiona scena) bo w dwóch pozostałych częściach Imperium I Powrocie Jedi największym atutem filmów jest muzyka Johna Williamsa. (porównajcie sobie nawet pojedynek Vadera z Obi-wanem, w którym brak muzyki w tle aż do sceny śmierci Kenobiego do walki Luke'a z Vaderem na Bespinie z motywm Clash of the Lightsaber czy pojedynku z szóstej części z melodią Battle of the Endor.)

ocenił(a) film na 9
rusekolsztyn

Na pewno są lepsze niż te w nowej trylogii (mówię o dialogach). I przepraszam za ogromne przeoczenie, ja również jestem pod wielkim wrażeniem muzyki Williamsa i to nie tylko tej z Gwiezdnych Wojen.

ringos

No pewnie, że niewspółmiernie lepsze od nowej trylogii, mimo wszystko cała saga nie grzeszy polotem w tej kwestii ;). Jak sobie pomyślę, że gdyby do umiejscowienia akcji, tych wszystkich fantastycznych stworów dołożyć więcej tajemniczości i bardziej urozmaicić relacje między postaciami... to by było coś!
Myślę, że wiele osób ma do SW sentyment z dzieciństwa... Tak jak mamy sentyment do ulubionych kreskówek. Fajnie było, gdy się miało tak wspaniałą wyobraźnię, że nawet średni film czy serial potrafił być megainteresujący i krył w sobie miliard zagadek.

szklaneskrzydla

To nie jest Moda na sukces. Film powstał jako przygodowe S/F a nie opera mydlana. Dlatego nakreślił relacje między bohaterami i nie tworzył w nich nieustannych zawirowań.
Przy okazji. Efekty są rewelacyjne nie tylko "jak na tamte czasy". Są po prostu rewelacyjne. Ponadczasowo.

nbl_raziel

Nie mówię o zawirowaniach, a o konkretnym przekazie, bo tego tu brak. A porównanie przykre ciut.
Mając na myśli relacje nie miałam nawet na myśli jakichś wątków miłosnych... w V części sagi moim zdaniem to co jest między Vaderem a Lukiem jest sztuczne prawie jak w "Dlaczego ja"...Skoro już musimy się odwoływać do tego co leci w polskiej telewizorni.

Moda na sukces raczej nie jest skomplikowana jeśli chodzi o zamysł, koncept...każdy z każdym, cała filozofia. Widzę , że nie zrozumiałeś mojego postu. Chodziło mi o wrzucenie w tą bajeczkę trochę prawdziwego mroku, jaki jest w bardzo wielu dobrych produkcjach SF. Trochę postpunku trochę ucisku - a ten film to trochę taka pochwała amerykańskiej demokracji jak tak patrzę. Saga niestety jest ciut upraszczająca problemy i infantylna, zwłaszcza Mroczne Widmo.

szklaneskrzydla

Tu zadziałała komercha - film miał trafić do jak najszerszego grona odbiorców. Nie mógł być zbyt mroczny bo to mogłoby oznaczać rodziców opuszczających w pośpiechu kino z przerażonymi dzieciakami pod pachą :) A i tak była draka przy okazji III epizodu, gdyż otwierająca go sekwencja bitwy wywoływała u niektórych ataki epilepsji. Co do relacji Luke - Vader, jasne że była sztuczna. A może raczej nie była wystarczająco dobrze zagrana. Wszak Mark Hamill wielkim aktorem nie był. Podobnie jest zresztą z Haydenem Christensenem - nie jest ani mroczny ani przekonujący lecz żenujący. Powiem to raz jeszcze: Star Wars to przygodowe science-fiction, zatem relacje o których wspominasz schodzą na dalszy plan. Ważniejsza jest technika i sposób jej ukazania (efekty, efekty efekty) i historia.

nbl_raziel

Ale przecież technika i efekty nie wykluczają się z dobrą, wciągającą fabułą. Historia akurat nie była szczególnie ciekawa w mojej ocenie - był taki tylko zarys jakiejś sytuacji politycznej - rozumiem, że imperium trzeba było oczywiście przypiąć łatkę całkowitego zła, a rebelii (jak dobrze zrozumiałam jest ona synonimem demokratów) - łatkę całkowitego dobra. Ja odbieram właśnie SW jak bajeczkę, i nie mogę się tym jakoś super mocno jarać. Nie lubię jak wszystkie postaci są albo czarne, albo białe...
Jak dla mnie potencjału tematu nie wykorzystano. A potencjał był wielki.
Chociaż zdaję sobie oczywiście sprawę, że w kwesti epizodów starszych, sytuacja jest zrozumiała, bo to jeden z pierwszych tego typu filmów, który odniósł komercyjny sukces na taką skalę...
Ale !
Części nowsze, powstały całkiem niedawno. Efekty specjalne mogły być wspaniałym tłem do wartościowej fabuły, przekazującej coś więcej niż " jedi=dobry, sith=zły". Wiem, że może to będzie kiepskie porównanie, ale taki Matrix np. mimo, że jest filmem komercyjnym, mimo, że jest naszprycowany efektami specjalnymi, w ówczesnym czasie najnowszymi - można interpretować na kilka sposobów, ma coś metaforycznego w sobie i wgryza się trochę w psychikę. No ale generalnie Matrix był z ograniczeniem wiekowym od 13 czy 15 lat, więc trochę dzieciaków im odpadło.

No chyba, że wychodzi z tego co tu piszesz, że jest to SF familijne, a od kina familijnego dużo się nie wymaga ;).

szklaneskrzydla

Aa bo ty się spodziewałaś dramatu psychologicznego ^^ Nie. Nie. Nie. Star Wars było jest i będzie bajką o walce dobra ze złem. Bajką dla małych, dużych i pełnoletnich dzieci. Wiedzą to zarówno fani jak i antyfani. Naprawdę oczekiwanie po tego typu produkcjach nadmiernych zawiłości fabularnych może prowadzić jedynie do rozczarowania po projekcji filmu.
Co do Matrixa - nie jest to tematem rozmowy, więc nie będę brnął w off-topic. Ograniczę się tylko do opinii, że Matrix był świetnym i nowatorskim pomysłem, jednak sporo było w nim pseudointelektualnego bełkotu, w którym chyba nawet scenarzysta się pogubił. Ja na to patrzę z przymrużeniem oka. Oprócz nowatorstwa, wyznaczył nowe standardy, które wielu (z różnym skutkiem) naśladowało. I za to ma u mnie 10/10

nbl_raziel

No pewnie że w Mtx. dużo bełkotu jest aczkolwiek ja uwielbiam bełkot, bo z bełkotu rodzi się dyskusja i bełkot pobudza wyobraźnię :). Teraz też patrzę na ten film z przymrużeniem oka, ale jak sobie przypomnę pierwsze wrażenie to kurczę... Nie miałam jakichś zawyżonych wymagań co do SW, po prostu dla mnie to taki film ot do obejrzenia, nic szczególnego... gdybam jedynie, że jakby się scenariusz został dopracowany to mogło by powstać dzieło - a tak powstał lekki film dla wszystkich, ale nie odciskający się jakoś szczególnie w duszy człowieka :).
Generalnie kosmos jest zarąbistym tematem i nawet filmy popularnonaukowe na ten temat są arcyciekawe i wydaje mi się, że wszechświat to miejsce, gdzie nauka splata się z filozofią ściślej niż gdzie indziej.

szklaneskrzydla

Choć nienawidzę tego typu filmów to jednak trzeba dać mu chociaż 9/10 z tego względu, że to jest klasyk gatunku!

ocenił(a) film na 6
szklaneskrzydla

Zgodzę się z Tobą, dodatkowo jak dla mnie wielkim minusem jest nadmiar scen walki, które są nudne jak diabli.