PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671051}

Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Star Wars: Episode VII - The Force Awakens
7,2 240 875
ocen
7,2 10 1 240875
7,4 40
ocen krytyków
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Na początku chciałbym zaznaczyć, że „recenzja” będzie zawierała sporo spojlerów, choć będę starał się ograniczać pod tym względem, więc jeżeli ktoś nie oglądał filmu, to radzę nie czytać dalej . W szczególności, jeżeli ktoś nie jest przygotowany na swego rodzaju falę krytyki od fana, który tylko po to założył konto na Filmwebie .

Od czego by tu zacząć - Chciałbym przede wszystkim powiedzieć, że moją intencją nie jest tzw „hejt”, tylko rzeczowe wypunktowanie wszystkich cech, które sprawiają, że nie mogę uznać, iż „Przebudzenie mocy” było filmem tak dobrym jak wynikałoby z większości recenzji, ani nawet zwyczajnie dobrym . Przyznam, że w przeciwieństwie do większości fanów (a zaliczam się do tych, którzy dość dobrze orientują się w Expanded Universe itd), moje przeczucia co do filmu, zwłaszcza po obejrzeniu trailerów nie były, delikatnie mówiąc, najlepsze . Postanowiłem jednak dać filmowi „czystą kartę” i podejść do niego w miarę możliwości bez jakichkolwiek, złych, czy dobrych oczekiwań . Czy była to dobra decyzja ? Chyba tak, bo gdybym oglądał film nastawiony na coś wielkiego skala rozczarowania byłaby jeszcze większa, natomiast zakładając od razu najgorsze nie byłbym w stanie go w miarę obiektywnie ocenić . Gwoli formalności: film oglądałem w wersji oryginalnej z polskimi napisami, 2D . W miarę możliwości postaram się nie zamieszczać tutaj streszczenia fabuły (która swoją drogą i tak była szczątkowa), chciałbym jednak zanalizować wszystkie złe i dobre cechy tego filmu; podsumowanie i moje czysto osobiste wrażenia zostawmy na koniec tej recenzji .

Nie da się ukryć, że fabuła jest podstawą niemal każdego filmu, a już w szczególności filmu, którego przeznaczeniem nie jest bycie subtelną, filozoficzną opowieścią, w której niewiele się dzieje jeśli chodzi o akcję . Moim pierwszym wrażeniem jest to, że była ona niezwykle chaotyczna . Jak później się dowiedziałem, film został znacząco „przycięty” i niestety jest to bardzo widoczne, zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy ma się wrażenie, że wszystkie wydarzenia następują po sobie w niezbyt logiczny sposób, a przede wszystkim, całość wydaje się dziwnie „przyspieszona”, jakby starano się zmieścić jak najwięcej scen i wątków w jak najkrótszym filmie, mniej więcej jak to zdanie . Drugie wrażenie : niezwykła banalność fabuły . Okej, nie spodziewałem się czegoś niesamowitego po „Gwiezdnych Wojnach”, ale bez przesady: całość filmu sprawiała wrażenie dziwnego miksu „Nowej Nadziei” oraz gier „Knights of the Old Republic” I i II . Nie chodzi nawet o brak głębszej treści, ale o sam fakt bezczelnego kopiowania schematów z poprzednich filmów oraz innych elementów tworzących Expanded Universe; aby wymienić tylko kilka: młoda, biedna, wychowująca się na pustynnej planecie bohaterka zostaje wplątana w walkę ze ZŁYM rządem w tym przypadku części Galaktyki, pomagają jej rozbitkowie z atakowanego przez „złeeee” siły statku, antagoniści dowodzeni są przez wyznawcę Ciemnej Strony w masce (Oh, hi Darth Revan ! ),obie strony szukają brakujących części mapy, wskazującej drogę na nieznaną planetę, uciekają SOKOŁEM MILLENIUM, następnie zostają pojmani, uciekają, trafiają na lesistą planetę (?), gdzie mieści się baza rebeliantów, a w kulminacyjnej scenie niszczą przy pomocy x-wingów gigantyczną stację kosmiczną/superbroń zdolną niszczyć całe planety . Czy czegoś to nie przypomina ? Między innymi to sprawiało, że fabuła była do bólu przewidywalna, ale można by było to jeszcze przecierpieć, gdyby nie fakt, że ze względu na jej wtórność wobec poprzednich części oraz słabą grę aktorską, nie była mnie ona w stanie zainteresować, chociaż naprawdę się starałem i niemal cały seans wytrwale obserwowałem ekran, mimo iż miałem ochotę wyjść .

Pomijając już fabularny recykling, należy dodać też do tego całe mnóstwo nieścisłości i całkowicie nielogicznych rozwiązań, które pojawiają się w całym filmie . Z tych najbardziej rażących wymienię chociażby: skąd nagle na planecie, gdzie bohaterowie spotykają Maz Kanatę podczas ataku sił Nowego Porządku pojawiają się x-wingi Ruchu Oporu ? Imperatyw narracyjny, czy deus ex machina ? Jak Nowy Porządek zdołał zbudować superbroń wielkości całej planety, skoro kontrolujące całą niemalże galaktykę Imperium potrzebowało wielu lat i ogromnych ilości surowców, siły roboczej i pieniędzy aby zbudować Gwiazdę Śmierci ? Skąd Maz miała miecz Luke'a ? Dlaczego Han bez w zasadzie żadnego powodu postanowił porzucić Leię i zostać z powrotem przemytnikiem ? Czemu w jednej z pierwszych scen, aby uniemożliwić Finnowi i Poe'owi wylot z hangaru myśliwcem TIE po prostu nie zamknięto bramy, lub nie wypuszczono setek innych myśliwców w pościg, które musiały przecież znajdować się na tak dużym statku ? Przykłady te można mnożyć, ale idźmy dalej .
Subiektywnie umieszczam soundtrack na drugim miejscu, bo dla mnie osobiście jest to jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy element każdego filmu i dobra muzyka jest w stanie przykryć naprawdę wiele niedociągnięć . Niestety, znowu tu nie mogę go pochwalić . Zastanówmy się tak szczerze: czy pamiętamy jakiś charakterystyczny motyw muzyczny, który był oryginalny dla tej, tylko tej części ? Albo scenę, gdzie był on niesamowicie dobrze dobrany ? Ja nie jestem w stanie wskazać niczego takiego . Dobre fragmenty muzyczne wykorzystywały znane motywy ze starszych części i osobiście miałem wrażenie, że wstawiono je nie dlatego, że pasowały do scen, ale aby obudzić nostalgię widza . Natomiast wszelkie oryginalne fragmenty muzyczne były niesamowicie nijakie, mało charakterystyczne i niezapadające w pamięć . Przez to i mam wrażenie, że w moim przypadku głównie przez to, nie czułem klimatu „Gwiezdnych Wojen” . Nie miałem poczucia, że oglądam kolejną część sagi, tylko raczej coś w rodzaju filmów Marvela .

Będę do bólu szczery co do tego co myślę o scenariuszu i grze aktorskiej: to były jedne z najbardziej sztucznych, drętwych, nienaturalnych i pompatycznych dialogów jakie kiedykolwiek widziałem w filmie . Mówię na razie tylko i wyłącznie o ich treści . To jeszcze nie był poziom takich arcydzieł jak „The Room” czy „Foodfight”, ale jak dla mnie było blisko . Moja cierpliwość ostatecznie wyczerpała się w momencie, kiedy pokazując C-3PO scenarzyści poczuli się zobowiązani włożyć postaci w usta przedstawienie się, wyjaśnienie że ma rękę innego koloru i jedną z najbardziej ordynarnych tzw . (za Nostalgia Criticiem) „exposition” jakie w życiu widziałem, a widziałem wiele . . . Najgorsze są chyba jednak dialogi pomiędzy parą głównych bohaterów prowadzone podczas ucieczki Sokołem Millenium, które wydają się jeszcze bardziej sztuczne (tak, to możliwe ! ), niż w reszcie filmu . Generalnie dużym problemem jest zbyt szybkie budowanie kompletnie niewiarygodnych relacji emocjonalnych między postaciami, które nie dość, że znają się od pięciu minut, to jeszcze do niedawna walczyły po przeciwnych stronach (dotyczy to przede wszystkim Finna i Rey oraz Finna i Poe) . Osobną kwestią jest gra aktorska, która w przypadku każdego z aktorów jest po prostu słaba i/lub zła na swój własny, unikalny sposób . Przede wszystkim, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego J . J . Abrams, mając do dyspozycji tak gigantyczny budżet, wybrał do głównych ról nie tyle nieznanych aktorów, co nieznanych aktorów, którzy nie wykazali się żadnym szczególnym talentem, a w każdym razie na pewno nie w tym filmie . Daisy Ridley wydaje się niesłychanie sztuczna, podobno sam reżyser określił jej grę jako „drewnianą” . Nie wiem czy to prawda, ale to określenie świetnie pasuje, zwłaszcza, że mamy całe sceny kiedy po prostu wpatruje się w innych aktorów bez jakichkolwiek emocji na twarzy, np kiedy słuchają opowieści Hana na Sokole Millenium . Spotkałem się z pochwałami co do tego, iż postać ta jest „feministyczna”, jednak mnie osobiście wydaje się to nieuzasadnione . Być może dlatego, że sam fakt, że jednym z głównych bohaterów jest kobieta i że podejmuje ona walkę, także dosłowną jest dla mnie czymś całkiem naturalnym i nie widzę w tym nic rewolucyjnego . To prawda, że zarówno fandom jak i filmy sagi były dotychczas mocno zmaskulinizowane, ale mieliśmy też silne postaci kobiece, jak Leia (najmłodsza senator w historii Republiki i Imperium, jedna z przywódczyń Rebelii, w expanded universe prezydent Nowej Republiki), Padme Amidala (królowa Naboo, senator), Mon Mothma (również senator, przywódczyni Rebelii), czy znani rycerze Jedi płci żeńskiej jak Ayla Secura, Luminara Unduli i wiele innych . Kobiety te potrafiły się realizować nie tylko jako polityk, ale także często matki oraz aktywnie potrafiły walczyć w interesie swoim i innych . Na tym tle nie widzę w postaci Rey nic rewolucyjnego, zwłaszcza przy słabym poziomie gry aktorskiej Ridley . John Boyega nie wydaje się aż tak „sztywny”, ale nie da się ukryć, że brak mu charyzmy i „tego czegoś” co sprawiłoby, że nadałby swojej postaci jakiś bardziej wyrazisty charakter, coś co sprawiałoby, że nie wydawałaby się ona tylko jednym z setek identycznych protagonistów . Adam Driver jako Kylo Ren sprawia niedorzeczne wrażenie . Może częściowo miało tak być, że jeden z głównych przeciwników wciąż jest jeszcze adeptem z wieloma problemami emocjonalnymi, jednak nie sądzę, aby celem twórców było stworzenie sithańskiego teen drama . Sceny kiedy dostaje on szału i jak rozkapryszone dziecko demoluje pomieszczenia mieczem świetlnym są w dużej mierze po prostu śmieszne w odbiorze . Aktorzy ze „Starej trylogii”, czyli Carrie Fisher i Harrison Ford, grają jakby bardzo chcieli mieć to już za sobą oraz częściowo zdawali sobie sprawę z tego, że to co z tego wyniknie nie będzie dobrym filmem . Nie będę wypowiadał się o Marku Hamillu, który miał tylko jedną scenę, podczas której nie powiedział ani słowa (swoją droga, Luke tak po prostu stał sobie cały czas na szczycie tej skały i kontemplował ocean ? A może specjalnie wszedł na nią, aby malowniczo wyglądać i zmusić Rey do wspinaczki na samą górę ? Nie chcę się czepiać, po prostu wykazuję brak elementarnej logiki w konstruowaniu fabuły . ) Za to już wchodząc w takie małe uszczypliwości : DYSZENIE . Nie wiem, czy ktoś jeszcze to zauważył, ale główni bohaterowie zwłaszcza Finn, niesamowicie często dyszą . Naliczyłem co najmniej 10 scen dyszenia od początku filmu . To tak dla informacji, jeśli ktoś zwrócił na to uwagę . Między innymi słaba gra aktorska połączona z momentami hmmm . . .nietypowym operowaniem kamery w postaci nagłych zbliżeń rodem z gdy komputerowej, sprawiało, że czułem się jakbym oglądał coś co w połowie jest gameplayem gry RPG, a w połowie nie samym filmem, a relacją z planu, gdzie kręcony jest film, który podobno właśnie oglądam . Ten drugi przypadek dotyczy przede wszystkim wszystkich scen z udziałem aktorów ze „Starej trylogii” .

Kolejnym elementem, który mnie osobiście niesłychanie irytował (aczkolwiek nie mogę go w pełni zaliczyć do obiektywnych kryteriów oceny jakości filmu, gdyż jest w dużej mierze motywowany gustami) był humor, czy raczej „humor” . Zabrzmi to może złośliwie, ale według mnie był po prostu żałosny . Zauważyłem „żarty”, które w większości opierały się na slapsticku w rodzaju, że dana postać podskoczy, droid wyciągnie zapalniczkę itd, a także niezręcznie wplecionych w dialog „zabawnych” uwagach . Nie wiem na ile jest to kwestia upodobań, ale dla mnie po prostu zwyczajnie nie były one śmieszne . Były sztuczne, umieszczone w dziwnych miejscach i wyraźnie „na siłę” . Nie będę się rozwodził już nad często występującymi również w innych amerykańskich filmach okrzykach, pojawiających się zwłaszcza w scenach walki, typu „oh yeeaah ! ”, które działają na mnie jak płachta na byka .

Co do scenografii, kostiumów i ogólnie pojętej warstwy plastycznej filmu mam mieszane odczucia . Z jednej strony doceniam to, że dekoracje nawiązywały do stylu i technologii (zwłaszcza mam na myśli wnętrza baz i statków) pokazywanych w starej trylogii, co sprawiało wrażenie pewnej spójności w tym aspekcie . Doceniam także mniej lub bardziej udane łączenie obrazu generowanego komputerowo z modelami, co mimo wszystko częściej zakończyło się jednak szczęśliwie i stanowiło udane nawiązanie do stylu wszystkich poprzednich części . Dostaliśmy też kilka naprawdę pięknych ujęć, zwłaszcza uwzględniających rozbite imperialne statki na powierzchni Jakku . ALE . Niestety zawsze musi być jakieś „ale” . . . Osobiście miałbym dwa główne zarzuty i jedną, nazwijmy to tak: opinię, a kwestii tego, czy to zaleta, czy wada nie zamierzam rozsądzać . Pierwsza wada: leniwie zaprojektowane planety . Przykro mi to mówić, ale akcja rozpoczyna się na Tatooine II, potem przenosi na Yavin/Endor II, kulminację ma na Hoth II/Gwieździe Śmierci model Milion, a finał następuje na planecie „Skończył nam się budżet”, która, co smutne, jest najbardziej oryginalną z nich wszystkich . W skrócie dostaliśmy pustynną planetę, lesistą planetę z ruinami, zimowo-górzystą planetę i właśnie tą szczęsno-nieszczęsną ostatnią . Ach tak, po drodze zniszczone zostaje też kilka Alderaanów/Coruscant które pojawiają się na ekranie na kilka sekund... Druga wada: ruch i wykonanie modeli/kostiumów/lalek, z szczególnym uwzględnieniem przedstawicieli obcych ras . Tak, widzę czytelne nawiązanie do estetyki starej trylogii, ale nie ukrywajmy : bardzo wiele zastosowanych wówczas rozwiązań było podyktowanych uwarunkowaniami technicznymi, a i tak dostaliśmy w niektórych przypadkach komicznie wyglądające postaci (Admirał Ackbar wygląda mniej realistycznie niż w „Powrocie Jedi” . . . ) . Twórcom filmu polecam zapoznanie się z brytyjskim serialem dokumentalnym „Wędrówki z dinozaurami”, który stanowi według mnie jeden z najlepszych przykładów realistycznie wykonanych modeli i lalek, które dobrze wyglądają na ekranie, poruszają się naturalnie i współgrają z ujęciami generowanymi komputerowo wykonanymi przecież już dobre parę lat temu . Uwaga ostatnia/opinia: nie wiem, czy jestem w tym osamotniony, ale patrząc na sposób operowania kamery, zwłaszcza w ujęciach z dużej odległości i koncentrujących się na pejzażu zimowym miałem wrażenie, że oglądam gameplay z Battlefront III . Nie jest to zarzut, czy zaleta, a raczej po prostu obserwacja .

Czuję też potrzebę poświęcenia osobnego akapitu finałowej walce . Nie będę jej streszczał, gdyż jak już pisałem, przede wszystkim kieruję tę recenzję do osób które już widziały film . Czytałem też liczne opinie osób broniących w tej kwestii zarówno filmu, jak i niezadowolnych z jej przebiegu . Cóż . . . jeśli chodzi o mnie, to mam wrażenie, że usprawiedliwianie filmu wynikać może tylko z niewiedzy na temat świata Gwiezdnych Wojen i nie winię nikogo za to, bo często są to naprawdę niuanse . To prawda, Kylo Ren w czasie walki był ranny, był jeszcze adeptem oraz nie panował do końca nad swoimi emocjami; ze wszystkim tym się zgadzam . Jednak na ile prawdopodobne jest, aby osoba która trzyma miecz świetlny najprawdopodobniej pierwszy raz w życiu była w stanie pokonać kogoś, kto od dzieciństwa szkolił się w walce ? Usprawiedliwiane jest to tym, że Rey doznała tytułowego „przebudzenia Mocy”, ale jeśli ktoś zagłebi się w świat „Gwiezdnych Wojen” to dowie się, że w gruncie rzeczy walka mieczem świetlnym opierała się przede wszystkim na umiejętnościach szermierczych oraz sile fizycznej (jak każda walka bronią białą, mówię z doświadczenia), a znaczenie umiejętności związanych z kontrolą Mocy było w niej raczej marginalne . Dla porównania, Luke w całej „Nowej Nadziei” nie odbył żadnej walki, tylko szkolił się m . in . właśnie w posługiwaniu się mieczem, nie tylko kontroli Mocy; a w walce z Vaderem pod koniec „Imperium Kontratakuje” zostaje łatwo pokonany, traci rękę i tak naprawdę jedynym powodem, dla którego przeżył jest to, że Vader chciał go oszczędzić, aby spróbować przeciągnąć go na Ciemną Stronę . Pojawiają się hipotezy, że Rey jako dziecko mogła być szkolona na Jedi, ale nawet jeśli, to jej nagle „przywołane” umiejętności nie mogłyby stanowić konkurencji dla nieustannie szkolonego wojownika, jak Kylo Ren . Osobną kwestią jest sama choreografia walki, która jest najsłabsza w całej serii, poza walką Obi Wana z Vaderem w „Nowej Nadziei”, jednak należy oddać sprawiedliwość twórcom, że wtedy nie do końca wiedzieli zapewne jak chcą to przedstawić, mieli większe trudności techniczne oraz obaj bohaterowie fabularnie nie byli najmłodsi . Nie chodzi o to, aby umieszczać w walce niesamowite akrobacje, ale ta pokazana w „Przebudzeniu Mocy” wyglądała po prostu leniwie, sztucznie i zwyczajnie . . . nudno .

Kilka dodatkowych, małych szpilek (i plusików) ode mnie pod koniec, przed którymi nie mogę się powstrzymać:

- Maz Kanata jest dla mnie nowym Jar Jar Binksem . Przepraszam, to raczej subiektywne odczucie, ale postać, sposób jej przedstawienia, treść dialogów były niezwykle irytujące i pompatyczne .

- Wprowadzenie w sytuację polityczną w Galaktyce po 30 latach, które minęły od „Powrotu Jedi” jest szczątkowe, żeby nie powiedzieć niemal żadne . Nie wiemy jak silne są strony konfliktu, gdzie chociaż mniej więcej, się on rozgrywa w skali całej Galaktyki, jaka jest jego geneza: dostajemy tylko ochłapy fabularne w postaci napisów początkowych i relacji Hana Solo zamkniętej w kilku zdaniach .

- Mam wrażenie jakby imiona bohaterów zostały wygenerowane w internetowej aplikacji służącej do tworzenia randomowych imion ze świata „Star Wars” . Kylo Ren, Ren, Finn, Poe – wszystkie są perfekcyjnie jednosylabowe, aby łatwo je było zapamiętać i dobrze się sprzedały . Plus osobisty przytyk: cały czas myślałem o Lanie del Rey i Alanie Edgarze Poe .

- Stylizacja Nowego Porządku na Nazistów jest momentami niemal groteskowa, zwłaszcza kiedy jeden z oficerów przemawia do szturmowców na tle wielkiego, czerwono-czarnego sztandaru; krzycząc, opluwając się i sprawiając ogólne wrażenie, że za chwilę wyrośnie mu charakterystyczny wąsik . Brakowało jeszcze tatuażu na czole z napisem „JESTEŚMY ŹLI” .

- Nieustanne nawiązania, czy wręcz przekopiowane z części IV, V i VI sceny były nachalne i jak wiele innych elementów sprawiały wrażenie, jakby zostały umieszczone w filmie wyłącznie w celu obudzenia u widza uczucia nostalgii, ale zamiast tego budzą raczej irytację tym, jak słabo wypadają w porównaniu z oryginałem .

- Pokazano krew . Dla mnie osobiście jest czymś ważnym, aby filmy w których ludzie giną, były wierne rzeczywistości: pokazywały, że to nie jest zabawa, taka gra; tylko śmierć jest ostateczna i najczęściej niezbyt estetyczna oraz okrutna . Zwłaszcza w kontekście tego, że poprzednie części sagi raczej unikały widoku krwi, chociaż trup nieraz słał się gęsto (w końcu to „Gwiezdne WOJNY”), to sceny kiedy bohaterowie byli realistycznie ranni, oraz sam początek filmu, kiedy całkiem dobrze pokazano masakrę cywilów dokonaną przez siły Nowego Porządku zasłużyły u mnie na zdecydowany plus .

Podsumowując, film oceniam jako słaby . Nie czułem atmosfery „Gwiezdnych Wojen”, raczej wysokobudżetowych blockbusterów Marvela, które wszystkie odbieram jako takie same, z prostą fabuła, produkowanymi na taśmie fabrycznej postaciami, męcząco nieśmiesznym humorem i rozwiązaniami deus ex machina . Do tego dołóżmy słabą grę aktorską, okropne dialogi, chaotyczny scenariusz, powielanie schematu wydarzeń z poprzednich części, brak charakterystycznego, czy też wręcz jakiegokolwiek oryginalnego soundtracku, irytująca postać Maz, trzydziestoletnia dziura fabularna, co do której mam dziwne przeczucie, że nie będzie zbyt dokładnie wypełniona, jeżeli w ogóle i mamy w miarę pełen obraz tego złego, czym przytłoczył mnie ten film . Starając się silić na maksymalny obiektywizm: nie są to dobre „Gwiezdne Wojny” (zaryzykuję nawet twierdzenie, że nie są to w ogóle „Gwiezdne Wojny”) i niestety po prostu nie jest to dobry film, nawet oceniając go poprzez nieco łagodniejsze kryteria wysokokomercyjnej produkcji, która musi podobać się możliwie najszerszemu gronu odbiorców . Pójścia na film paradoksalnie nie odradzam i nie żałuję, bo gdybym tego nie zobaczył to nie uwierzyłbym, że można było aż tyle w nim popsuć . Przykro mi to mówić, ale momentami miałem wrażenie jakby ktoś celowo chciał napisać najgorszy scenariusz jaki tylko da radę . Realistycznie patrząc, przypuszczam że winne było tu lenistwo twórców filmu, który machina marketingowa skazała na sukces . Tyle jeśli chodzi o recenzję właściwą, gdzie starałem się być jak najuczciwszy wobec filmu i siebie . Co do czysto personalnego, nieco emocjonalnego odczucia, czułem się jakby mi zrobiono lobotomię: film zaczął się średnio/dobrze, był umiarkowany do połowy filmu, a potem mój ból tylko rósł, aż w końcu poczułem się na niego kompletnie zobojętniały i byłem gotów przyjąć już wszystko czym zaatakuje mnie obraz .

ocenił(a) film na 8
WhiteSkiesAboveUs

Zgadzam się z Tobą w 100%

ocenił(a) film na 4
marmac66

Mam bardzo podobne odczucia...niestety :(

marmac66

Odnośnie zarzutu o wtórność i odtwórczość fabuły: przypuszczam, że ten zabieg akurat zastosowano celowo, bo to właśnie za te schematy fani "Nowej Nadziei" pokochali ten film, a później całą sagę. Star Wars to historia awanturniczo-przygodowa i jednocześnie fantastyczna, a nie jakieś political fiction. Widzowie lubią, kiedy główny bohater jest sierotą, która nagle poznaje kogoś (lub coś - robota), który zmienia życie tego bohatera i zaprasza go na przygodę.

Generalnie widzowie dzielą się na tych, którzy "Przebudzenie Mocy" odbierają jako bezczelne kopiowanie i zżynanie i na tych którzy odbierają ten film jako hołd i puszczanie oka do starej trylogii. Widzę, że należysz do tych pierwszych, ja natomiast do tych drugich.

Odnośnie X-Wingów ruchu oporu, przedmówca już się wypowiedział. A Nowy Porządek, najpewniej powstał w kilka lat po śmierci Imperatora i zniszczeniu drugiej Gwiazdy Śmierci, i z czasem rósł w siłę i się rozrastał. Natomiast minusem jest tu fakt, że nie wiadomo jak zdołał on zepchnąć Nową Republikę do defensywy i jaką właściwie rolę odgrywała Nowa Republika. Kto stał na jej czele, jaka była duża, o jakim zasięgu i środkach. Ten wątek wyraźnie został wycięty. Dlatego w sumie robię cezurę w tym filmie, którą jest moment uruchomienia przez Nowy Porządek Bazy Starkiller - faktycznej trzeciej Gwiazdy Śmierci. Samą tą bazę uznaję za groteskową, tak samo jej dowódcę, generała Huxa (nawet założyłem o nim osobny temat na Filmwebie).

Widać Hanowi nie ułożyło się z Leią, pewnie duży wpływ miał też upadek ich syna, przez co mogli się pokłócić. A to że Han na nowo został przemytnikiem, było bardzo w jego stylu.

Muzyka - faktycznie, poza dobrze znanym motywem prawie jej nie było.

Co do dialogów, to się nie zgodzę. Dla mnie te dialogi były naturalne, a te które były nawiązaniami do starej trylogii, śmieszyły mnie. Podobały mi się momenty jak "Przebudzenie Mocy" puszczało oko do "Nowej Nadziei". Jedyne z czym się zgadzam, to to że przedstawienie się C-3PO było sztuczne. Ale trwało tak krótko, że spłynęło po mnie jak woda po kaczce i gdybym nie przeczytał tej recenzji, to bym w ogóle sobie tego nie przypomniał. Co do gry aktorskiej również się nie zgadzam - Daisy Ridley jak na początkującą aktorkę wypadła dobrze i przekonująco. Zapadła mi w pamięć jedna jej kwestia: "You are monster". A gdy słuchała opowieści Hana, to widocznie nie wywołało to u niej żadnych emocji - bo niby jakie?

Odnośnie gry aktorskiej zgodzę się jedynie z tym, że Leia za bardzo wypadła jak stara babcia. W ogóle nie przypomina dawnej siebie - o kąśliwym poczuciu humoru ("Tym przylecieliście? Naprawdę jesteście odważni") i skłonnością do wywyższania się ("Ale mi ratunek!", "Ten zsyp na śmieci to wspaniały pomysł - co za zapachy!" itd.). Tego zupełnie tutaj zabrakło. Leia jest tu bardzo nijaka.

Praca kamery rodem z gier komputerowych jakoś mi nie przeszkadzała. Zwracanie na to uwagi to jakieś czepialstwo. Przeszkadzać to może najwyżej nadmierne trzęsienie się kamery (takie jak w filmie "Katyń").

Jak już nadmieniłem, żarty i nawiązania do starej trylogii mi nie przeszkadzały. Pewnie jest to kwestia indywidualnego poczucia humoru. W każdym razie gdy oglądałem ten film, widownia wiele razy się śmiała. Ze wszystkich filmów Star Wars, ten jest najzabawniejszy. A BB-8 był naprawdę fajny. A zarzut, że za bardzo przypomina R2-D2, to żaden zarzut.

Do scenografii i efektów specjalnych nie mam zastrzeżeń. Najwyżej do wyglądu Snoke'a, który wyglądał jak jakiś wielki ork/goblin rodem z "Władcy Pierścieni" czy "Hobbita".

Finałowa walka, owszem była naciągana, ale kto wie, czy Rey nie ćwiczyła kiedyś szermierki. Kijem posługiwała się na pustyni całkiem dobrze. Finn też ćwiczył przedtem walkę wręcz, co pokazano w tej scenie, gdy walczył ze szturmowcem używającym elektrycznej pałki.
A Luke'owi w walce z Vaderem udało się ranić go w bark, i tylko chwila nieuwagi sprawiła, że stracił rękę - po tym gdy Vader odrąbał mieczem wspornik/kolumnę, Luke na nią spojrzał, gdy spadała w przepaść, i w tym momencie Vader pozbawił go dłoni.

Maz Kanata nie wywołała u mnie żadnych uczuć ani emocji - dla mnie to postać kompletnie przezroczysta. Jak można w ogóle porównywać do Jar Jara? To zupełny brak obiektywizmu.

Co do sytuacji politycznej i konfliktu to zgoda, faktycznie nie zostało to należycie przedstawione. i ogólnie, inaczej niż "Nowa Nadzieja", "Przebudzenie Mocy" wydaje się filmem niedomkniętym i niesamodzielnym. Po tym jak się skończył, od razu widać że to tylko pierwsza część i że mają powstać kolejne. Na zbyt wiele pytań nie ma na razie odpowiedzi.

Zwracanie uwagi na imiona i na dyszenie Finna uważam za czepialstwo i nadmierny subiektywizm.

Generał Hux to słaba postać, tak jak jego groteskowa Baza Starkiller - nie dość, że z wielkiej odległości niszczy całe planety, to jeszcze potrafi wsysać całe gwiazdy, jak czarna dziura. Serio, w środku musi być jakiś gigantyczny odkurzacz napędzany czarną dziurą. Kojarzy się to trochę z "Kosmicznymi Jajami". Gdy uruchomiono tę bazę, i gdy potem wciągała gwiazdę, naprawdę trudno było mi wytrwać w stanie zawieszenia niewiary - przez moment okazało się to wręcz niewykonalne. Tę bazę uznaję za najsłabszy i najgorzej pomyślany element filmu. Naprawdę nie można było wymyślić czegokolwiek innego?

Podsumowując: "Przebudzenie Mocy" ma wady i poszczególne rzeczy mogły zostać zrobione lepiej, pozostawia niedosyt, jednak ogólnie jest zrobiona naprawdę dobrze, z sercem, jajem i ogromnym nakładem pracy i środków. Mimo wad, zachowuje atmosferę Star Wars, przedstawia wciągającą historię, ogląda się to bardzo dobrze. Nie jest arcydziełem ani filmem rewelacyjnym, ale bardzo dobrym na pewno, a przynajmniej dobrym.

Pozdrawiam i liczę na odpowiedź i odniesienie się do moich stwierdzeń.

ocenił(a) film na 3
Trojden

Przyznam, że w kilku kwestiach dało mi to do myślenia (rozstanie Hana z Leią, x-wingi). Muszę jednak bardzo nie zgodzić się w jednej kwestii, mianowicie dialogów. Podtrzymuję swoją opinię, że były one dla mnie bardzo nienaturalne w odbiorze, dlaczego napisałem na samym początku; natomiast sceny które przywołałem były tylko przykładami, bo gdybym miał wypisać wszystkie momenty, kiedy to odczuwałem to musiałby to być niemal cały film. To samo dotyczy, niestety, tego jak odebrałem postać Rey. Czy się czepiam? Trochę tak, ale każda opinia jest mniej lub bardziej subiektywna, starałem się, by ta była jak najmniej, a także zaznaczyć gdzie jest to ocena co do której zdaję sobie sprawę, że w dużej mierze wynika z gustu. Poza tym, zdarza się, że jakiś detal jest z niewiadomych powodów bardzo irytujący. Nie czepiałem się umiejętności Finna co do wali wręcz i nie będę tego robił, bo zdaję sobie sprawę, że jako szkolony żołnierz najprawdopodobniej posiadał umiejętności w tym zakresie. Zgadzam się co do uwag na temat gry Carrie Fisher, również brakowało mi tego stylu. I właśnie o to mi chodziło głównie w tym, że ciężko przyjąć mi ten film jako hołd dla starej trylogii (chociaż zapewne taka była intencja): nie czuję tego samego stylu, tylko te same sceny, postacie itd, które jednak wypadają inaczej, przez co brak mi klimatu serii. Na koniec, nie wiem na ile standardowa jest to opinia, ale ja w zasadzie lubię w "Star Wars" właśnie tak zwane "sitting and talking" w stylu prequeli, na które wiele osób narzekało. Miałem nadzieję (małą, ale zawsze), że w tym filmie dostaniemy wstęp do jakiejś większej i bardziej skomplikowanej intrygi w stylu "Zemsty Sithów", a nie tylko koncentrację na czystej akcji bez większej bazy fabularnej, co było też, przyznaję, pewną słabością starej trylogii.

ocenił(a) film na 7
marmac66

Również mnie dialogi raziły w filmie, w ogóle między postaciami w filmie rzadko kiedy iskrzyło. Poza wspomnianą Carrie Fisher, też Harrison Ford wydaje się odbębniać swoją postać.

marmac66

Zgadzam się. Filmu może aż tak surowo nie oceniam przez sentyment ale... fabuła to porażka. Han Solo cudem napotyka bohaterów w kosmosie razem z Sokołem Milenium- wyczuł ich po zapachu, czy co? Dziewuszka operuje mocą w takim stylu, że uczący się jej mozolnie Luke Skywalker siadłby z wrażenia. Nie wspominając o znakomitym operowaniu mieczem świetlnym zarówno Finna jak i Rey. Wyssali tę umiejętność z mlekiem matki? A cudownie odnaleziony miecz Luke'a- niczym Święty Graal? Nie będę się pastwił bo nie o to chodzi. Film da się obejrzeć, ale jako fan serii czuję niedosyt.

ocenił(a) film na 8
Cantores

solo szukał sokoła od dłuższego czasu i go znalazł, moc przyciąga; dziewuszka jest córką Luke'a to i wywija i ma moc po tatusiu, nie trzeba jej uczyć; Finn uczył się wiele lat w szkołach szturmowców "wywijania" podobną bronią, jak było widać wywijają podobną; Rey akurat wyssała z mlekiem matki; miecz dokładnie jak Święty Graal - będzie wytłumaczone w kolejnym epizodzie... jakbyś wiedział na czym polega SW to byś nie pitolił

ocenił(a) film na 9
marmac66

X-wingi na Endorze II pojawiły się ponieważ jeden z bywalców bodajze bothan był wtyką Ruchu Oporu i powiadomił swoich zwierzchników

ocenił(a) film na 9
marmac66

Nie zgadzam się prawie ze wszystkim co napisałeś, ale na wszystko nie odpisze, ponieważ jest 00:40 i trzeba iść spać.
Dlatego nie będę polemizował z uwagami subiektywnymi czyli
1. Uznaniem, że powielanie wątków w pierwszym filmie z 6 zapowiedzianych to wada
2. Poziom humoru
3. Gra aktorska
itd.

To są rzeczy, w których o których mam zdanie zupełnie odmienne od Twojego, ale to kwestia gustu.
Jednak kilka RAŻĄCYCH elementów Twojej recenzji po prostu muszę wyjaśnić.

Cytat: "Z tych najbardziej rażących wymienię chociażby: skąd nagle na planecie, gdzie bohaterowie spotykają Maz Kanatę podczas ataku sił Nowego Porządku pojawiają się x-wingi Ruchu Oporu ? Imperatyw narracyjny, czy deus ex machina ? Jak Nowy Porządek zdołał zbudować superbroń wielkości całej planety, skoro kontrolujące całą niemalże galaktykę Imperium potrzebowało wielu lat i ogromnych ilości surowców, siły roboczej i pieniędzy aby zbudować Gwiazdę Śmierci ? Skąd Maz miała miecz Luke'a ? Dlaczego Han bez w zasadzie żadnego powodu postanowił porzucić Leię i zostać z powrotem przemytnikiem ? Czemu w jednej z pierwszych scen, aby uniemożliwić Finnowi i Poe'owi wylot z hangaru myśliwcem TIE po prostu nie zamknięto bramy, lub nie wypuszczono setek innych myśliwców w pościg, które musiały przecież znajdować się na tak dużym statku ?"

No więc:
1. Gdybyś oglądał film dokładnie, to zobaczyłbyś, że kiedy główni bohaterowie weszli do "knajpki" Maz, to zostali zauważeni przez agentów zarówno Ruchu Oporu jak i Nowego Porządku. Od obydwu agentów zostały wysłane informacje do obu stron konfliktu. Nie wiem jakim cudem Ci to umknęło.
2. To nie jest broń wielkości planety. To jest planeta w którą wbudowano bazę. Prawie cała jest naturalna.
3. Skąd Maz miała miecz Luka. To jest niby jakiś brak logiki? Przecież mamy 30 lat przerwy między filmami. Ten miecz mógł Jej dać sam Luke, ale również mogło się to zdarzyć na 1000 innych sposobów. To jest zwykła zagadka, która jest dużą zaletą tego filmu. To nie jest film samodzielny, tylko część ogromnego uniwersum. Odpowiedź znajdziemy może w następnych filmach, a może w komiksach lub książkach.
4. Jak to Han opuścił Leię bez żadnego powodu? Czy Ty na prawdę oglądałeś ten film? Zarówno pośrednio jak i bezpośrednio było to w filmie wytłumaczone. Han i Leia załamali się postępowaniem swojego syna. Han czuł się winny i dodatkowo czuł, że jego widok, przypomina Lei o ich synu i o tym co zrobił, więc uciekł od problemów. Han nigdy nie potrafił sobie radzić z takimi problemami.
5. Nie zamknięto bramy, ponieważ najpierw nie wiedziano dokładnie o co chodzi, niedługo później wieżyczka kontroli została zniszczona, a nie wysłano za nimi myśliwców, ponieważ statek dysponował bronią, która bez problemu poradziłaby sobie z jednym statkiem. Tak się zresztą stało i statek został zniszczony.

Szczególnie punkty 1.2. i 4. zastanawiają mnie, czy aby faktycznie oglądałeś film z należytą uwagą.

Cytat:"To prawda, Kylo Ren w czasie walki był ranny, był jeszcze adeptem oraz nie panował do końca nad swoimi emocjami; ze wszystkim tym się zgadzam . Jednak na ile prawdopodobne jest, aby osoba która trzyma miecz świetlny najprawdopodobniej pierwszy raz w życiu była w stanie pokonać kogoś, kto od dzieciństwa szkolił się w walce ? Usprawiedliwiane jest to tym, że Rey doznała tytułowego „przebudzenia Mocy”, ale jeśli ktoś zagłebi się w świat „Gwiezdnych Wojen” to dowie się, że w gruncie rzeczy walka mieczem świetlnym opierała się przede wszystkim na umiejętnościach szermierczych oraz sile fizycznej (jak każda walka bronią białą, mówię z doświadczenia), a znaczenie umiejętności związanych z kontrolą Mocy było w niej raczej marginalne . Dla porównania, Luke w całej „Nowej Nadziei” nie odbył żadnej walki, tylko szkolił się m . in . właśnie w posługiwaniu się mieczem, nie tylko kontroli Mocy; a w walce z Vaderem pod koniec „Imperium Kontratakuje” zostaje łatwo pokonany, traci rękę i tak naprawdę jedynym powodem, dla którego przeżył jest to, że Vader chciał go oszczędzić, aby spróbować przeciągnąć go na Ciemną Stronę ."

To są już całkowite brednie. Moc przy walce na miecze świetlne to jedna z najistotniejszych rzeczy. Myślisz, że Yoda przy walce na miecze świetlne używa siły mięśni, czy porusza się tylko dzięki mocy? Myślisz, że odbijając lasery Jedi i Sithowie posługują się wzrokiem i koordynacją ruchową, czy mocą? Myślisz, że Luke walcząc z Vaderem w Powrocie Jedi nagle zaczął przeważać dzięki sile mięśni, czy jego siła na chwilę urosła, ponieważ skorzystał przez chwilę z ciemnej strony i gniew dał mu chwilowy przypływ mocy? Cała koordynacja, siła, przewidywanie ruchów lasera lub przeciwnika w czasie walki na miecze świetlne, zależy właśnie tylko i wyłącznie od umiejętności korzystania z mocy w czasie pojedynku. Kiedy Rey w ostatniej walce całkowicie poddaje się mocy, to dostaje właśnie niesamowity bonus do siły, koordynacji, szybkości i wyczucia ruchów przeciwnika. To są naprawdę podstawy, które wie każdy fan Gwiezdnych Wojen. Poza tym, dlaczego uważasz, że Kylo Ren był mocno szkolony w wykorzystaniu mocy w czasie walki mieczem? Może ćwiczony był głównie w rozwijaniu mocy w kierunku czytania myśli, czy np. unieruchamianiu dowolnej rzeczy, nawet wiązki lasera. Po co miałby się szkolić w walce na miecze, skoro jednym żyjącym Jedi był Luke, z którym w bezpośredniej walce miałby zapewne zerowe szanse.

Cytat:"- Wprowadzenie w sytuację polityczną w Galaktyce po 30 latach, które minęły od „Powrotu Jedi” jest szczątkowe, żeby nie powiedzieć niemal żadne . Nie wiemy jak silne są strony konfliktu, gdzie chociaż mniej więcej, się on rozgrywa w skali całej Galaktyki, jaka jest jego geneza: dostajemy tylko ochłapy fabularne w postaci napisów początkowych i relacji Hana Solo zamkniętej w kilku zdaniach ."

Przecież to jest celowy zabieg. Nie wiem czy wiesz, ale Przebudzenie Mocy to jeden z 6 planowanych filmów. Trzy z nich to spin offy. Do tego dochodzi mnóstwo książek oraz komiksów. Tworzone (a raczej rozszerzane) jest wielkie uniwersum. Wszystkie te produkty mają się uzupełniać. Chcesz poznać historię tych 30 lat? Sięgnij po książki/filmy/komiksy, które o tym opowiedzą. To jest jednocześnie gratka dla fanów i marketingowy sukces dla producentów.

To chyba tyle. Reszta Twoich zarzutów jest BARDZO subiektywna i nie ma co z nimi dyskutować, ponieważ każdy ma inny gust.

bartelius99

Akurat stwierdzenie, że to nie jest samodzielny film, tylko część ogromnego uniwersum, w żaden sposób nie przemawia na korzyść "Przebudzenia Mocy" - wręcz przeciwnie. Naprawdę dobry film to taki, który przedstawia domkniętą historię (chyba że sam w sobie jest bezpośrednim sequelem poprzedniej części, jak "Imperium Kontratakuje" wobec "Nowej Nadziei") i który może mieć potem kontynuacje, ale nie musi.

Co do argumentu o Mocy podczas pojedynku - to jest to niedorzeczność. Znajomość technik szermierczych i doświadczenie w walce jest tym, czego nie zastąpi Moc. Owszem, w świecie Star Wars Moc dodaje rycerzowi Jedi sił fizycznych, refleksu i szybkości, ale nie doda mu znajomości technik, form, sekwencji, sztychów, pchnięć, cięć i bloków. W walce na miecze świetlne, wprawiony i dobrze wyszkolony szermierz słabszy Mocą może łatwo pokonać kogoś silniejszego Mocą, kto nigdy nie szkolił się we władaniu mieczem świetlnym.

ocenił(a) film na 9
Trojden

Uważam, że się mylisz. Moim zdaniem Moc może prowadzić kogoś w walce. Nie chodzi tu też o to jak ktoś jest potężny mocą, tylko jak bardzo jest się w stanie skupić i "poddać" odczuwaniu mocy, która wspomaga go w walce. Poza tym, żeby pokonać kogoś powiedzmy 2 razy szybszego, silniejszego i z dwa razy lepszym refleksem to różnica w technice musi być ogromna, a poziom Rey i Kylo mógł być nawet zbliżony. Przecież nie wiemy nawet, jak często Kylo trenował walkę mieczem. Raczej od kiedy przystał do Nowego Porządku, to używał miecza co najwyżej do odbijania pocisków lub wykańczania bezbronnych jeńców. Za to Rey wychowując się sama na pustyni mogła ćwiczyć najróżniejsze sztuki walki bronią.

Dla miłośników filmów to będzie wada, że film nie jest samodzielny, ale dla miłośników uniwersum to będzie zaleta, ponieważ mogą odkrywać smaczki, nawiązania i poboczne historie w książkach, komiksach i grach. Dla mnie to jest akurat ogromna zaleta, że wątki się w ten sposób przenikają.

bartelius99

Ja też lubię nawiązania i mrugnięcia okiem do klasycznej trylogii, jednak moim zdaniem aż za dużo elementów fabuły zostało wprost skopiowanych z "Nowej Nadziei".

To, że bohater, który zaraz miał być schwytany przez Imperium i poddany przesłuchaniom, przekazał kluczowe dla Rebelii dane robotowi, który następnie na pustynnej planecie natknął się na osobę stanowiącą idealny materiał na Rycerza Jedi, nie przeszkadzało mi. Jednak gdy wprowadzili do fabuły trzecią Gwiazdę Śmierci, westchnąłem z lekkim zażenowaniem - ile można z tą Gwiazdą Śmierci? I jeszcze ten gigantyczny odkurzacz wciągający całe gwiazdy, niczym czarna dziura.

W sumie to już w oryginalnej trylogii nawiązania stylistyki i postępowania Imperium do III Rzeszy były mało subtelne (oględnie mówiąc), ale tutaj to wszystko jest jeszcze bardziej oczywiste i wyraźne, aż do przesady. Hux to typowy hitlerowski oficer przemawiający do żołnierzy Wehrmachtu. Czy którykolwiek widz stwierdzi, że nie miał od razu takiego właśnie narzucającego się skojarzenia?

Omówienie tła, sytuacji politycznej panującej w galaktyce, jest bardzo okrojone i po łebkach. Nie wiadomo, jak dużym terytorium rządzi First Order i jak wiele środków i broni ma po zniszczeniu trzeciej Gwiazdy Śmierci. Nie wiadomo nic o Republice, którą rozwalił First Order, i tylko kilka sekund pokazywano tę Republikę. Nie wiadomo, czy Ruch Oporu powstał na terytorium kontrolowanym przez First Order, czy został "zaimportowany" z zewnątrz przez Republikę. Naprawdę szkoda, że nie poświęcono chociaż kilku minut na wyjaśnienie tego wszystkiego.

O Snoke'u też w sumie nic nie wiadomo, bo ani nie zrobił, ani nie powiedział nic, co by było informacją o nim samym - kim jest, skąd się wziął, jak znalazł Bena Solo, co go łączy z dziedzictwem Sithów itd.

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wyjaśnią to w kolejnym filmie. A póki co: "Explain, movie, explain!"

ocenił(a) film na 9
Trojden

Ja myślę, ze wiele z tych kwestii będzie wyjaśnionych w książkach, komiksach i grach. Jeżeli ktoś będzie oglądał tylko filmy, to faktycznie może mieć pewien niedosyt przedstawionych opisów i informacji o danych bohaterach. Dla mnie jednak jest to plus. Lubię czytać książki, komiksy i grać w gry :) Lubię też kiedy historie się uzupełniają, a nie są tylko całkowicie odrębnym i opcjonalnym bytem. Twórcy musieli wybrać, czy tworzą jedynie filmy, czy całe spójne i przenikające się uniwersum. Wybrali to drugie. Jedni będą narzekać, a inni się cieszyć. Tak już musi być :)

bartelius99

Lepiej by było, gdyby wszystko wyjaśnili w filmach. Gdyby wyjaśnili to tylko w książkach, komiksach i grach, to by źle o nich świadczyło. Film jest samodzielnym bytem.

ocenił(a) film na 10
Trojden

Chyba że ów silniejszy Mocą (ale nie mający pojęcia o fechtunku) zanurzy sie w Mocy na tyle by ta go prowadziła. Wszystko zależy od Mocy. Techniki to tylko dodatek :)

ocenił(a) film na 7
marmac66

"To jeszcze nie był poziom takich arcydzieł jak „The Room” czy „Foodfight”, ale jak dla mnie było blisko ."

Tak w ogóle, to wiecie, że koleś od The Room właśnie wypuścił swoje nowe dzieło, Neighbors, które jest chyba jeszcze bardziej żenujące? :D

ocenił(a) film na 8
marmac66

1. Fabuła filmu jest ta sama co największego fenomenu w historii kina czyli STAR WARS - nie rozumiem jak można źle ocenić tą fabułę - taka powinna być, nie chcemy innej - wątki wytłumaczone będą w następnych epizodach, na tym to polega aby wszyscy ją komentowali. Lucas też zerżnął fabułę z kilką filmów, tak to już jest, wystarczy poczytać o tym jak ją tworzył...
2. "Miałem ochotę wyjść ale daję czystą kartę" - fatalny wstęp do obiektywnego pisania recezji
3. Nie logiczne????? Skąd pojawia się ruch oporu? yyyy może bo prowadzi z nimi wojnę i obserwuje działania wroga; Superbroń też stworzyli w wiele lat, 30 lat w przyszłości to kupa czasu - nie mieli czasu i środków? wiesz coś o tym? ; Skąd miała miecz luka to się dowiesz później...; bez powodu? nie słuchałeś dialogów, wiesz kim był Han? :D ; brama nie była zamykana, cały czas był ruch... itd...
4. Najlepszy soundtrack wszech czasów Ci się nie podoba??? to już szczyt...
5. Jesteś ekspertem od relacji pomiędzy aktorami??? Przedstaw swoje doświadczenie aby krytykować wybrańców z tysięcy chętnych - jakie relacje były w jakiejkolwiek części między bohaterami? takie same
6. Rey jest córką Luka więc jakby ma prawo władać dobrze mieczem i mocą.... czy nie??? skąd wiesz, że pierwszy raz yyy? - lepiej niż zraniony koleś, który musi się przekonywać czy jest zły czy nie... rusz wyobraźnią kolego, na tym SW polegają, że nie tłumaczą wszystkiego dokładnie bo nie muszą i nie chcą, a skupiają się na innych elementach opowieści
7. dyszenie Ci się nie podoba yyyy??? to już trzeba mieć coś nie tak z czepianiem się wszystkiego....

reszta Twoich uwag jest dokładnie na tym samym poziomie. SW mają to do siebie, że da się wszystko prosto wytłumaczyć jak się ma wyobraźnię i dla takich ludzi jest to film - nie dla malkontentów, wiecznie marudzących na wszystko bez jakiegokolwiek przygotowania zawodowego do oceniania mistrzów w swojej profesji.

użytkownik usunięty
Tommy5

Gostek ma rację, Ty za bardzo patrzysz na to przez różowe okulary, widać nie podeszła Ci nowa trylogia, więc teraz bezkrytycznie łykasz wszystko gdzie pojawi się znowu han luke i leia. Nigdzie nie jest powiedziane, że Rey jest córką Luke'a, to tylko domysł. Nawet jeśli, to jest córką Luke'a, która miała przyspieszony kurs z mocy chyba kupiony na mango tv. Luke był synem wybrańca, a nawet on w starej trylogii dostał po dupie, a Rey jeśli jest córką, to jest nie pierwszym, a drugim pokoleniem w linii rodu. Syn wybrańca miał być słabszy niż własna córka, czyli ktoś o jeszcze jedno pokolenie dalej ? I to jest wg Ciebie logiczne ? I nie mów "my" kiedy masz na mysli "ja" - gadanie w imieniu całego narodu to nienajlepsze wyjście. Fabułę powinno wymyśleć się inaczej, bo powtarzanie w kółko tych samych chwytów jest po prostu żadnym wyzwaniem. Jeżeli nie wymyśla się nic nowego, tylko jedzie na tym co już było, to pozwala się widzowi na dopowiadanie tego, co jeszcze nie widział, a co wie że się wydarzy nawet, jeśli unika przecieków w sieci. Tyle hajsu, tyle obiecanek, tyle osób w ekipie, tylko po to by zaserwować tę samą fabułę tylko z innymi nieco nazwiskami na liście płac. Gdyby tak trzymać się zawsze utartych rozwiązań, to scenarzyści nie powinni wogóle istnieć, bo ich rola byłaby bezcelowa.

Luke w "Imperium kontratakuje" zdołał ranić Vadera w bark i tylko chwila nieuwagi (zerknięcie na spadający wspornik/kolumnę odciętą mieczem przez Vadera) spowodowała, że Luke stracił dłoń.

Mimo podobieństw, fabuła nie jest taka sama - tu jest zupełnie inny czarny charakter niż Vader, przedtem nie było czegoś takiego jak bunt szturmowca i odegranie przez niego głównej roli w filmie, główna bohaterka ma silną osobowość, Han ginie, a Luke znika. I nie ma postaci takiej jak Obi-Wan uczący głównego bohatera (tutaj: głównej bohaterki) posługiwania się Mocą, wtajemniczający ucznia.

"Nowa Nadzieja" miała następujące schematy: dobro przeciw złu, klasyczny bohater na wędrówce, stary mędrzec, dama w opałach, panikujące roboty.

W "Przebudzeniu Mocy" występują tylko dwa z tych pięciu schematów, a właściwie to półtora, bo mamy nie głównego bohatera, tylko główną bohaterkę. Która co prawda na krótko znajduje się w opałach, ale wydostaje się z nich sama - inaczej niż Leia w "Nowej Nadziei", którą Luke musiał uratować.

Główne podobieństwa obu filmów to: kluczowe dla Rebelii dane przekazane robotowi i niebezpieczna stacja bojowa Imperium (tutaj: Najwyższego Porządku), która może niszczyć całe planety i którą należy zniszczyć. Czy to naprawdę tak dużo, żeby uznać "Przebudzenie Mocy" za remake lub podróbę "Nowej Nadziei"? Tylko mając złą wolę albo nadmierne skłonności do narzekania, można tak stwierdzić.

ocenił(a) film na 6
marmac66

Zawarłeś w tej recenzji wszystko to, co czułam wychodząc z kina. Od dziecka uwielbiam Gwiezdne Wojny. Niestety po obejrzeniu najnowszej części jedyne o czym marzyłam to żeby ten film nigdy nie powstał, żeby żaden z miłośników nie mógł oglądać czegoś takiego. Większość osób, które tak naprawdę nie znają tego filmu, będą się jarały mnóstwem akcji i walk. Przykro mi to stwierdzać, ale po pierwszej połowie filmu miałam ochotę wyjść. I to nie raz, czy dwa. Gdyby nie ciekawość jak twórcy skończą tę część to chyba naprawdę opuściłabym kino w trakcie trwania seansu. Początek zapowiadał się naprawdę dobrze, a potem moje zażenowanie i prawie rozpacz tylko rosły i rosły...
Mimo tego rozczarowania film oceniłam wysoko. Zdaję sobie sprawę, że nawet bardzo wysoko i jest to jedyna moja ocena na filmwebie, która jest nieadekwatna z tym co myślę. A to tylko dlatego, że nie mogłam znieść myśli, że mogłam ocenić Gwiezdne Wojny poniżej 8/10. Naprawdę bardzo mnie to boli i ta ocena jest naciągnięta najmocniej jak tylko się da.
Następnej części nie będę już tak wyczekiwać, bo mam bardzo mieszane uczucia co do niej. Najlepiej jakby twórcy nic już więcej nie "tworzyli". To jest klęska dla fanów i miłośników Gwiezdnych Wojen.

ocenił(a) film na 3
Kinnia552

I zadaj sobie Kinnia pytanie, dla kogo jest Twoja ocena ? Zgodnie z sumieniem powinnaś dać może 4, a tak ocena jest niepotrzebnie zawyżona przez niepotrzebne dorabianie sobie ideologii. Tak jest niestety z większością ocen na polskich portalach, bo ludzie boją się odwetu. Na zagranicznych jakoś tego problemu nie ma. Dla mnie zamordowali tą space-operę. Pomimo, że pierwsza trylogia była i tak kinem klasy B to jednak był tam jakiś skład i ład. Tu nie ma - została kasa. Byłem, nie żałuję pieniędzy na bilet ale rozczarowałem się niesamowicie.

wizi38

Pierwsza trylogia była kinem klasy B??? Słucham??? "Nowa Nadzieja" kosztowała 11 mln dolarów i zdobyła 6 Oscarów i wiele innych nagród, "Imperium kontratakuje" kosztowało ok. 20 mln dolarów i dostało Oscara i wiele innych nagród, "Powrót Jedi" kosztował ok. 40 mln dolarów i dostał BAFTĘ, 5 Saturnów i inne nagrody.

Czy filmy klasy B tyle właśnie kosztują i zdobywają tyle nagród?

Bez ładu i składu, to było "Mroczne Widmo", "Atak Klonów" i "Zemsta Sithów" - w tych filmach fabuła zupełnie nie trzymała się kupy, a decyzje podejmowane przez bohaterów były skrajnie absurdalne. W dodatku odnośnie "Mrocznego Widma" z napisów początkowych w ogóle nie da się wywnioskować, dokąd będzie zmierzać fabuła i jaki jest ostateczny cel bohaterów. Pisałem już o tym w innych miejscach na Filmwebie. W "Przebudzeniu Mocy" nie ma tego problemu, bo od początku wiadomo, dokąd fabuła będzie zmierzać.

Odnośnie zagranicznych portali, to na Rotten Tomatoes "Przebudzenie Mocy" ma wynik 94%, co oznacza, że tyle procent recenzji dało pozytywną ocenę o tym filmie, a tylko 6% negatywną. Czyli że Polacy bardziej narzekają na "Przebudzenie Mocy" niż Anglosasi.

ocenił(a) film na 3
Trojden

Gwiezdne wojny nowa nadzieja były nakręcone jako tzw. space opera w klasie kina B, a że później nurt się rozkręcił i ówczesna nowalijka kinowa zdobyła rzesze fanów oraz deszcz nagród nie zmienia tego faktu. Z resztą generalnie się zgadzam, oprócz ostatniego zdania. Może inaczej patrząc im bardziej na zachód tym mniej wymagająca i bardziej debilna widownia ?

wizi38

Nie sądzę. Filmy, które są debilne, dostały złe wyniki na Rotten Tomatoes. Vide "Fantastyczna Czwórka" - 10% w Rotten Tomatoes. "Ostatni Władca Wiatru" - 6% na Rotten Tomatoes. Itd.

użytkownik usunięty
wizi38

sam jesteś "debilny" kolejny wielbiciel starego i krytyk nowego

ocenił(a) film na 3

I tym stwierdzeniem potwierdziłeś "debilność" tej widowni. Nie umiecie rozmawiać na argumenty, to zaczynacie atakować przeciwników inwektywami.

użytkownik usunięty
wizi38

haha a gdzie ty podałeś argumenty? co ? ja umiem rozmawiać na argumenty, problem w tym że w twoich wypowiedziach ich nie ma.

wizi38

Skoro "Nowa Nadzieja" to film klasy B, to jak w takim razie nazwać "Plan dziewięć z kosmosu" Eda Wooda? Której klasy to film? Czy dla ciebie to ta sama klasa filmów, co "Nowa nadzieja"? Zrobiona z równym nakładem starań, sił, środków, czasu i kreatywności?

ocenił(a) film na 3
Trojden

O co my się niepotrzebnie kłócimy ? Takie są fakty, z faktami się nie dyskutuje. Można je co najwyżej zaakceptować lub nie i tyle. ;) Spokojnego Nowego roku życzę.

użytkownik usunięty
wizi38

i tym stwierdzeniem ty potwierdzasz "debilność" drugiej strony. Argumenty na poziomie przedszkola :)

ocenił(a) film na 3

Człowieku, o czym mam pisać ? Piszesz w wątku, którego autor napisał 2 strony a4 dlaczego to nie jest dobry film, są inne wątki w tym mój, który wytyka mnóstwo innych błędów od strony czysto technicznej. Ale Twoje uwielbienie nie obliguje Ciebie do obrażania innych. Kochasz ten film, dobrze Twoja sprawa, ale mamy wolność wyboru i pozwolę sobie na inną ocenę rzeczywistości. I nie jest to żaden powód do ataków w moją stronę.

ocenił(a) film na 3
marmac66

Mam dokladnie takie same przemyslenia. Tez nie mialem dobrych wrazen po obejzeniu zwiastunow a po wyjsciu z kina czulem sie osamotniony w mojej ocenie filmu czytajac fale pozytywnych recenzji. Z tego smutku i zawodu napisalem tez swoja pierwsza recenzje (w podobnym stylu co ty komentarz, ale widze ze strasznie dlugo zajmuje jej publikacja). Na pocieszenie widze ze na filmwebowym forum wielu milosnikow SW wyraza sie podobnie o tej najgorszej ze wszystkich odslon SW. I tez oceniam ten fim na 3. Do tych najmniej logicznych watkow dodalbym jeszcze maske Kylo - po co zdrowy i silny Ren zaslania sobie twarz? Zupelnie tego nie rozumiem. Nie nurzal sie w lawie, nie jest droidem, nie ma wbudowanych w helm, jak lowcy nagrod, bajeranckich systemow... Az tak mu imponuje Vader, ktory w koncu porzucil Ciemna Strone Mocy? Zas super villain o komicznie niestrasznym imieniu Snoke, wyglada mi jak kopia zolnierza-doktora-fotografa z animacji Baginskiego Sztuka Spadania. Eh, nigdy wczesniej nie bralem tak aktywnego udzialu w dyskusjach na forum Filmwebu jak teraz, ale to nie z powodu zachwytu, ale wlasnie z olbrzymiego rozczarowania.

ocenił(a) film na 9
Marcinero

Ty tak na serio? Czy to jakiś trolling? Film z setkami zdrowych szturmowców i każdy w hełmie. Główny autorytet Kylo, czyli dziadek Vader, też w hełmie, a Ty wyskakujesz z pytaniem i wątpliwościami, czemu Kylo nosi hełm?..

ocenił(a) film na 3
bartelius99

General Hux, dowodca tychze szturmowcow, helmu nie nosil. A z tego co piszesz, powinien. Vader zdrowy tak do konca to nie byl, dlatego ubral helm (oraz bajerancki kombinezon, naramienniki, no moze z tym plaszczem to przyszpanowal). Poz tym, z tego co sie zorientowalem, to zaden dowodca w pierwszym Szesciopaku helmu tez nie nosil. A Kylo szturmowcem nie byl, tylko prawa reka Wielkiego Zlego Snoke'a. Odnioslem wrazenie, ze kolega nie widzial wczesniejszych odslon Gwiezdnych Wojen...

ocenił(a) film na 9
Marcinero

Po pierwsze żaden z dowódców nie brał udziału w bezpośrednich walkach w terenie. Po drugie nie twierdziłem, że Vader ubrał hełm dla szpanu. Chodziło mi o to, że jeżeli Vader jest wzorem do naśladowania, to Kylo naśladuje go i w tym. Po trzecie Kylo wie jak wygląda i zdaje sobie sprawę ze swojego rozdarcia między jasną i ciemną stroną mocy. Wygodnie mu ukrywać twarz zarówno przed swoimi jak i Rebelią. Dzięki temu wzbudza większy szacunek, a ludzie nie są w stanie dostrzec jego słabości.

ocenił(a) film na 7
marmac66

...zgadzam się prawie ze wszystkim co napisałeś ...fakt ....film nie ma klimatu tych sprzed 30 lat ...nawet tych późniejszych ...niemniej ...niektóre sceny robią wrażenie ...tyle, że mój synek jest zachwycony, a jego zdanie jest najważniejsze ...:)

ocenił(a) film na 8
marmac66

Nie masz wogóle racji. Gra aktorska jest świetna. To jeden z najmocniejszych punktów całego filmu. Reszta twoich argumentów to jest poprostu bezsensowne czepianie. Może wyrosłeś już z klimatu GW i nie potrafisz tego docenić. Szkoda że tacy jak ty zaniżają ocenę na filmwebie.

ocenił(a) film na 1
alann6

''Gra aktorska jest świetna ''.

Żartujesz prawda ?? Aktorstwo tu jest mierne !!!!!!

ocenił(a) film na 3
marmac66

Super recenzja, zgadzam się raczej ze wszystkim, może z wyjątkiem gry aktorskiej Rey, która według mnie była niezła i stanowił jeden z nielicznych plusów tej produkcji. Najbardziej zgadzam się z z jednym zdaniem, które napisałeś: "zaryzykuję nawet twierdzenie, że nie są to w ogóle „Gwiezdne Wojny”. To po prostu nie był film dla nas- fanów Expanded Universe, ludzi którzy troszkę bardziej zagłębili się w ten świat i jego prawidła. Dla kogoś kto studiował uniwersum SW bardziej dogłębnie niektóre sytuacje i prawidłowości w tym filmie wydają się wręcz abstrakcyjne i pochodzące z uniwersum zupełnie odmiennego.

Podsumowując, to po prostu nie były Gwiezdne Wojny, przynajmniej nie dla mnie. Była to familijna akcjo-komedia z motywami z Gwiezdnych Wojen, takimi jak miecz świetlny, statki kosmiczne itd.

ocenił(a) film na 7
marmac66

Recenzja byłaby ok i z wieloma punktami się zgadzam, gdyby nie jedno... Odczep się od Marvela. To studio dało nam wiele rewelacyjnych filmów. Nie podobają ci się - to nie oglądaj. Jestem fanem obu uniwersów, ale nie zauważyłem żadnego podobieństwa poza tym, że są to najbardziej wyczekiwane produkcje roku ;)

ocenił(a) film na 4
Ryloth

czytam te komentarze czytam, ale na ten musze odpisać....

Zgadzasz się z wieloma punktami a dajesz 9/10...nie rozumiem Twojej logiki, ale ok..albo właściwie rozumiem, wyjaśnia to druga część Twojego komentarzu, która zaczyna się słowami "Odczep się od Marvela". Mówi mi to, że nawet jeśli jesteś świadom jak film był niedopracowany, banalny, zrobiony po to żeby zarobić najwięcej "hajsu" to i tak uważasz go za genialny i godny polecenia.
Zresztą co ja tu będę pisał o osobie która ma avatar, i fragment filmu z GW oraz wszystkie częśći GW+filmy od Marvela ocenione na 9-10/10, to tak jakby gadać z moherem o kwestiach wiary, no nie da się :)

P.S. To że filmy są najbardziej wyczekiwane, nie znaczy że są najlepsze, a to że nie zauważyłeś żadnego podobieństwa...no cóż, mogę Ci pożyczyć okulary, chcesz?
Ja nie będąc fanem GW je zobaczyłem z kilometra...

ocenił(a) film na 7
is_Jav

Bo dla mnie liczy się przede wszystkim przyjemność z oglądania. Na błędy w fabule/złe rozwiązania przymykam oko. Ocena 9/10 jest na tę chwilę. Jak będzie premiera DVD, to kupię, zobaczę na spokojnie ze dwa razy i wtedy wystawię ocenę finalną. Mam duży problem z tym filmem i sam nie wiem, co mam jeszcze o nim sądzić.

Ten, kto nie jest fanem GW nigdy nie zrozumie, dlaczego stały się najpopularniejszymi filmami w historii kina, dlaczego osiągnęły taki fenomen. Ja nie mam problemu z tym, że ktoś nie lubi tych filmów. Jednak nie zniżam się do takiego poziomu, by obrażać kogoś za oceny. Jeżeli moim ulubionym rodzajem filmów są epickie blockbustery, to trudno, żebym w najwyżej ocenianych nie miał takich filmów...

Równie dobrze mógłbym napisać tak: "Zresztą co ja tu będę pisał z osobą, która ma avatar z jakiejś kreskówki oraz pooceniane wysoko takie filmy jak "Nietykalni", "Zielona mila" czy "Ip Man", to tak jakby gadać z moherem o kwestiach wiary, no nie da się :)" - Wg mnie to strasznie debilny komentarz, ale skoro w takich się lubujesz, to proszę bardzo.


Jedynym filmem Marvela podobnym do GW byli "Strażnicy galaktyki".

użytkownik usunięty
is_Jav

hahaha to ciebie ten komentarz momentalnie skreśla z dyskusji... której nie jesteś wart... czepiasz się że ktoś jest fanem Gwiezdnych Wojen? ja mogę przyczepić się do twojej oceny zielonej Mili, żadne arcydzieło to nie jest... dawanie jej 10 jest głupie. Ale co ja tam będę tłumaczył oceniłeś takie produkcje jak Zielona Mila Ip Man Django na 10 to tak jak by gadać z moherem...

ocenił(a) film na 4

Wrrrrrr ale ogary się rzuciły, dawno się tak nie uśmiałem haha

użytkownik usunięty
is_Jav

no masz rację, dajesz powody do śmiechu :)

ocenił(a) film na 6
marmac66

Zgadzam się, że niektóre fabularne zabiegi twórców były obliczone tylko na wzbudzenie nostalgii, na zadowolenie ,,starych fanów" - i choć chwilami było to zbyt dosłowne, to mnie w paru miejscach ujęły ;).

Poza tym muszę się zgodzić z Twoją opinią. Może nie będę aż tak surowy w swojej ocenie, bo generalnie mam w miarę pozytywne odczucia (właśnie wróciłem z seansu), ale już po paru początkowych scenach, gdy cała historia zaczęła się mniej więcej klarować, zdałem sobie sprawę, że po zwiastunach nastawiałem się na coś zupełnie innego. Bardzo podobało mi się to, co napisałeś o mało wiarygodnych relacjach między bohaterami - zauważyłem dokładnie to samo. Brakowało mi jakiegoś większego spoiwa między postaciami - to, że wszyscy są praktycznie najlepszymi przyjaciółmi po zaledwie kilku godzinach lotu (czy też może dniach?... trudno było w tej gonitwie scen rozpoznać, o jakiej płaszczyźnie czasowej mowa) wydało mi się mocno naciągane. Relacje między bohaterami to sprawa, na którą zwracam największą uwagę podczas oglądania filmów i nawet jeśli fabuła kuleje, ale postaci są dobrze zarysowane, to jestem po seansie zadowolony. Tutaj wszystko działo się zbyt szybko - zarówno budowanie więzi, jak i przedstawienie całej historii. Spodziewałem się, że skoro od chronologicznie ostatniej części minęło 30 lat, to sytuacja polityczna będzie dokładniej zarysowana.

Odczucia miałem w sumie podobne, jak po obejrzeniu najnowszej części przygód Riddicka. Oczywiście klasa i popularność obu tych serii są nieporównywalne, ale oglądając Riddicka czułem zawód, że twórcy nie wgłębili się bardziej w losy Vako, nie przedstawili dalszych losów tej całej galaktyki, w której działa się akcja i tak dalej, a samego bohatera wykorzystali po prostu do stworzenia kolejnej części o Furianinie, który musi przetrwać w trudnych warunkach na nieznanej planecie. Powtórka z rozrywki. I tu chwilami pojawiał się ten sam problem, choć może na mniejszą skalę - powrót starych i lubianych elementów, postaci, scenerii i rozwiązań fabularnych, jako pretekst by pokazać jeszcze więcej kosmicznych pościgów, rozwalania planet, pojedynków na blastery i miecze świetlne, czy ,,ciętych ripost". Tak jak napisałem wyżej, filmu nie oceniam jako beznadziejny, bo tak naprawdę nie żałuję wydania tych dwudziestu paru złotych na seans i jestem nawet ciekawy, co wydarzy się w kolejnych częściach, ale z pewnością nie była to historia, na którą miałem nadzieję.

ocenił(a) film na 9
marmac66

Wiesz co... Praktycznie zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Nie sprawia to jednak, że film mi się nie podobał, bo z kina wychodziłam zadowolona.
Najbardziej bym się przyczepiła do przedstawicieli Ciemnej Strony. Naprawdę nieudani. Snoke wygląda jak ork z "Hobbita".

ocenił(a) film na 10
marmac66

"Pomijając już fabularny recykling, należy dodać też do tego całe mnóstwo nieścisłości i całkowicie nielogicznych rozwiązań, które pojawiają się w całym filmie . Z tych najbardziej rażących wymienię chociażby: skąd nagle na planecie, gdzie bohaterowie spotykają Maz Kanatę podczas ataku sił Nowego Porządku pojawiają się x-wingi Ruchu Oporu ? Imperatyw narracyjny, czy deus ex machina ?"

Z tych samych powodów dla których pojawiły się tam siły Nowego Porządku. Obie strony miały u Maz swoich ludzi i obie zostały poinformowane o pojawieniu sie droida (najpierw pokazano wezwanie Ruchu Oporu a potem Nowego Porządku .


"Jak Nowy Porządek zdołał zbudować superbroń wielkości całej planety, skoro kontrolujące całą niemalże galaktykę Imperium potrzebowało wielu lat i ogromnych ilości surowców, siły roboczej i pieniędzy aby zbudować Gwiazdę Śmierci ? "

Technika poszła do przodu to raz a dwa niewiadomo narazie zbyt wiele o tym jak powstawał Nowy Porządek i jak silny się stał. Temat na następne filmy.

"Skąd Maz miała miecz Luke'a ?"

Maz to wie i Maz nie powie (o czym mówiła w filmie). Może sie to wyjaśni w następnych filmach.

"Dlaczego Han bez w zasadzie żadnego powodu postanowił porzucić Leię i zostać z powrotem przemytnikiem ? "

Wyjaśnił to Lei w filmie więc czemu pytasz?

"Czemu w jednej z pierwszych scen, aby uniemożliwić Finnowi i Poe'owi wylot z hangaru myśliwcem TIE po prostu nie zamknięto bramy, lub nie wypuszczono setek innych myśliwców w pościg, które musiały przecież znajdować się na tak dużym statku ? "

Bo dowódca statku użył dział i nie chciał by małe mysliwce przesłaniały mu cel. A co do bramy to widać nie zdążyli lub nie wpadli na to pochłonięci strzelaniem ;)

" Luke tak po prostu stał sobie cały czas na szczycie tej skały i kontemplował ocean ? A może specjalnie wszedł na nią, aby malowniczo wyglądać i zmusić Rey do wspinaczki na samą górę ? Nie chcę się czepiać, po prostu wykazuję brak elementarnej logiki w konstruowaniu fabuły . "

A moze po prostu Rey go tam znalazła w danej chwili bo raczej mało prawdopodobnym jest by przez cały okres swego znikniecia stał tam sobie. W sumie co ma logika do tego że on sobie tam stał? :)

ocenił(a) film na 5
marmac66

Gościu trafiłeś w samo sedno. Naprawdę wielkie gratulacje za tak obszerną i obiektywną recenzję. Niestety taka jest prawda o tym filmie.

ocenił(a) film na 5
marmac66

Bardzo trafnie wytknąłeś twórcom filmu wszelkie wady. Jako fan "Gwiezdnych Wojen" chciałbym się z Tobą nie zgodzić, ale po prostu masz rację. Jednak na tle wszystkich minusów dla tego filmu, znalazłem kilka plusów i momentami czułem prawdziwy klimat Gwiezdnych Wojen.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones