Fani spodziewają się że akcja będzie się działa po książce Crucible. Ale jak dla kogoś kto zna
tylko filmy wytłumaczy istnienie postaci takich jak Allana czy Ben?
Allana Solo to wnuczka Hana Solo, urodzona 36 lat po Nowej Nadziei. Aktualnie w książkach jest jeszcze dzieckiem. Polecam zainteresować historią jej ojca (i ciotki), którzy są istotną częścią powieściowego uniwersum SW (uwaga, spoilery!):
http://ossus.pl/biblioteka/Jacen_Solo
http://ossus.pl/biblioteka/Jaina_Solo
Ben Skywalker to syn Luke'a i pewnej bardzo popularnej kobiecej postaci lat 90 z książek i komiksów.
Jakbyś chciał zacząć przygodę z książkowymi po-filmowymi dziejami, polecam zacząć od Trylogii Trawna (5 lat po Powrocie Jedi). Trzy książki, które zaczęły ten gigantyczny rozwój uniwersum, bardzo w klimacie starej trylogii. Wstęp do genealogii rodziny Solo i Skywalker.
Ok. Dwuznacznie zrozumiałem o co ci chodzi.
Moim zdaniem nie ma potrzeby dokładnego tłumaczenia relacji rodzinnych na starcie. Wystarczy, że fabuła/zagrożenie dla Nowej Republiki nie będzie się wiązało z genealogią Skywalkerów czy Solo tak jak dotychczas, gdy Luke i Vader omawiali swoje relacje ojciec-syn na tle wojny. Konflikt powinien być odseparowany od tego, co dotychczas było w książkach np. niech republikę najedzie nowa potężna rasa z innej galaktyki, która dosłownie zabije co nie co wątków z książek ;) W końcu filmy SW powinny dotyczyć ważnych momentów w dziejach uniwersum.
W czołówce streści się całe 50 lat krótką wypowiedzią: "Przez lata Jedi pod wodzą rodów Skywalkerów i Solo bronili wolności w galaktyce, jak i w swoich szeregach". Same pokrewieństwa będą tłumaczone przez krótkie wypowiedzi wraz z rozwojem fabuły np. jakaś postać zwracając się do (powiedzmy) 20-letniej Allany powie, że nie wierzy Jedi, a jako argument poda przejście jej ojca na ciemną stronę mocy. Tym samym jest proste wytłumaczenie, dlaczego nie ma jego w filmie u boku rodziny, mimo obecności "dziadka" Solo.
Mam nadzieję, że po prostu zignorują zlepek wydumanych i częto grafomańskich historii uzurpacyjnie zwany "Kanonem".
Ten zlepek wydumanych historii jest w większości lepszy niż nowa trylogia i seriale o klonach. Nie wspominając, że sam Lucas miał na nie wpływ, musiał je zatwierdzić i niekiedy podsuwał pomysły.
I nie ma żadnej uzurpacji, bo w SW istnieją dwa kanony ;p
I każdy może sobie ubzdurać kolejnych czternaście kanonów ze wskrzeszonymi imperatorami i cudownymi wybrańcami mocy przesuwającymi siłą myśli planety i zmieniającymi strony mocy jak rękawiczki - w obliczu ich umiejętności Yoda na Dagobah jest karykaturalnym wielbicielem korzeniuszki, a kuszenie Luke'a przez Imperatora w Powrocie Jedi sceną infantylnych wysileń żałosnych przecietniaków.
Zgadzam się w ocenie epizodów 1-3, nie wspominając o fabularnej mieliźnie seriali.
Kłopot polega na tym jak, że jakby to smutno nie zabrzmiało to te badziewia składają się wraz z oryginalną Trylogią na jedyny uprawniony kanon i pozostaje pytanie jak z tym bagażem poradzą sobie autorzy nowej odsłony, żebyśmy mogli uznać ją za godną Oryginałowi.