Sam powrót Palpatina stawia ten film w roli parodii Star Wars. Jedyne co może się z tym równać to absurdalny pocałunek na końcu Rey z Benem. To była jakaś chora wstawka romantyczna dla kobiet, wzięta z niczego. Zresztą szkoda więcej pisać, nie polecam iść do kina. Film do obejrzenia za parę miechów na TV.
pocałunek ma sens. od początku była między nimi chemia. juz w TFA kiedy Kylo ją nosił na rękach i podczas przesłuchania. w TLJ mamy scene z gołą klatą Rena, rozmowa w windzie. mało? Reylo is real. szkoda tylko że Ben musiał zginąć. temat zakończony w przełomowym momencie.
Specjalnie oglądałem dwie poprzednie części przed seansem. Kompletnie tak tego nie odbieram. Goła klata ? Dla mnie rozmowa obcych sobie ludzi gdzie jedna jest nago jest krępująca i nie na miejscu. Nie widzę w tym żadnego wątku podniecającego. Tylko zażenowanie Rey tą sytuacją. Jej zainteresowanie nim cały czas odbierałem jako empatię do gościa, który jest po ciemnej stronie mocy z powodu błędu Luka a ona go chce przywrócić na dobrą bo jest w nim dobro. Ona ogólnie jest dobra i miła do wszystkich, nawet do robotów i zwierząt. Przecież równie miła jest do innych, np. do Finna. Zresztą ten film nie zasługuje na większa dyskusję, więc pozdrawiam, wierz w Reylo jak to nazwałeś ;)
Powiedziałbym raczej dno na poziomie Terminatora: Dark Fate. Oba filmy zresztą wiele ze sobą łączy wbrew pozorom.
Scenariusz i tu i tu kiepski. Terminator mi subiektywnie sprawił więcej frajdy ze względu na dobrze grająca Linde Hamilton i starego Arniego było dobrze zobaczyć. Tutaj mieliśmy znowu sztywną Leije, niemrawego Luka, i Lando wzięty na siłę. Z tych nowych to trudno kogoś wyróżnić...bo przez 3 epizody nikt nie zapada w pamięć. Ani jednej postaci nie będę wspominał tak jak z oryginalnej trylogii. Wszystko niemrawe.
Ale sama Linde Hamilton do spółki z Arnoldem Schwarzeneggerem nie uratują ci filmu, a zresztą sam wątek
Arniego w tym filmie jest beznadziejny. Tak samo beznadziejny jak tutaj Imperatora czy Rycerzy Ren. A co do
sztywnej Leii to trzeba przypomnieć że to efekt montażu scen ze zmarłą aktorką. Luke ? Luke to nie Luke w tej
trylogii. A w TROS sam zaczyna zaprzeczać samemu sobie z TLJ. Lando oczywiście na siłę, tak jak Imperator bo
to jest właśnie fan service.
Tzn. Leije ja podsumowałem ogólnie. Sztywna Leija była dla mnie od początku jak jeszcze żyła, dlatego napisałem "znowu". Takie było moje zdanie po obejrzeniu Force Awaken. Mogli komputerowo jej więcej emocji dodać do twarzy skoro i tak już jej nie było, ale zachowali dokładnie to samo co było w FA. Jedynie Harrison Ford mi się podobał tak podsumowując. Ale jego skasowali już w pierwszym epizodzie. Gdyby scenariusz był inny to może on by to ciut pociągnął gdyby grał główną rolę w 3 epizodach tak jak Linda Hamilton była pozytywem Terminatora. Jednak gościa skasowali od razu, a reszta starej ekipy do mnie nie trafia. Zdaje sobie sprawę, że z g...bata nie ukręcisz. Zawsze jednak milej by mi się oglądało. Dlatego Terminatora oglądało się mi lepiej, tutaj trudno mi było odszukać jakichkolwiek pozytywów. Tak jak w Force Awaken pozytywem był Ford, tak w tym ostatnim epizodzie mam pustkę w głowie, nic do mnie nie trafia a niektóre rzeczy wręcz zniesmaczają jak ten Palpatine.
''Mogli komputerowo jej więcej emocji dodać do twarzy'' - patrząc na to jak dodali jej w Skywalker.
Odrodzenie w jednej scenie, to może lepiej że ograniczyło się to tylko do jednej. A Harrison Ford
dobry aktor, ale tutaj odbębnił swoje i tyle. Mi się akurat Terminatora: Dark Fate oglądało gorszej
bo Skywalker. Odrodzenie przynajmniej stara się jakoś zmazać złe wrażenie jakie to pozostawił po
sobie Ostatni Jedi. Natomiast Terminator: Dark Fate nie stara się naprawia niczego, wprowadza za
to same złe rzeczy od uśmiercenia John Connora począwszy.