No nie mogę przeżyć tego, że Kylo musiał umrzeć. Tzn. Potrafię zrozumieć całą sytuację. On miał wyssaną energię przez Palpatina, potem jak się podniósł to został ponownie odrzucony, tym razem w przepaść. I choć się podniósł, to widać, że miał dosłownie 1% mocy. Ledwo doszedł do Rey. I tę resztkę jej oddał. Ale jako, że jestem romantyczką, to po tym momencie ich zespolenia i pocałunku, nie mogę, a właściwie chyba nie chcę zrozumieć, że tak ma być. Kylo odszedł w mocy, nie zostało ciało, więc nie liczę, że go wskrzeszą w kolejnych trylogiach. Ahhh... Normalnie to mnie uderzyło. Mam tylko nadzieję, że nie będzie z Finem (a widać wyraźnie, że się w niej buja). Totalnie to nie pasuje.
Ogólnie o filmie, to reżyser zrobił swoje. Zaskoczył w tak wielu aspektach. Film oglądałam jednym tchem. Tyle po rozszerzanych wątków, jak na przykład miecz świetlny Lei, czy umiejętności Poe. No majstersztyk. Serdecznie polecam. :D