Popłakałem się na filmie.
Ze śmiechu, lepszej parodii dawno nie widziałem (Kosmiczne jaja były w '87), najlepsze, że niewielu się skapnęło, że J.J. Abrams zrobił film dla jaj, zapewne po sporej dawne zioła, ludzie brali to na poważnie i rozsmakowywali się w fabule, lub mieli depresyjne zjazdy po ciemnej stronie mocy.
Scena z końmi w kosmosie przypomniała mi hitlera na dinozaurze w Iron Sky, wyborny pastisz, zaprawdę.