Od I do VI jakoś to szło i było w miarę spójnie. Reżyser miał jakiś pomysł i go realizował. Było fajnie do momentu, aż na scenie pojawił się Disney. Miało być nowocześnie i trendy. Gwiezdne wojny miały mieć powiew świeżości. I tylko miało. Odgrzany kotlet. Bez pomysłu przez trzy części. Walki to masakra. Mogli trochę poćwiczyć szermierke. Umiejętności Rey to tragedia. Na forach dla fanów broni bialej cisna z niej beke. Najgorszy jedi w historii. Kylo Ren spoko był tylko do momentu ściągnięcia maski. Potem to już tylko rozkapryszone dziecko z problemami emocjonalnymi. Użytkownik mocy, zatrzymuje blaster mocą, a nie daje rady dwójce frajerów. Prawdziwego Sitha nic nie było wstanie powstrzymać z wyjątkiem wybitnego użytkownika mocy. Finn się błąka po całej serii bez celu. Nic nie wnosi. Jest, bo poprawność wymaga. Rey to tak naprawdę najgorzej napisana użytkowniczka mocy. Aktorka średnia, grać nie umie, ciągle ta sama mina. Co tu robi Sidious! Ściągnięcie emerytowanego Sitha, to nic innego jak brak pomysłu na tą historię. Disney skopał poprzednie części i nasral na całe gwiezdne wojny. Zrobił tą serię niczym obrażona na wszystko feministki feministka. Musialo być po ich myśli, koniec i kropka. W tym miejscu muszę podziękować wielkiemu chciwcowi zza oceanu, ponieważ seria która uwielbiałem jako dziecko została pożarta, przerzuta i osrana. Po tych wszystkich zmianach stare części nie mają już sensu. Nie da się już tego oglądać. Disney czego się nie czepi to sp#$&@%