Jedna z najpiękniejszych opowieści z mojego dzieciństwa zamieniona w feministyczny cyrk doprawiony elementami lewackiej ideologii. Coś strasznego. Jedynie moja żelazna wola powstrzymywała mnie przed opuszczeniem sali kinowej przed zakończeniem seansu.
czarnoskóra osoba może mieć romans z czarnoskórą osobą (w sensie fin i na co na kosmicznym koniu jeździ)
ex białego faceta (Fina) to biała kobieta
a finalny pocałunek jest między białymi hetero ludźmi
a mniejszości etniczne po prostu są w filmie
no co za lewacy wymyślili ten film