Uważam, że trzeba mieć to na uwadze przy wystawianiu końcowej oceny. Nie mniej jednak jest to mądre i bardzo poruszające kino. Taki wyciskacz łez. Aktorstwo znakomite, a Jet Li w takiej roli normalnie nie do poznania:). Hisaishi w swej muzycznej ilustracji jak zwykle się nie pomylił, choć wydaje się, że to jedynie rzemiosło (ale i tak rzemiosło wysokiej próby). Największą uwagę zwraca sposób przedstawienia historii, która mogłaby się wydawać bardzo przygnębiająca, a jednak twórcy unikają smutnych scen, starają się wykrzesać tyle samo radości ile Sam Wong chciał ukazać swojemu synowi;). I chwała im za to. Tak jak już wspomniałem stworzenie dobrego filmu o takim rodzaju fabuły nie jest zbyt trudne, a sam obraz nie jest innowacyjny nie zaskakuje i nie łamie żadnych stereotypów (no może poza Jetem karateką). 6/10
Od siebie dodam, że film jest trochę szarpany... Niektóre sceny są zbyt krótkie i nie do końca w moim odczuciu wprowadzają widza w odpowiedni nastrój. Dlatego film ten jest po prostu nie zły i nic ponad to. Dobrze się ogląda i można się chwilami wzruszyć, ale jak szybko się skończył tak szybko o nim zapomnę. 6/10