Ten film – pierwszy, który zwrócił uwagę na młodego Marcela Łozińskiego – wydawał się zaprzeczeniem czystego dokumentu. Sytuacja została naszkicowana z góry, role rozdane. Fabryka nie wykonała planu, trzeba znaleźć winnego – taki jest temat psychodramy, rozgrywającej się przed kamerą. Biorą w niej udział prawdziwi menadżerowie produkcji, dyrektorzy zjednoczeń itp. oraz prawdziwa psycholog. Z tego materiału mógłby powstać film oświatowy o tym, jak dochodzi do konfliktów w zespole. Ale Łoziński miał większe oczekiwania. Zastosował – wspólnie z Kędzierskim – psychodramę, licząc na to, że w pewnym momencie ujawnią się prawdziwe mechanizmy stadne, agresja zespołu przeciwko jednostce. To się sprawdziło. Można podziwiać, jak spontaniczni w agresji wobec inżyniera Koconia (którego gra przyszły współautor "Robotników'80" Andrzej Chodakowski) są uczestnicy gry. On sam, po jej zakończeniu, mówi: poczułem się, jakbym naprawdę był winien. Przez chwilę powiało grozą 1968 roku, kiedy na podobnych zebraniach piętnowano „obcych”. W tym filmie Marcel Łoziński z dobrym skutkiem sprawdził metodę, która mu służy do dziś ("Jak to się robi", 2006). W sztucznie sprowokowanej sytuacji ujawnia się prawda. Sztucznie sprowokowana sytuacja jest mu potrzebna, aby wniknąć w psychikę bohaterów, coś ujawnić. Ale zrobić to tak, żeby nie bolało.
opis dystrybutora dvd