to przede wszystkim angielska odpowiedź na amerykańskich mścicieli, którzy niegdyś przy poklasku uczciwych obywateli , przy cichym poparciu nieskorumpowanych stróży prawa i ku radości widzów którym nigdy dość tego typu obrazów czyścili tamtejsze ulice z elementu. Dziś Amerykanie zrobili się praworządni i pokazywanie mścicieli w korzystnym świetle zrobiło się BE. Cóż, może to i poprawne moralnie, jednak mi czegoś takiego w kinie brakowało. Nieoczekiwanie (dla mnie) taki obraz zmajstrowali Anglicy i to nieco w klimacie jednego z najlepszych filmów gatunku - "Życzenia śmierci". "Harry Brown" jest jednak czymś więcej niż kalką amerykańskich poprzedników bo nie powiela znanego z nich schematu i bohater też cokolwiek (jak na mściciela) nietypowy, nie brakuje tu jednak akcji i charakterystycznych dla gatunku emocji. Po prostu dobre (7/10) kino.