Tak sobie siedze i czytam posty, az wpadlem na pomysl napisania co nieco o najleprzej postaci w książce.
Mowa tu o Severusie Snape'ie, facet od pierwzej książki przykół moją uwagę, a gdy zobaczyłem jak go przedstawił Alan Rickman to normalnie cód miód i palce lizac, chłop dosłownie był Snapem. Oczywiscie postac wykreowala pani Rowling co wg mnie wyszlo jej swietnie, i najlepiej z calej palety postaci.
Kazdy zna historie dziecinstwa Snape wiec nie bede jej pisał. Powiem tylko że dzieciak mimo iż na początku był małym cwaniakiem, dostał niezle po dupie. Napytał sobie biedy kiedy zakumplował się z Voldziem, próbował to naprawić, w sumie więkrzość historii lawirował pomiędzy służeniem Vodiemu a lojalnoscia do Dumbledora, co mu wychodziło całkiem zręcznie.
Co prawda do jakos specjalnie odwaznych to on nie nalezał, ale radzil sobie jak umial. Ukrywaniem swoich slabych punktow, sarkazmem i dosc excentrycznym sposobem bycia ;)
Rowling pisząc 1 czesc Pottera nie wiedziala pewnie ze tak sie spodoba jej swiat magii. Dlatego naleza sie jej brawa za sklejenie tego wszystkiego w 7 tomie w jedna spójną historię ;)
Snape na poczatku sprawial wrazenie jak by sie chcial pozbyc jakos po cichu Pottera, był cholernie nie przewidywalny, arogancki i emanowala od niego nienawisc, dopiero w Ksieciu pol krwi bylo wyjasnione czemu tak nie przepada za Harrym.
Ale na sam koniec w Insygniach gdy umierajacy przekazal harremu swoje wspomnienia, pokazal jak bardzo sie o niego troszczyl, ile poswiecił zeby Harry ktorego nienawidzil za to ze jego ojcem byl James , nie umarl za wczesnie.
Troche żal mi że nie pokazał na koniec pazura, nie pokiereszował paru smierciozercow, albo nie zabił olbrzymów, no ale w sumie stał w ciasnym pomieszczeniu z najpotęzniejszym czarodziejem.
Severus Snape i Syriusz Black to chyba naj tragiczniejsze postaci w książce, równie dobrze autorka mogla by napisac dramat z ich udzialem. No gdyby z Harrego Pottera wywalic wszystkie radosne elementy, pomijac niektórych bochaterów i opowiedziec to troche inaczej wyszła by z tego równie dobra albo i leprza mroczna powiesc o ciężkim życiu w świecie zbyt ambitnych i nieżadko szalonych czarodziejów.
ehh sie rozpisalem, ciekawe czy sie wątek rozwinie ;)
Tak? Możesz mi opowiedzieć wszystko o ... o... o... ten zły, co stał się dobry... Vegeta albo jakoś tak.
Wszystko o Vegecie ? hmmm wiec w skrocie :P Jest synem króla planety Vegeta, łupiąc i grabiac jakies planety w galaktyce uslyszal ze jeden z nich, sajanin imieniem Raditz zginą na planecie Ziemia, gdzie wg Sayan, ziemianie są rasą o bardzo małej sile i dziecko by podbilo tą planetę ;p wiec Vegeta tam poleciał, dostał łupnia od Goku :) Podczas regeneracji w jakiejś bazie Sayan w kosmosie usłyszał ze na planecie Nameck są smocze kule o ktorych uslyszal bedac na ziemi, na Nameck siedzial także wieelki zły - Frezzer, gościu ktory zabił 90% Sayanow wysadzajac ich planetę, Vegeta tam poleciał, Goku tak samo, z tym że Goku poleciał po smocze kule w celu wskrzeszenia ziemskiego Kami samy (boga), bez ktorego na ziemi smocze kule nie dzialaja ;p No i na końcu gdy Goku pokonywał Frezzera, na ziemi Bulma wypowiedziala życzenie do istniejacego juz smoka, by wszystkich z Nameck przeniesc na ziemię. (wszystkich procz Goku i Frezzera). i tym sposobem Vegeta zostal uwieziony na ziemi, bez statku, ktorym mogl by odleciec. Wtedy też przyskrzynila go Bulma, sie chlopak tak jakby zakochal, ostygla goroca glowa i sie zostal na ziemi :)
w rozwinietej zgubisz sie jeszcze bardziej ;p Dodam tyle ze Vegeta lecąc na ziemię nie wiedział ze na niej przesiaduje Goku i nameczanin Piccolo, wiec przeliczyl swoje sily, a lecąc na Nameck myslal ze jest Super sajaninem, czyli legendarnym wojownikiem, którego bał sie od zawsze Frezzer.. no i Vegeta znow sie przeliczyl :P a z ziemi pozniej nie mogl odleciec bo wszystkie statki kosmiczne budowane przez ojca Bulmy, byly na rozpadajacej sie nameck ;p wiec Vegeta czekal az przyszly tesc zbuduje mu kolejny, i w tym czasie zadzialala Bulma i usidlila go :) jeszcze sie szarpał ze siedzi na ziemi tylko dla tego ze musi zabic Goku, ktory zawsze byl o krok od niego silniejszy, no i tak zostal dorobil sie 2 dzieci i juz nie myslal o odlocie :)
A potem było jeszcze coś o szukaniu jakiś nie wiem czego... tam była taka dziewczynka (chyba Pan, ale mogę się mylić) to on też tam coś działał, nie?;P
Znaczy on na końcu stał się dobry, dobrze kojarzę?
hehe 3 seria robiona przez fanów Dragon Ball GT :) tym razem w kosmosie szukali tych smoczych kul. mały Goku, Pan (jego wnuczka, córka Gohana) i Trunks (syn Vegety), a jak juz wrocili na ziemie, przylecial z nimi taki kosmita pasorzyt - Tsuful. Vegeta był na ziemi caly czas i byl dobry ale gdy Tsuful opanowal jego cialo, to Vegi wrocil do zlego, ale nie na dlogo ;p kiedy Goku rozwalil Tsufula (uciekajacy, oberwal kamehą Goku i spalil sie w słoncu), Vegeta byl znow normalny :) (dobry) ;)
piłą ? nie kojazy mi sie zeby kogos tam piła cieli, jedyni blondyni to jakis ciapek z Gohana klasy ze szkoly i taki pedalek z ekipy Mr Satana, co chodzil w getrach i z różą w zebach ;)
Znaczy on miał albo białe albo różowe albo fioletowe włosy i on z tą Pan podróżował i go taką ogromną piłą chcieli pociąć, ale w ostatniej chwili (a jakżeby inaczej) się uratował...albo ktoś go uratował.
aa hehe to był Trunks :) moglas mowic ze mu sie wlosy zmienialy :) i Trunks ma fioletowe jak Bulma a jak sie zmienia w super sajanina to wtedy ma blond ;p
Nie, on miał cały czas ten sam kolor włosów (przynajmniej nie przypominam sobie żeby się zmieniały)... czekaj moment!
http://i.neoseeker.com/p/Movies/Anime/dragon_ball_gt__vol_02__incubation_profile large.jpg
Ten z fioletowymi;P
A Bulma to ta co miała niebieskie włosy i była dobra, a jak kichnęła to miała turkusowe i była zła i jak znowu kichnęła to znowu miała niebieskie i była dobra i tak w kółko?
Bulma miala co chwile inny fryzek ;) a ta co sie zmieniala to byl Lunch ;p Goku jak byl maly wypatrzyl ją jak uciekala policji, zabrał ją do domu Genialnego Zolwia i tam juz z dziadkiem zostala :)
no ja tez ;D ale sie tak mi wkrecilo od malego ze niema mowy o zapominaniu :)..ps sie pochwale;p widzialas moje forum ?;p
http://dzikistyl.jun.pl/index.php
:) podaj dalej jak sie spodoba, ogladalnosc skoczy ;D
aa to sie zalogoj i tam podyskutujemy :) wg mnie jest kiepskie niestety i tam pisze czemu..
ano racja ;) ja tu kombinuje jakiego posta dac zeby to sie rozwinelo jakos..masz moze jakis pomysl ?;D
Może zareklamuj gdzieś to forum, ludzie zaczną się rejestrować i pisać i wtedy się rozwinie:)
O kurcze, a myślałam, że jestem jedyną czytelniczką, która jest zakochana w postaci Snape'a od samego początku. Nie rozumiem pierwszej odpowiedzi, a właściwie osoby, która ją napisała "Nie zauważyłam też jego "ekscentrycznego sposobu bycia"...może nie uważnie czytałaś, albo "był przewidywalny" - gratuluje takiej umiejętności szybkiego odgadywania jak się wszystko na prawdę ma, na pewno nie popsuło Ci to frajdy z czytania książki.
Ja się oczywiście w pełni zgadzam z autorem tematu, Snape jest postacią dwuznaczną, a nawet powiedziałabym wieloznaczną. Właściwie nie tylko w I części podejrzewamy go o złe zamiary, które co chwile poddawane są w wątpliwość itd. To postać najbardziej złożona z całej serii. Kochamy go i nienawidzimy. Na pewno nie ma osoby, która nie zmieniłaby zdania na jego temat chociaż kilka razy. Nie zależnie czy ktoś go lubi czy nie, każdy przyzna, że jest fascynujący. To jest charakter, który można analizować na wszelakie sposoby - nie można się zdecydować czy ma dobre czy złe serce, czy popiera Harry'go czy nienawidzi, czy pokierują nim prywatne intencje czy ogólny interes wszystkich i wreszcie wszystkich, czyli kogo? to wszystko w połączeniu z ekscentrycznym sposobem bycia, przepełnionym sarkazmem daje powalający efekt.
Dodam jeszcze tylko, że Alan Rickman to jest mistrzostwo świata, gratuluje ludziom od castingu i dziękuję aktorowi za wcielenie się nie go.
Druga ulubiona postać z serii to Ron Weasly, ale o nim może innym razem.
Czemu innym razem:P Poto jest temat zeby gadac o swoich ulubionych postaciach :) pisz... pisz.. :)
Każdy ma swoich ulubionych bohaterów, jak widzę. Ja mam ich dwoje i są to bohaterowie drugoplanowi, aczkolwiek ich wkład w przygodach Harry'ego też jest znaczący. Pierwszą osobą jest Tonks, która całkowicie odmieniła moje zdanie o aurorach. Zawsze mi się bowiem wydawało, że auror to taki typ wojownika - bezwzględny wobec przeciwników i wzbudzający szacunek u zwolenników. A tymczasem Tonks odsłoniła ludzkie oblicze łapaczy czarnoksiężników. To jej Harry powinien zawdzięczać opuszczenie domu Dursleyów bez konieczności konfliktu z tymi ostatnimi (chodzi mi o to, że gdyby Dursleyowie byli w domu, a czarodzieje ze Straży Przedniej by przybyli do nich po Harry'ego, ci pierwsi dopiero pod wpływem mocnych argumentów - inaczej mówiąc, zaklęć - tych drugich puściliby Harry'ego). Poza tym Tonks traktowała Harry'ego, Hermionę, Rona, Ginny i bliźniaków jak rodzeństwo albo jak najlepszych przyjaciół, co jeszcze bardziej wzbudziło moją sympatię dla niej. No, a w książce "HP i Książę Półkrwi" pokazała, że jest także osobą wrażliwą, i choć o tym dowiadujemy się dopiero w dwudziestym dziewiątym rozdziale pt. "Lament feniksa", ujawnila swoja miłość do Remusa Lupina. A' propos Remusa Lupina - to właśnie on jest tą drugą moją ulubioną postacią.Jego też można by nazwać tragicznym bohaterem, bo przez to, że w dzieciństwie zostaA
Każdy ma swoich ulubionych bohaterów, jak widzę. Ja mam ich dwoje i są to bohaterowie drugoplanowi, aczkolwiek ich wkład w przygodach Harry'ego też jest znaczący. Pierwszą osobą jest Tonks, która całkowicie odmieniła moje zdanie o aurorach. Zawsze mi się bowiem wydawało, że auror to taki typ wojownika - bezwzględny wobec przeciwników i wzbudzający szacunek u zwolenników. A tymczasem Tonks odsłoniła ludzkie oblicze łapaczy czarnoksiężników. To jej Harry powinien zawdzięczać opuszczenie domu Dursleyów bez konieczności konfliktu z tymi ostatnimi (chodzi mi o to, że gdyby Dursleyowie byli w domu, a czarodzieje ze Straży Przedniej by przybyli do nich po Harry'ego, ci pierwsi dopiero pod wpływem mocnych argumentów - inaczej mówiąc, zaklęć - tych drugich puściliby Harry'ego). Poza tym Tonks traktowała Harry'ego, Hermionę, Rona, Ginny i bliźniaków jak rodzeństwo albo jak najlepszych przyjaciół, co jeszcze bardziej wzbudziło moją sympatię dla niej. No, a w książce "HP i Książę Półkrwi" pokazała, że jest także osobą wrażliwą, i choć o tym dowiadujemy się dopiero w dwudziestym dziewiątym rozdziale pt. "Lament feniksa", ujawnila swoja miłość do Remusa Lupina. A' propos Remusa Lupina - to właśnie on jest tą drugą moją ulubioną postacią. Jego też można by nazwać tragicznym bohaterem, bo przez to, że w dzieciństwie został ugryziony przez Fenrira Greybacka, jego życie uległo całkowitej zmianie - ze zwykłego małego czarodzieja zamienił się w wilkołaka. Wiązało się to z odrzuceniem go przez rówieśników w Hogwarcie - wyjątkami byli Syriusz Black, James Potter i Peter Pettigrew, którzy się z nim zaprzyjaźnili - a w dorosłym życiu przez innych czarodziejów, jeden tylko profesor Albus Dumbledore nie zważał na nic uwagi i zatrudnił Remusa Lupina jako nauczyciela obrony przed czarną magią w Hogwarcie, gdy Harry był na trzecim roku. Lupin był znakomitym nauczycielem, znał się na tym, czego nauczał (to jemu Harry zawdzięcza umiejętność wyczarowania patronusa), nie poniżał Neville'a, tylko zachęcał go, budując w nim pewność siebie, mocno zachwianą przez kąśliwe uwagi profesora Snape'a, a jako dawny przyjaciel Jamesa Pottera i Lily Evans, umiał wysłuchać zwierzeń Harry'ego i doradzić mu w wielu sprawach. Lupin też był wrażliwy, wiedział, że Tonks jest w nim zakochana, a jednak nie chciał jej skrzywdzić, także nie chciał skrzywdzić dziecka, które miało się narodzić. Może skrzywicie się na to określenie, ale według mnie ich miłość była takim "biegiem z przeszkodami", bowiem przede wszystkim Bellatrix Lestrange uważała za hańbę mieć w rodzinie wilkołaka. No i na weselu Tonks i Remusa nie było zbyt wielu gości, co tylko dobitnie świadczyło o uprzedzeniu krewnych Tonks wobec wilkołaków. Oni oboje jednak podobają mi się z racji swego charakteru i swojej wrażliwości oraz tego, że mimo przeciwności losu i mimo swych rozterek zostali razem. I tylko najbardziej mnie smuci ich śmierć w tej bitwie o Hogwart. Co prawda zginęli w walce (Tonks jak przystało na aurorkę, a Lupin jak przystało na byłego nauczyciela obrony przed czarną magią), lecz jednak i tak niezmiernie mi ich żal. Kto wie, jak ich losy by się potoczyły, gdyby zostali przy Teddym... Tak czy inaczej w mojej pamięci zostaną jako najbardziej wyjątkowi i najsympatyczniejsi bohaterowie całej serii.