Rezyser w filmie pokazal Kube w taki sposob ze mozna by odniesc wrazenie ze oglada sie Blekitna Lagune... piekne krajobrazy, szczesliwi ludzie, oprocz tego przepych bogactwo... gdzie tu bieda z nedza ktora klepali rdzenii kubanczycy tamtego okresu? wszystkie zrodla historyczne podaja ze ludzie cierpieli tam niesamowity ucisk ze strony rzadow Batisty, zylo sie im zle, wszyscy wyczekiwali zmian. Taka upragniona szanse zmian dal ludowi Fidel ze swoją bandą chlopakow z guerilerros, o czym swiadczyc moze sam fakt powodzenia rewolucji, ktora bez poparcia ludu zadnych szans by nie miala. Lud jak to bywa, glupi i naiwny dal sie oczywiscie zwiesc haslom gloszonym przez rewolucjonistow, ktorzy jakby tak sie blizej przyjzec pomogli glownie sobie. Ale co mnie najbardziej wkurza w tym filmie to przedstawienie rozgoryczenia glownego bohatera ktory w obliczu diametralnych zmian spolecznych, ustrojowych i politycznych ogarniajacych jego ojczyzne traci swoja durna knajpe i staje sie to jego dramatem! No kurna! I jeszcze sposob w jaki przedstawili Guevare - jako, takiego glupawego, zadufanego w sobie bubka! Co by o nim nie powiedziec, zlego czy dobrego, byl czlowiekiem pelnym idealow w kore swiecie wierzyl i za ktore oddal zycie! Po udanym przewrocie na Kubie, zamiast siedziec sobie wygodnie ze swoim kumplem Fidelem i trzepac kasiore (nie wiem czy F dalej figuruje na liscie najbogatszych na swiecie?)postanowil wyjechac do Boliwii, zeby tam organizowac partyzantke i pomagac miejscowym ludziom wyrwac sie spod ucisku rzadzacych. A takie splycenie jego postaci po prostu mnie wkurza!
Przedstawienie Hawany za czasów Batisty jest jak najbardziej trafne. Tym bardziej, że ukazuje życie bohatera, któremu wiodło się bardzo dobrze. Hawana tamtych czasów tj. przed rewolucją była drugim Las Vegas. Zjeżdżali się tam najbogatsi ludzi z całego świata, przede wszystkim amerykanie. Miasto opanowane przez mafie(Meyer Lansky, Frank Costello) było stolicą hazardu na Karaibach. Oczywiście reszta społeczeństwa żyła w nędzy, ale tego tematu film raczej nie porusza. Zgadzam się natomiast z tobą w 100% co do tego jak przedstawiono postać Che Guevary. Nie będę się tu rozpisywał, bo napisał bym to samo co Ty. Film ogólnie mi się podobał ? zdjęcia, muzyka, klimat. Choć po raz kolejny przyznam Ci racje co do głównego bohatera. Kreuje się go na najzacniejszego z zacnych, a prawda jest taka, że pośród swych braci wypada najbladziej z moralnego punktu widzenia. Kraj tonie w korupcji, zwykli ludzie żyją na krawędzi nędzy, ale dla niego wygodnie jest by status quo został zachowany. Czyli by żyć dostatnio, a to co przynosi największe korzyści przynosiło je nadal, pomimo że odbywa się to kosztem całego kraju. Kraju rządzonego przez jednego z najgorszych dyktatorów Ameryki Łacińskiej. Postać głównego bohatera była najsłabszym elementem tego filmu.
dlaczego najsłabszym ?
przeciez nigdzie nie jest powiedziane, ze główny bohater musi byc ucielesnieniem perfekcji... to jaka postawe prezentuje takze skłania do refleksji i powoduje, ze zostaje on poddany ocenie widza, która nie zawsze musi byc przeciez pochlebna. i to własnie w tym filmie podoba mi sie bardzo - nic nie jest tu czarne i białe, złe i dobre bezdyskusyjnie, rezyser nie podaje nam rozwiazania na tacy, osadzajac za nas, która strone poowinnismy jednoznacznie poprzec, ale zostawia to nam pod refleksje...
Właśnie nie był najsłabszym. Po prostu wierzył w co innego, tak jak jego bracia kochali ojczyznę, to on kochał muzykę. Dla jego braci były podobne problemy jak dla niego. Pokazał, że Fidel zabrał nawet kulturę, muzykę i taniec, który był wizerunkiem Kuby. Dla niego jako artysty i muzyka było to tragedią, tak jak dla rewolucjonistów inne problemy. Starał się walczyć z tym samym, lecz na innym pułapie.
zgadzam się z tobą 99%, ponieważ główny bochater też kochał swoją ojczyznę-swoją rodzinę. Czego przykładam jest toast przez niego wygłoszony przed wyjazdem do Stanów.
Fico jest przyzwyczajony do bogactwa i dobrobytu. Kuba jest przedstawiona właśnie z jego punktu widzenia. On nie widzi biednych, za czasów Batisty wiedzie mu się dobrze, kocha muzykę i tłumaczy nią swój oportunizm, dlatego nie chce nic zmieniać. Natomiast wartości rodzinne zostały mu wpojone i te szanuje. Nie jest świadomy co sie dzieje poza jego światem i do końca tego nie rozumie. Jako ktoś inteligentny nie daje się też porwać emocjom, bo zdaje sobie sprawę, że niewiele rewolucji wyszło krajom na dobre. Nie da sie go uznać za typowego złego bohatera, szczególnie, że jego wybór znając dalszą historię był dobry :P
Widzę, że temat jeszcze nie umarł, więc poodbijam te piłki(kontrargumenty), które zostały zagrane w moją stronę. Nie przekonały mnie one do zmiany poglądów odnośnie głównego bohatera, ale oczywiście je szanuje!
"przeciez nigdzie nie jest powiedziane, ze główny bohater musi byc ucielesnieniem perfekcji."
Jasne, że nie musi być ucieleśnieniem perfekcji! W filmie jednak Garcia, aż nadto dobitnie daje nam do zrozumienia kto jest tym "dobrym". Weźmy pierwszą scenę filmu: kłótnia braci - przeciętny widz, który nie zna kontekstu historycznego tych wydarzeń oczywiście pomyśli - Fico wspaniały człowiek, kochający swego ojca syn, a ci dwaj to jacyś furiaci, którzy nie wiadomo czego chcą. Patrząc jednak, na to co działo się z resztą społeczeństwa kubańskiego(70%), które żyło w skrajnej nędzy - dzieci umierały z głodu, dostęp do opieki medycznej był na poziomie zerowym, możliwość edukacji tylko dla bogatych, to pogląd na tą sytuację zmienia się drastycznie! Reżyser jednak nie uznał za konieczne, by przedstawić widzowi pełen obraz tych wydarzeń!
"Po prostu wierzył w co innego, tak jak jego bracia kochali ojczyznę, to on kochał muzykę. Dla jego braci były podobne problemy jak dla niego. Pokazał, że Fidel zabrał nawet kulturę, muzykę i taniec"
Szkoda tylko, że w film potępia ludzi, którzy chcieli walczyć o wolność i prawo do godnego życia dla wszystkich, a idealizuje bogatych tchórzy!
"zgadzam się z tobą 99%, ponieważ główny bochater też kochał swoją ojczyznę-swoją rodzinę."
Kochał swoje dostatnie życie mając głęboko w dupie to jakim dzieje się to kosztem i to, że suwerenność kraju była tylko na papierze! Ojczyznę kochali jego bracia!
"Nie jest świadomy co sie dzieje poza jego światem i do końca tego nie rozumie"
Jego bracia byli świadomi i dobrze rozumieli co się dzieje!
"Jako ktoś inteligentny nie daje się też porwać emocjom, bo zdaje sobie sprawę, że niewiele rewolucji wyszło krajom na dobre"
Marne wytłumaczenie:P Rewolucja była jedyną metodą, obalenia Batisty, sytuacja społeczeństwa kubańskiego była już tak fatalna, że nie można było dłużej czekać. Poza tym front antyBatistowski był bardzo szeroki, nie była to tylko fanaberia Fidela i Guevary!
Garcia w swoim filmie na siłę stara się imputować ludzi, którzy pragnęli walczyć z patologią ich otaczającą, ze złem które nie było ich wymysłem lecz brutalną rzeczywistością, a na piedestał wynosi tchórza! Nie twierdze, że każdy ma być bohaterskim bojownikiem o wolność, ale gloryfikowanie takiej postawy(Fico) jest dla mnie niezrozumiałe!
Pozdrawiam
"Weźmy pierwszą scenę filmu: kłótnia braci - przeciętny widz, który nie zna kontekstu historycznego tych wydarzeń oczywiście pomyśli - Fico wspaniały człowiek, kochający swego ojca syn, a ci dwaj to jacyś furiaci, którzy nie wiadomo czego chcą."
A ja odniosłem całkiem inne wrażenie z pierwszej sceny filmu. Otóż właśnie Fico wydał mi sie człowiekiem płytkim i nierozumiejącym realiów ówczesnej Cuby, miał tylko jeden punkt widzenia - swojej bogatej rodziny. Natomiast jego bracia - szczególnie ten którego chciał pobić - wydał mi się człowiekiem, który rozumie problem Cuby i chce prawdziwej wolności dla swojego kraju. Z czasem jednak polubiłem Fico, spodobał mi się jego szacunek do rodziny, jago pasja którą była muzyka i prowadzenie El Tropico i jego miłość do Aurory.
Ogólnie film dla mnie świetny, wprawiający w zadumę.
To pokazuje, że nic nie jest tylko czarne albo białe. Nie można oceniać powierzchownie bez analizy. "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia".
Stary temat, więc marne szanse, że ktoś to przeczyta, ale tak gwoli ścisłości, rewolucja była konieczna nie po to, żeby pozbyć się Batisty, ale żeby zmienić cały system polityczno-gospodarczy na Kubie. Chodzi o to, że Kubę kontrolowali Amerykanie i dla nich liczyło się tylko utrzymanie isniejącego systemu. Nawet naciskali na Batistę, żeby sam ustąpił, a oni zainstalują innego figuranta dla zachowania pozorów, że coś na Kubie się zmienia, a tak naprawdę nie zmienia się nic.
Niestety po rewolucji życie przeciętnych Kubańczyków zmieniło się na lepsze. Nie stali się bogaci, ale jednak była jakaś poprawa. Niestety, bo system sprzed rewolucji okazał się gorszy od komunizmu. Niebywałe osiągnięcie.