Oniryczny klimat filmu przywodzi na myśl genialną "Krew poety". "Hipoteza skradzionego obrazu" to równie intrygujący film. Dwóch narratorów, wzajemnie się uzupełniających, snuje tu rozmyślania na temat 7 obrazów tajemniczego malarza Tonnerre. Jeden z nich jest zaginiony, a reszta stanowi połączoną całość. Narrator pozwala na chwilę ożyć obrazom i wyjaśnia ich znaczenie. Ogląda się to w zasadzie jak wykład z literatury, dotyczący interpretacji dzieł sztuki, ale plastyczne ukazanie szczegółów, niezwykła forma i atmosfera sprawiają że to coś więcej. A że wykład to również niedługi myślę że warto się na niego skusić. Dodatkową niespodzianką jest pierwsza rola Jeana Reno. I to nawet duża, choć ze względu na formę może i nie wykazał się zbytnio aktorsko, to jednak miło było go zobaczyć na ekranie.