Oglądałam wiele filmów dokumentalnuch i wywiadów z Bette, lecz ten bije wszystkie na głowę. Myślałam, że wiem o niej dość dużo, ale po obejrzeniu tej biografii okazało się, że się myliłam.
Film pokazuje Davis jako kobietę o kilku twarzach: zagubioną, małą dziewczynkę, bezwzględną zimną sukę, samolubną despotkę, zamieniającą życia otaczających ją ludzi w piekło, a w tym wszystkim bardzo samotną osobę.
Dokument ten wchodzi w najintymniejsze zakamarki życia Davis. Dzieciństwo, porzucenie przez ojca, relacje z matką, która chce dzielić z nią każdy sukces - gdy córka kupiła sobie futro, Ruthie (imię matki) także musiała je dostać. Davis kłamie w żywe oczy, nawiązuje liczne romanse, przed kamerą udaje. Stwarza pozory idealnej rodziny, podczas gdy zgnilizna atakuje ją od środka. Sama wymyśla prawdę, która będzie dla niej bardziej korzystna i przedstawi ją w lepszym świetle.
Uzupełnieniem przedstawianej historii są wypowiedzi aktorów, przyjaciół, rodziny, ludzi, z którymi współpracowała gwiazda. Szczególnie jedna kobieta zwraca na siebie uwagę bardzo gorzkimi, pełnumi jadu komentarzami - była pracownica Bette. W późniejszej części staje się jasne dlaczego - poślubiła ona jej byłego męża.
Po seansie może wydawać się, że Bette Davis słusznie zasługuje na miano suki przez wielkie "s", ale należy pamiętać, że była przede wszystkim wybitną aktorką i bardzo silną kobietą, która musiała sobie radzić w bezwzględnych czasach. Nie była niewiniątkiem, nie była kolejną potulną dziewczyną, która można sterować według upodobań. Potrafiła walczyć o swoje, w końcu to ona tupnęła nogą na beznadziejne scenariusze beznadziejnych filmów, które nie rozwijały jej talentu i w których nie mogła się w pełni wykazać.
"Stardust: The Bette Davis Story" to pozycja obowiązkowa dla fanów Bette, ale także ci, którzy nie interesują się nią powinni obejrzeć tę biografię, by zapoznać się z tą wielką aktorką z równie wielką osobowością i temperamentem.
"She did it the hard way".