Uważam że temat Żołnierzy Wyklętych pozwala na zrobienie dobrego kina wojennego, jednak uważam, że autorzy zaprzepaścili tą okazję. Wiele rzeczy mogło wynikać z okrojonego budżetu, ale czy w takim wypadku nie lepiej stworzyć krótszy film? 2 i pół godziny to kawał czasu...

Sceny zasadzek
Oglądając niektóre sceny ma się wrażenie, że funkcjonariusze UB, MO, KBW czy żołnierze AC byli głusi jak pień i ślepi jak kret. Tak było w scenie pogrzebu z oddaniem salwy honorowej, w scenie odbicia dwóch Wyklętych przetrzymywanych przez ojca jednego z nich i w scenie w której Rój został postrzelony przez czerwonoarmistów.

Niektóre zabiegi zastosowane w filmie przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego. Nie podobało mi się "skakanie" obrazu w scenie napadu na magazyny z cukrem i slow motion w scenie napadu na budynek urzędu(?). Efekty te były przesadzone przez co obraz był mało czytelny.

Patetyzm
Obawiałem się, że film będzie nim ociekał, ale uważam że w ogólnej ocenie nie jest tak źle, choć w niektórych scenach jest go za dużo.

Wizje roja uratowanego przez szlachciankę trwały za długo, było to już męczące.

Dubbing młodszego brata Roja. Nie wiem skąd pomysł by chłopakowi z zarostem (16-17 lat ?) podłożyć głos chłopaka przed mutacją. Było to komiczne, choć pewnie to nie było celem.

Scena identyfikacji zwłok Roja przez matkę. Miałem wrażenie, że zwłoki przykrywał zabity wcześniej przez Roja funkcjonarusz UB. Do tego ostatnia scena na której widać dwóch zabitych wcześniej żołnierzy jadących na traktorze. Nie wiem co autor miał na myśli.

Nie wiem na ile film jest zgodny z faktycznymi wydarzeniami, ale mam dużo wątpliwości...