W tym filmie jest tyle dziur w scenariuszu, w dialogach, w budowie postaci i we wszystkim pozostałym, że strach cokolwiek powiedzieć, bo mędrcy od wypełniania tych dziur zaraz zaczną swe pseudo filozoficzne narracje. Może i reżyser chciał coś przekazać, ale nie udało mu się, oj nie. "Historia strachu" jest takim argentyńskim haiku, tyle że nazbyt bełkotliwym. Coś sasnalowatego tu dojrzałem.
Film ten, jak i mnóstwo innych, "nowoczesnych" produkcji, pojawił się na festiwalu Nowe Horyzonty i nawet został czymś tam nagrodzony. Mnie osobiście rozbawiło do łez, że teraz NH są T-mobile NH.